rozdział 19

2.5K 84 31
                                    

Rosaline

Obudziłam się rano nie czując obok siebie olbrzymiego ciała. Przewróciłam się na drugi bok, mocniej przyciskając twarz do poduszki. Westchnęłam cicho, wiedząc, że już nie usnę. Otworzyłam oczy co okazało się błędem. Blask słońca spowodował, że na moment oślepłam.

Podparłam się łokciem, przecierając twarz dłonią. Tego ranka wyjątkowo nie chciało mi się wstać. Winą tego nie było tylko moje zmęczenie, lecz także to, że dzisiaj była sobota. Czyli wyjazd do moich rodziców.

Nie można było powiedzieć, że się nie cieszyłam. Cholernie za nimi tęskniłam. Też najbardziej chciałam powiedzieć im prawdę. Nie czułam się dobrze z tego powodu, że oni dalej myślą, że jestem u mojej koleżanki. Nie musiałabym się im tłumaczyć, przecież jestem pełnoletnia. Jednak mam wrażenie, że potrzebują wyjaśnień. Od dziecka byłam z nimi związana i kochałam ich z całego serca, nawet jak nie raz nie byli perfekcyjni. Po prostu chcę, żeby wiedzieli gdzie jestem, że jestem bezpieczna (chyba).

Wstałam dopiero wtedy, kiedy przyzwyczaiłam się do światła dziennego. Weszłam do łazienki, tym razem uważając, żeby nie wpaść w drzwi. Weszłam do prysznica, chcąc umyć włosy. Po wyjściu owinęłam się ręcznikiem, po czym popatrzyłam w lustro.

Wyglądałam inaczej.

Moje brązowe włosy były dłuższe niż zwykle, schudłam, lecz nie wiem dlaczego, bo Connor kontroluje moje posiłki i jem więcej niż zazwyczaj. Moja cera nie była już taka ładna jak przed porwaniem, a moje oczy straciły blask.

Nie mówię, że jestem tu nieszczęśliwa. Po prostu brakuje mi normalności. Codziennego chodzenia do szkoły, spotkań z przyjaciółmi czy za normalnymi spacerami. Teraz, wszystko się zmieniło.

Lecz miałam przy sobie najpotężniejszego wilkołaka, który sprawiał, że czułam się szczęśliwa.

Wytarłam się, po czym ubrałam naszykowane wcześniej ubrania. Zrobiłam lekki makijaż po czym zeszłam po schodach na śniadanie.

Jak zwykle poprosiłam kucharki o przygotowanie dla mnie płatek z mlekiem. Nadal nie umiałam się przyzwyczaić do tego, że ktoś robi tak prostą czynność za mnie.

Gdy jadłam już swoje płatki, do kuchni wszedł Connor. Jak zwykle monitorował czy jem. Powiedział coś do kucharek, po czym usiadł na przeciwko mnie.

-Nie jesz? - spytałam.

-Już jadłem. Jak się czujesz?

-Jest okej.

-Dzisiaj o 13 jedziemy do twoich rodziców. Jesteś na to przygotowana? - spytał, patrząc mi prosto w oczy, na co ja ledwo co umiałam podnieść tę łyżeczkę, aby nabrać trochę mleka. On ewidentnie źle ma mnie działał.

-Fizycznie? Tak. Psychicznie? Nie - odparłam - boję sie jak zareagują. Co jeśli wszystko wygadają i będzie na mnie? O boże...

-Spokojnie, nie panikuj. Trzeba myśleć pozytywnie - jakbym ja jeszcze umiała myśleć pozytywnie...

-O dwunastej bądź gotowa. Idę pracować - wstał, zostawiając mnie samą.

...

Connor

-Co mam ubrać? - spytałem się Rosaline, totalnie nie wiedząc, czy ubrać się normalnie czy elegancko.

-Co chcesz - odpowiedziała na co westchąłem.

-Koszula jest okej? - wziąłem do ręki zwykłą czarną koszulę i pokazałem ją brunetce.

-Tak. Ale ubierz jakieś jaśniejsze spodnie, bo pomyślą, że na pogrzeb przyjechałeś - powiedziała, na co parsknęłem śmiechem.

Werewolf #1 [Korekta Pierwszych Rozdziałów] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz