30

148 13 8
                                    


...

Poczułam jego dłoń na swojej talii.

Przejął kontrolę nad pocałunkiem, całując mnie delikatnie, jakbym miała się zaraz rozpaść.

Wplątałam ręce w brązowe loki.

Przyciągnął mnie do siebie.

Gdy poczułam ciepło jego klatki piersiowej, coś we mnie pękło.

Ja...

Ja jednak nie potrafię.

Przesunęłam swoje ręce z głowy na tors.

Z całą siła jaką jeszcze w sobie miałam odepchnęłam go przerywając nasz pocałunek.

Wstałam z łóżka, po czym spojrzałam prosto w jego oczy.

Zobaczyłam ból.

Tobias oddychał nierównomiernie, nadal z otwartymi ustami.

Po chwili je zamknął.

To samo stało się z emocjami w jego oczach.

Obumarły, z chwilą gdy się odsunęłam.

"Ja... nie powinnam. P-przepraszam."- po czym wybiegłam z tego pomieszczenia.

Z wiatrem utworzonym podczas mojego biegu, poczułam wilgoć na policzkach, a obraz rozmazał mi się coraz bardziej.


...

Wytarłam łzy, które pojawiły się niewiadomo kiedy.

Na wysepce w kuchni znalazłam swoją torebkę z balu.

Chwyciłam ją pod ramię i ruszyłam schodami na drugie piętro, do pokoju.

...

Po wejściu do pokoju odetchnęłam z ulga.

W końcu byłam sama.

Torebka wypadła mi z dłoni, gdy zobaczyłam co znajduje sie na moim łóżku.

Podeszłam do niego, i usiadłam na krzesełku od biurka.

Na moim łóżku leżą pudełka, pudełeczka i torebeczki.

Prezentowe.

Wszystkie zapakowane w inny kolor i wzór papieru ozdobnego.

Całe powietrze wyleciało mi z pluc.

Zsunęłam się z krzesła i usiadłam na podłodze.

Siedząc na gołej podłodze, chwyciłam za pierwszy pakunek.

Było to pudełko średniej wielkości, zapakowane w granatowy papier, z czarna wstążką.

Będąc w podłym humorze, z wyrzutami sumienia, po tym jak zostawiłam Toby'ego, po prostu rozerwałam papier.

W oczy rzucił mi się list, zapisany niedbałym pismem.

"Wiem, ze takiej nie masz. Jest coraz chłodniej wiec na pewno się przyda.
200 lat Vivie. 

E.J."

Odłożyłam kartkę na biurko, i chwyciłam za materiał pod nią.

Rozłożyłam ubranie, i zobaczyłam kruczoczarną bluzę, z namalowaną na plecach maską Jacka.

Granatową maską z czarnymi łzami.

Ma po prawej stronie coś uczepione.

Jest to owinięte jakimś twardym materiałem.

Z ciekawości bardzo szybko to odwinęłam.

Okazało być się to nową kopią skalpela Jacka.

To takie urocze.

Muszę się do niego przejąc i mu podziękować.

Złożyłam czarna bluzę i położyłam ją na łóżku, po czym chwyciłam nowy prezent.

...

Dostałam kwiaty oraz lalkę od Jasona, zestaw noży od Jeffa, misie, kosmetyki, sukienki i parę innych rzeczy od dziewczyn.

Został mi jeszcze jeden prezent.

Jest to małe krwisto czerwone pudełeczko, obwiązane wstążkę koloru zimnego brązu.

Kolo niego leżą kwiaty, które chłopak miał okazje wręczyć mi osobiście.

Moje serce zaczyna bić mocniej.

Trzęsąca dłonią pociągnęłam za końcówkę brązowej wstążki.

Materiał opadł, a mi zostało otworzyć pudełko.

Wzięłam głęboki wdech.

Przecież to nic strasznego Vivienne.

Otworzyłam sprawnym ruchem pakunek.

Z pudełka wypadła kartka złożona na cztery.

W oczy rzuciło mi się to co znalazłam w środku.

Był to klucz.

Czarny klucz.





divine feeling ~// ticci toby// creepypastaWhere stories live. Discover now