8

189 12 9
                                    





    ...



Pożegnałam lalkarza, po czym praktycznie biegiem ruszyłam za Tobym.

Szliśmy do miejsca w rezydencji gdzie jeszcze nigdy mnie nie było.

Na parterze, kuchnia, salon, miejsce urzędowania kanibala i lalkarza jest po lewej stronie.

Na prawą stronę budynku prawie nikt nie zachodzi.

Zaraz mam się dowiedzieć dlaczego.

Toby prowadzi mnie przez korytarz, aż do końca, gdzie zatrzymuje się przy schodach.

Znajdują się tam dość obszerne drzwi.

Stawia tarcze na ziemi, opierając je o szarą ścianę.

Z kieszeni wyjmuje plik kluczy, a jednym z nich otwiera drzwi.

Zabiera tarcze i przepuszcza mnie w drzwiach.

Moim oczom ukazuje się kolejny korytarz.

Tym razem jest mniej drzwi.

Po ich liczbie stwierdzam że są tu trzy dość duże pokoje, zapewne z prywatnymi łazienkami.

Czwarte drzwi są szklane i prowadzą na zewnątrz.

Chłopak tym razem przechodzi pierwszy.

Jesteśmy na tyłach rezydencji.

W około są gęsto rozmieszczone drzewa.

Większość z nich ma po uszkadzane pnie.

Widać rysy po różnego rodzaju broniach.

Na środku znajduje się wielki dąb.

Jego pień jest cały, a w koronie na gałęziach gdzieniegdzie leżą książki, poduszki albo szkicowniki.

Zapewne miło jest walnąć się na taką gałęz i spędzić tam cały dzień.

"Będziesz ze mną trenować." - powiedział Toby.

Ale co niby?

Jestem łamagą, ledwo potrafię podnieść jedna z jego siekier, a co dopiero taką walczyć na przykład.

" Ale jak to? Co będę ćwiczyć ?" 

"Sięgnij do kieszeni w swoich spodniach."

Że co ? 

Mimo, że nie rozumiem jego polecenia, i tak je wykonuje.

Pistolet.

Zapomniałam o nim.

"Będziesz strzelać." - no chyba cię coś boli.

"Ale ja nie potrafię nawet dobrze ułożyć rąk do strzelania." - ja to rzeczywiście jestem pizdą.

Tobias przewrócił oczami.

Odstawił na trawę tarcze i wziął ode mnie pistolet.

"W akcji strzela się inaczej niż do tarczy. Ale jesteś początkująca, więc nauczysz się narazie tylko w ten sposób. Lekki rozkrok, nogi na szerokości bioder. Plecy i kolana proste. Pistolet trzymasz dwoma rękami, palec wskazujący prawej dłoni układasz równolegle do spustu, drugą dłonią umacniasz uścisk. Łokcie wyprostowane. Ręce z pistoletem podnosisz na taką wysokość, żebyś widziała, gdzie celujesz. Maksymalne skupienie i dasz radę."

Wow.

Toby podał mi broń i zsunął gogle z twarzy.

Teraz wiszą mu na szyi.

Podszedł do tarczy i zaczął je wieszać na drzewach.

"Pierwszych parę razy będę ci asystować. Potem pójdę zająć się swoim treningiem, jeśli będziesz potrzebowała pomocy, przyjdziesz." 

Powiedział, kierując się w moją stronę.

Złapałam pistolet, tak jak powiedział.

Mimo to stanął bardzo blisko za mną i ułożył swoje ciało, tak jak ja miałam to zrobić.

Poprawiał mnie.

Położył swoje dłonie na moje, wtedy razem obejmowaliśmy pistolet, a moje wątłe ręce zniknęły pod jego mięśniami.

Oparł swoją brodę o moje prawe ramię i wyszeptał.

"Dasz sobie radę."

divine feeling ~// ticci toby// creepypastaWhere stories live. Discover now