...
Spojrzałam w górę.
Latarnia za mną zaczęła błyskać, a ja ujrzałam po raz pierwszy tej nocy uśmiech mojego dzisiejszego partnera.
Toby schował zaproszenie do kieszeni marynarki, które najwidoczniej było tylko po to żeby poinformować nas o parach.
"Chodź ze mną, Vivienne."- wyciągnął do mnie dużą, zimną dłoń.
A ja poprostu ją chwyciłam.
...
No więc przyjęcie zaczęło się przemową Tendermana.
Jest tu wielką hala, która daje vibe balu z lat 1800.
Bo bokach stoją stoły, znalazłam już swoje miejsce, obok mnie siedzi oczywiście Tobias.
Jest tu rozmaite jedzenie, jakąś godzinę temu podano zupę, później ma być coś jeszcze.
Ale z tego co widzę, jak narazie zanosi się na nude.
Siedzę z dziewczynami na krzesełkach przytarganych z kątów sali, przy części stołu z alkoholami.
Nina już się upiła, więc mogę ją na spokojnie zapytać czy ma romans z Jackiem, który swoją drogą właśnie zaraz się chyba z Jeffrey'em pobije.
Oni też już pili.
Jak można upić się w godzinę?
I to jeszcze do tego stopnia.
Tobias jak się pojawił tak zniknął.
Ostatni raz widziałam go jak gadał z Timem, a przedtem z Tendermanem i jego braćmi.
"Kochani goście. Wiem, że wasze stany organizmów, nie są już w najtrzeswiejszej kondycji, lecz zapraszam do walca!!"- usłyszeliśmy głos Tendermana, a wszyscy, którzy siedzieli wstali.
"Japierdole, ja nie umiem."- wyszeptała w panice Jane.
Co to walc ?
To taniec, prawda?
"Mogę cię prosić ?" - Tobias pojawił się przy mnie.
Teatralnie lekko pochylony podaje mi rękę.
Kurczaczki.
Chwytam jego dłoń.
On ciągnie mnie za sobą delikatnie na parkiet.
Idąc zauważam minę przerażonej Jane, która woła o pomoc.
Mi też płakać by się chciało, gdybym musiała tańczyć coś czego nie umiem i to z pijanym typem którego nienawidzę.
Zaraz...
Czyli umiem tańczyć walca.
Tobias zatrzymał się, i nadal trzymając mnie za dłoń, przyciągnął do siebie.
Zbyt blisko, jak na nasze znikle relacje.
Ale to on pamięta jak to się tańczy.
A nie ja.
Położył lewą dłoń na talii, a ja odruchowo na jego barku.
Dziwnie się uśmiecha.
W sensie, tak, miło.
Zbyt miło.
Nie umiem nazwać tego uczucia.
Zapomniałam je.
Wtedy muzyka rozbrzmiewa.
A wszyscy razem z nią.
O boże.
Jednak umiem tańczyć.
Powiem więcej, lubię tańczyc.
Podnoszę wzrok na oczy mojego partnera.
Tobias uważnie mi się przygląda.
"Wiesz że w sumie powinniśmy prowadzić lekką rozmowę podczas tańca ?" - mówi miękkim głosem.
"Och, nie, nie wiedziałam."- dlaczego ten bal sprawia że czuje się jak bohaterka słabego romansu?
Nasze ruchy są powolne, tak jak wszystkich, a ja mam sposobność wczuć się w to jak działają mięśnie Toby'ego.
Przymykam oczy.
"Pięknie ci w błękicie." - usłyszałam.
"Dziękuję Tobiasie." - jesli on nazywa mnie pełnym imieniem, to ja też będę.
Czuje coś na czole.
Patrzę i widzę że Toby, mając zamknięte oczy, prawie opiera się czołem o moje.
Znów przymykam swoje oczy.
Coś mi mówi, że to poprostu dobre.
Czuję się dobrze.
Czuję mrowienie w każdym centymetrze skóry, który dotyka Tobias.
Nie wiadomo kiedy, muzyka przestała grać.
Słyszalam że Tenderman coś mówi, ale nie rozumiałam co.
Zatrzymaliśmy się,
Nasze ręce nie są już sztywno ułożone w pozycji tańca.
Nadal trzymam go za rękę, a on mnie.
Otwieram oczy, i widzę że on zrobił to już dawno.
Znów ten dziwny uśmiech.
Dlaczego go nie rozumiem.
Uśmiecha się tak miło, ciepło, jakbym była czymś ważnym, a jestem nikim.
Powinnam być nikim dla niego.
Odsuwa się ode mnie.
Opuszczamy nasze ręce do dołu, a on drugą, wolna dłonią, głaszcze mnie po policzku.
Ostatni raz się uśmiechnął.
Spojrzał się na mnie.
Zawachal przed czymś i zrobił to.
Dał mi buziaka w policzek.
Ostatni raz ścisnął moją dłoń i odszedł.
Zostawił mnie, a moje serce dostało palpitacji.
YOU ARE READING
divine feeling ~// ticci toby// creepypasta
FanfictionJestem Vivienne Etna Khanow, mam 20 lat, ale nie w momencie gdzie zaczyna się powieść, ani gdzie powinna się zacząć. 27 października 2018 roku poznam kogoś kto zna mnie od dawna, sprawi, że zapomnę samej siebie, a jednocześnie opowie mi moją histori...