Epilog

89 4 1
                                    

     Poszłam na to spotkanie sama, do domu już nie wróciłam po spotkaniu z Max'em. Wiedziałam jak moi bliscy zareagowaliby na te wieści. Starałam się zatrzeć ślady jak najlepiej i zmylić trop, ale pewnie i tak zdołają mnie znaleźć, mam nadzieję, że wtedy będzie już po wszystkim. Kiedy dotarłam na umówione miejsce była tam cała wataha.
~ Możesz się jeszcze wycofać - powiedział Jade - jeśli przyłączysz się do nas, to będę zdolny wybaczyć ci zdradę.
~ A wampiry? - spytałam, chociaż znałam jego odpowiedź.
~ Im nie podaruje.
~ W takim razie nie zmieniam zdania, wyzywam cię na pojedynek Alf, Jade.
~ Warunki? Oczywiście prócz tego, że walka toczy się do śmierci jednej z Alf.
~ Walczymy tylko my, nikt inny, jeśli wygram to wataha jest moja, jeśli ty wygrasz masz watahę dla siebie.
~ Zatem zaczynajmy.

🐾

     Stał przede mną w całej swojej okazałości. JEGO zęby iskrzyły się w blasku zachodzącego już słońca. Pomyślałam, że to jeden z najpiękniejszych obrazów jakie widziałam w swoim życiu. Dobrze, że chociaż umrę podziwiając coś tak niezwykłego. JEGO oczy jarzyły się nienaturalną furią, wściekłością i nienawiścią. Nie kierował się zwykłą chęcią zdobycia władzy nade mną, tylko rządzą krwi. Obnażone śnieżnobiałe kły złowrogo pobłyskiwały, gotowe zatopić się w tkance. Dookoła stało ich więcej, każdy miał uniesione wargi, a z ich gardeł dobywał się przeraźliwy charkot. Widziałam mnóstwo ślepi wpatrzonych we mnie, jak błyszczące koraliki. ON zaczął krążyć dookoła mnie, drapieżnik ze szczytu łańcucha pokarmowego, przechadzał się jakby był na wybiegu mody. W końcu stanął i jeszcze raz się na mnie popatrzył, mierząc mnie od góry do dołu. Zawarczał i skoczył na mnie z otwartą paszczą.
     Jade w walce nie miał sobie równych, ale był ogromny, co dawało mi przewagę jeśli chodzi o szybkość. Niestety głównie od niego uciekałam podczas większości walki. Chciałam go zmęczyć, ale ta taktyka była wyczerpująca także dla mnie. W końcu nie udało mi się zrobić uniku i wilk złapał mnie za łapę miażdżąc ją w swojej paszczy. Nie pozostałym mu dłużna i chwyciłam go za ucho odrywając znaczny kawałek. Odepchnął mnie mocno, zanim zdążyłam się zorientować trafiłam głową w kamień. Chwiejnie wstałam i znowu staliśmy na przeciwko siebie.
~ Też to czujesz? - spytał. Poczułam, to była woń zbliżających się wampirów - Idealnie zdążyli na twoją śmierć.
     Chciałam się bronić, ale już nie miałam siły, opadłam na ziemię wykończona. Wilk chwycił mnie za szyję i zaciągnął do urwiska. Kiedy mnie tak trzymał, wiszącą nad przepaścią, doskonale widziałam ostre skały wystające z wody.
~ Chcesz żebym zdradził ci sekret zanim cię zabiję? To ja pozbyłem się swojego brata. A teraz ty podzielisz jego los i już nikt mi nie przeszkodzi.
~ A więc nie jesteś zwykłym potworem, tylko bratobójcą.
~ Cel uświęca środki, moja droga.
~ Teraz już wszyscy się dowiedzą.
~ Co z tego skoro nic nie będą w stanie zrobić? Już z tobą skończyłem wataha jest moja.
~ Ale ja jeszcze nie skończyłam z tobą.
Resztkami sił szybko złapałam go za złamaną łapę, która nie zdążyła mu się jeszcze zrosnąć i kiedy stracił równowagę odepchnęłam się od urwiska, strącając go ze sobą.
~ Przepraszam Jack, przepraszam was wszystkich - pomyślałam spadając w zminą otchłań. Zanim wpadłam do wody zdążyłam zauważyć, że ciało Jade'a roztrzaskało się o wystające skały.
     Wygrałam.

_______________________________

Długo mnie nie było to w bonusie dodaje dwa rozdziały na raz :D

Dziękuje wszystkim, którzy przeczytali tego gniota, muszę przyznać, że w trakcje pisania całkowicie straciłam chęci żeby je kończyć, ale byłabym gotowa to zrobić nawet dla jednej osoby. Dlatego też, mimo tego, że nie jestem z niego zadowolona to zdecydowałam się je zostawić, bo może przyda się komuś na odmóżdżenie ;)

Do zaczytania <3

[Zmierzch] Zachód słońca Where stories live. Discover now