Rozdział 5

122 5 0
                                    

     Nie było sensu niczego ukrywać, przecież zmieniłam się w wilka i doktor wrócił do domu sam. Mogłabym wejść przez okno mojego pokoju, bo zawsze zostawiam je otwarte, ale było to zbędne. Biegałam cały wieczór po lesie, aż się nawet zmęczyłam, ale przynajmniej poprawił mi się humor i gorycz związana z niesprawiedliwością tego świata zniknęła.     
     Odkryłam, że moje wilcze ja to doskonałe lekarstwo i sposób ucieczki od problemów. W terenie natomiast zaczęłam odnajdywać się coraz lepiej i trafiłam do domu sama. Dopiero po czasie zorientowałam się, że ze szkoły nici, bo przecież przegrałam, według umowy nie miałam się zmieniać w wilka wcale przez całe dwa tygodnie, a do końca tego terminu zostały jeszcze trzy dni. Weszłam do domu, gdzie kilka osób siedziało w salonie i chyba na mnie czekało. Edwarda i Belli nie było.
- Jak było na „spacerze"? - spytał Emmet z sarkazmem, na co mogłam mu odpowiedzieć jedynie warknięciem.
- Jesteś taka śliczna! - podeszła do mnie Alice i przeczesała moją sierść palcami.
- Carlisle nam wszystko opowiedział - powiedziała Esme - i wspólnie ustaliliśmy, że możesz pójść do tej szkoły, skoro tak bardzo ci na tym zależy.
     Nie spodziewałam się tego usłyszeć, więc na samym początku stanęłam jak wryta, ale potem doskoczyłam do Esme, aby ją „przytulić". Jakkolwiek dziwnie może wyglądać wilczy uścisk. Po prostu przycisnęłam ją do siebie moją wielką łapą. Ona odwzajemniła ten gest i też mnie uściskała.
- Dzisiaj jest niedziela, więc możesz iść do szkoły od jutra - spojrzałam na nią i polizałam jej policzek, czułam jakbym lizała kostkę lodu - nie ma za co.
     Zaczęłam mimowolnie machać ogonem. No tak, to jest ta rzecz, z powodu której inne wilki się ze mnie śmieją, bo „tylko psy merdają ogonami". Strąciłam przy okazji przez przypadek wazon stojący na komodzie przy wejściu, ale na szczęście zdążyłam go złapać w zęby, na tyle delikatnie, żeby nie pękł i odstawić. Spojrzałam przepraszająco na Esme.
- Ja natomiast chciałbym zobaczyć jaka jesteś silna - wtrącił Emmet - co powiesz na zapasy?
- Mieliśmy iść pograć! Będzie burza! A przynajmniej tak jest w prognozie pogody, bo nie mogę tego przewidzieć - Alice spojrzała na mnie oskarżycielsko, na co ja zaskomlałam, że to przecież nie moja wina.
- Tym lepiej będziemy mieli dużo miejsca - Emmet się uśmiechnął.

🐾

     Chociaż Esme stwierdziła, że to nienajlepszy pomysł stanęliśmy z Emmetem na „ringu". Wiedziałam, że nie da mi spokoju. Dołączyli też Bella i Edward, z którym się ścigałam na miejsce docelowe. Był szybki, bardzo szybki, a ja zmęczona, więc tym razem przegrałam, ale tylko tym razem, ma się rozumieć. Oczywiście główna zasada była taka, że mój przeciwnik nie mógł używać zębów. Stwierdził, że to niesprawiedliwe, ale jak przypomnieliśmy mu, że jego jad by mnie zabił, przyznał wszystkim racje. Staliśmy na przeciwko siebie. Jego zęby iskrzyły się w blasku zachodzącego już słońca, który wyglądał cudownie. Faktycznie zbierały się chmury i wyglądało na to, że były burzowe, więc prognoza pogody się nie myliła. Emmet mierzył mnie wzrokiem, nie zamierzał przegrać. Dookoła stała reszta, Esme jak zwykle była sędzią. Wszyscy przyglądali się temu dziwnemu wydarzeniu. Wilk i wampir, odwieczni wrogowie postanowili powalczyć dla zabawy, jakie to dziwne. Wampir zaczął mnie okrążać.
- Mam nadzieję, że jesteś gotowa na przegraną - powiedział.
     Zawarczałam w odpowiedzi, a on skoczył na mnie. Spotkaliśmy się w powietrzu. Ciała wampirów były bardzo dziwne w dotyku. Ich skóra była zimna i bardzo twarda, jakby dotykało się kamienia. Byli też bardzo wytrzymali, żadna ludzka broń nie zrobiłaby im krzywdy. Nóż? Phi. Pistolet? No błagam. Nawet nie wiadomo jak krytyczny wypadek samochodowy nie byłby w stanie ich skrzywdzić. Były to idealne istoty, szczytowi drapieżnicy, bez żadnych naturalnych wrogów. No prawie. Jedyne co mogło skrzywdzić wampira to drugi wampir lub... wilkołak. Zęby wilka były w stanie przebić twardą skórę wampira.
     Co do wilków, oni także mieli dosyć łatwo w życiu. Stworzenia będące na równi w łańcuchu pokarmowym z wampirami nie miały czego się obawiać. Do zabicia zmiennokształtnego człowiek potrzebowałby chyba z kilkunastu kul, chociaż same wilkołaki twierdzą, że i to by nie starczyło żeby nas zabić. Dzięki swojej wysokiej temperaturze ciała też nie chorujemy. Ale co nas zabija? Jad wampira.
     Mimo tego, że nasze stosunki są już raczej przyjazne, wciąż cześć wilkołaków jest mocno uprzedzona do wampirów. Oczywiście mówimy tylko o mojej rodzinie, bo inne wampiry faktycznie mogą stwarzać zagrożenie. Ten konflikt dodatkowo podsycają starsi członkowie plemienia, którzy opowiadają legendy o złych zimnych istotach i w ten sposób przechodzi to na młodszych członków, czyli jak zawsze. Stereotypy przekazywane są z pokolenia na pokolenie.
     Wracając do „walki" zaczęliśmy się siłować żeby się nawzajem przewrócić. Emmet był silny, naprawdę silny, a ja zaczęłam opadać z sił, więc chwyciłam go od tyłu za kaptur od bluzy i zamachnęła się, ciskając nim w krzaki.
- Właściwie... całkiem niezły ruch - przyznał mi Edward.
~ Element zaskoczenia to podstawa.
- Masz rację - zgodził się ze mną.
- Może już dosyć tych przepychanek, pograjmy, puki jest odpowiednia pogoda - zaproponowała Alice, z oddali już było słychać grzmoty.
- Jestem za - powiedział Emmet, ale to pewnie dlatego, że nie chciał ze mną przegrać.
     Wampiry grały w baseball tylko podczas burzy, bo grały naprawdę... głośno. Esme sędziowała, bo zawsze ktoś oszukiwał.
Położyłam się grzecznie przy niej  i przypatrywałam się grze. W końcu zaczęli się o coś kłócić, więc zaskomlałam bezradnie.
- Cokolwiek powiedziałaś - odezwała się Esme - pewnie masz rację.
     Burza znad miasteczka w końcu nas dopadła i zaczęło lać jak z cebra. Wampiry dokończyły tylko mecz i wróciliśmy do domu. Tym razem, gdy ścigałam się z Edwardem był remis. Kiedyś go na pewno prześcignę.
     Nie mogłam się doczekać pierwszego dnia w szkole. To znaczy, dla mnie pierwszego, bo rok szkolny zaczął się już jakiś tydzień temu. Swoją drogą jestem ciekawa jaką informację o tej zmianie dostali moi rodzice, pewnie będą chcieli mnie odwiedzić. Czy już wiedzą, że przeszłam przemianę?

[Zmierzch] Zachód słońca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz