Rozdział 34 ~ Cieszmy się z małych rzeczy cz.1

76 8 10
                                    

Pov Levi

Wieści o tykających zegarach życia Alison oraz Erena nie były dla nikogo łatwe do przyjęcia, ale musieliśmy żyć dalej. Yagami trzymała się świetnie, co mnie nie dziwiło, ale dużo bardziej zaskoczyło mnie to jak Jeager sobie świetnie z tym radzi. Nigdy nie uważałem go za szczególnie silnego, raczej kogoś pomiędzy beksą a twardzielem. Zaskoczył mnie pozytywnie.

Fakt, że Alison mogła odejść za blisko 13 lat, utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że muszę odejść z wojska... Nie muszę, chcę to zrobić. Chcę spędzić z nią, jak najwięcej czasu będę mógł. Wiązało się to z przekazaniem w niedalekiej przyszłości dowódca Arlertowi. Chłopak jak tylko mu o tym powiedziałem oniemiał. Próbował udawać, że się cieszy tak dużym awansem, ale nie był w stanie powstrzymać drżenia ciała.

- Rozumiem, że masz obawy. Przejęcie dowództwa w tak młodym wieku nie jest proste. Mimo wszystko mam nadzieję, że podejmiesz się tego wyzwania. Twoi przyjaciele w ciebie wierzą, ja w ciebie wierzę, teraz wystarczy, abyś i ty to zrobił, a w tym pomogę ci ja oraz doświadczenie, które zdobędziesz - powiedziałem chcąc, w jakiś sposób wesprzeć chłopaka, który strasznie pobladł w ciągu chwili.

- To takie nagłe...

- Nie zostajesz przecież nim już teraz. Najbliższy rok może dwa zamierzam cię przygotowywać do tej roli - pocieszyłem go, bo ten chyba myślał, że już w tym momencie ma mnie zastąpić. Na szczęście, gdy uświadomiłem go, że nie jest znowu tak źle, odetchnął z ulgą i nawet lekko się uśmiechną. - Ale nie myśl, że będzie lekko, to że nie masz nogi nie będzie dla ciebie żadną wymówką, a raczej powodem, dla którego powinieneś więcej trenować - dodałem, aby znowu przypadkiem nie osiadł na laurach. Chłopak od razu pokiwał energicznie głową i uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Czyli jednak awans mu się spodobał.

- Możliwe, że porozmawiam z Hanji, aby zrobiła dla ciebie lepszą protezę - dodałem, zerkając na jego metalowego kikuta. Gdyby nie fakt, że chłopak był kaleką, już dawno wyciskałbym z niego wszelkie soki, bo chłopak miał potencjał, w postaci mózgu, czego nie dało się tak łatwo zastąpić, jak poprawić swoje umiejętności fizyczne.

***********

Pov Alison

W skrzydle szpitalnym leżałam już trzy dni i o trzy dni za długo. Na szczęście przede mną miała być ostatnia doba i mogłam się stąd wynieść. Okropnie mi się nudziło, Levi jak i pozostali przygotowywali się do misji odbicia muru Marii, oraz zajmowali się innymi sprawami, przez co spędzałam większość czasu sama, lub z Izabel, która jednak większość swojego czasu to spała. Chciałam już móc zobaczyć jak raczkuje, czy też zaczyna uczyć się chodzić i mówić, ale wszystko to było przede mną. Cieszyłam się więc tym, co mam teraz, bo rosła w zastraszającym tempie i obawiałam się, że mogę przeoczyć jakiś ważny moment, który już nie wróci. Izabel była ruchliwym dzieckiem i próbowałam już się poruszać, ale zamiast do przodu szła do tyłu.

Na szczęście ostatniego dnia mojego pobytu w szpitalu towarzystwa postanowiła dotrzymać mi Historia. Bardzo cieszyłam się, że znalazła dla mnie trochę czasu, chociaż jako królowa zapewne nie miała go zbyt wiele. Od momentu, w którym jednak usłyszałam, że moja przyjaciółka została królową, z głowy nie opuszczał mnie pewien pomysł, uznałam, że to był dobry moment, aby się w końcu nim podzielić z dziewczyną.

-... Wiem, że masz dużo teraz na głowie, ale mam do ciebie prośbę. Możesz to potraktować jako spłatę długu, z Erwinem jakoś sobie poradzę. Jeśli jednak nie będziesz w stanie tego zrobić, to zrozumiem - zaczęłam dosyć niepewnie, moja prośba nie była czymś łatwym do zrealizowania.

- Nie obijaj w bawełnę, aktualnie jest mało rzeczy, których nie mogę zrobić, więc proś o co chcesz, a o Smitha też nie musisz się martwić - powiedziała, uśmiechając się do mnie szeroko oraz zachęcając do kontynuowania.

- Chodzi o podziemia. Byłaś już tam i widziałaś tych ludzi, a w szczególności dzieci, które się tam urodziły często z winy rodziców. Nie zasługują na takie życie. Może mogłabyś pozwolić przynajmniej dzieciom wydostać się na powierzchnię. Niebawem odbijemy mur Marii, z pewnością przydadzą się ręce do pracy...

- Nie musisz mówić nic więcej. Myślałam już o tym i również chce im pomóc. Myślałam o założeniu sierocińca, gdzie moglibyśmy pomóc takim dzieciom się zaaklimatyzować i wieść lepsze życie. Można by to zrobić przy fermie, pomagałyby przy pracach rolnych i przy zwierzętach - powiedziała blondynka, przerywając mi, ale to nie było ważne. Byłam przeszczęśliwa, słysząc jej odpowiedź. Mimo że miała tyle na głowie, pomyślała nawet o tym.

- To świetny pomysł! Cieszę się, że też już o tym myślałaś. Jeśli będziesz potrzebowała kogoś do pomocy, ja jestem chętna.

- Na razie musisz wyzdrowieć i z tego, co pamiętam, razem z kapitanem macie już własne plany. - Mówiąc to nawiązała, oczywiście do naszej herbaciarni, którą planowaliśmy otworzyć.

Wspominałam jej oraz pozostałym o tym, dzień po moim przebudzeniu oraz odwiedzinach Alexa. Mój brat przyniósł nam szokujące informacje, które potrzebowaliśmy przetrawić, ale gdy spotkaliśmy się już następnego dnia, było dużo lepiej. Opowiedziałam im o moim marzeniu. Widać było, jak bardzo cieszą się moim szczęściem. Nie ukrywali zaskoczenia, to nie było w końcu do mnie zbytnio podobne, ale widać było, że są równie mocno podekscytowani co ja.

- Będziemy mieli gdzie opijać udane misje - powiedział Jean, na wieść o moich planach.

-To będzie herbaciarnia, a nie bar - zwrócił mu uwagę Levi.

- Jak chcecie się gdzieś napić, to, mimo że zamknęliśmy naszą knajpę, wciąż mamy kilka butelek wina z ładnym rocznikiem - zaproponował Eric. To był jednak ostatni dzień, kiedy Alex i jego przyjaciele byli u nas. Mieli swoje obowiązki w podziemiach, ale obiecali, że wpadną na otwarcie naszego lokalu.

Bezdech  ~ Levi x OCWhere stories live. Discover now