Rozdział 22 ~ Proszę zostań

87 11 5
                                    

(2366 słów)

Pov Levi

Z tego, co Hitchi mi powiedziała, biliśmy już prawie na miejscu, zarządziłem więc chwilę przerwy. Jechaliśmy blisko godzinę bez przerwy galopem i my i konie były już lekko zmęczone. Cała ta podróż była dodatkowo niekomfortowa przez to, że nie jechałem sam. Dziewczyna niczym boa dusiciel zaciskała mi się na brzuchu swoimi kościstymi rękoma. Rany, które miałem w okolicach żeber dawały o sobie znać z dwukrotną siłą. Ucieszyłem się wiec, gdy mogłem się od niej odsunąć i złapać oddech. Spojrzałem też na Alison, aby sprawdzić jak, ona się trzyma i niestety nie było najlepiej. Jak tylko ogłosiłem przerwę, poprosiła Sashę o przytrzymanie Roxi i oddaliła się od nas kawałek, aby usiąść pod drzewem w cieniu. Nikt nie pytał się jej, jak się czuje, każdy wiedział, że nie jest najlepiej. Jedynie Hitchi i Marlo zerkali na nią ukradkiem. Nie spodziewałem się jednak, że dziewczyna z żandarmerii na poważnie zainteresuje się stanem Yagami.

- Jeśli chcesz, możemy zabrać Alison w bezpieczne miejsce. Wiem, że nie masz powodu mi ufać, a ja nie mam powodu, aby robić coś dla was, jednak zrobię to dla Annie. Mam u niej dług, spłacę go w ten sposób. Leonhart i Yagami się przyjaźniły, nawet jeśli Annie okazała się być tytanem, jestem pewna, że ich relacje nie były udawane - zaskoczyły mnie słowa blondynki i nie powiem, że nie kusiło mnie, aby skorzystać z jej oferty. Znałem jednak Alison na tyle, aby wiedzieć, że się na to nie zgodzi. Z bólem serca więc odmówiłem. - Nie żałuj tylko tej decyzji później - powiedziała dziewczyna, po czym odeszła ode mnie kawałek. Po jej słowach poczułem na nowo niepokój i nieprzyjemny uścisk żołądka, przypominający mi o zdarzeniu zeszłego dnia. Ponownie spojrzałem na Alison, która siedziała pod drzewem z zamkniętymi oczami i na jej maskę, która skrywała pod sobą okropną bliznę.

Może jednak zmusić ją do tego, aby zrezygnowała z tej misji? Nie będzie mnie za to nienawidzić już zawsze. Będzie zła, ale się pogodzimy jak zwykle. Powinna zrozumieć moją troskę o nią. Nie zniósłbym więcej widoku jej cierpienia.

Wiedziałem, że muszę z nią porozmawiać i wiedziałem, że ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Zanim jednak się na nią odważyłem, postanowiłem omówić razem z Arminem i Jeanem kwestię przejęcia punktu kontrolnego. Naszą rozmową zaciekawił się Marlo, którego najwyraźniej zdziwił fakt, że chcemy atakować, a nie prześlizgnąć się niezauważeni.

- Jak byśmy mieli przejść z końmi po cichu niezauważeni? - Zwrócił mu uwagę Kirstein, na co grzybo-głowy nieco się zaczerwienił z zawstydzenia.

Dalej kontynuowaliśmy naszą rozmowę, aż doszliśmy do wniosku, że najlepsza będzie dywersja i atak z zaskoczenia. Zostało więc nam już tylko ruszać, jednak zanim to czekała mnie rozmowa z Yagami. Podszedłem do niej. Jej oddech był równomierny, spała. Uklęknąłem obok niej na jedno kolano i położyłem rękę na jej ramieniu, aby ją obudzić. Od razu otworzyła oczy. Widziałem w nich strach, jednak po chwili on zniknął.

- Ruszamy już? - Zapytała, przecierając oczy jedną ręką, drugą oparła o ziemie, aby w stać.

- Tak... ale ty zostaniesz - powiedziałem niepewnie, obawiając się reakcji dziewczyny, ta jednak przyjęła to nad wyraz spokojnie.

- Potrzebujemy kogoś na tyłach? - Zapytała, nie rozumiejąc do końca, o co mi chodzi, co wcale mi nie pomagało. Wstała z ziemi i otrzepała tyłem z piachu i trawy.

- Nie, zostaniesz z Hitchi i Marlo, eskortują cię do miasta, gdzie powinna być jeszcze Hanji.

- Nie rozumiem, mam jej coś przekazać? - Dopytywała dziewczyna, a ja musiałem przyznać, że wysłanie jej pod pretekstem dostarczenia informacji byłby świetnym pomysłem, jednak za późno na to wpadłem. Dziewczyna zauważyła moje zawahanie i w końcu zrozumiała, o co mi chodzi.

Bezdech  ~ Levi x OCWhere stories live. Discover now