Rozdział 26 - Inny Mężczyzna

1.9K 107 110
                                    

Camilla

- Pierdolisz? - Wykrzyczała moja przyjaciółka. Siedziałam z nią i Harrym w naszym salonie. - Okradłaś Nicka z dziesięciu miliardów dolarów?

- Czemu to zrobiłaś? - Wtrącił blondyn.

- Zdradził mnie z jakąś kurwą, więc obiecałam mu robić pod górkę w życiu. - Oparłam się niewzruszona o oparcie kanapy. - Młoda, rób baner. Będziemy chodzić po Miami z jakimiś wyzywającymi go hasłami.

- Spoko! - Powiedziała uciekając z salonu i idąc najprawdopodobniej do mojego pokoju, by wykonać prośbę.

- Cam, zastanów się.

- Nick mi nic nie zrobi. Jest podporządkowany jak piesek, mimo że jestem na niego zła.

- Zaatakowałaś go z najmocniejszego punktu. Widziałaś, że dla niego dziesięć miliardów to nic. - Ta. Nie mogłam uwierzyć, kiedy na jego koncie zobaczyłam sto pięćdziesiąt sześć miliardów a ja ukradłam marne dziesięć. Mogłam wziąć wszystko. - Nie masz pomysłu, co dalej robić.

- Oj tam. Wymyśli się coś po drodze.

- Tylko pamiętaj. Sprawdzaj źródła.

Nicholas

- Nie obchodzi mnie to do cholery! - Wykrzyczałem do swojej sekretarki - Masz znaleźć ten artykuł. Dosłownie od tego zależy moje życie!

- Właściwie to nie tak dosłownie. Może Pan znaleźć inną. - Zaproponowała szybko, ale po błysku w moim oku dostrzegła, że to nie jest najlepszy pomysł. - Tak, jasne. Znaleźć artykuł.

Znowu zasiadła do pracy. Rozluźniłem się odrobinę i wkroczyłem do swojego gabinetu. Cały ten tydzień bez mojego słonka był kompletną udręką a to dopiero początek. Miałem w planach orzeźwić się jedną z moich Whisky, ale na moim krześle siedziała ta wstrętna zdradziecka twarz.

- Część kochanie. - Przywitała wstając z mojego krzesła.

Podeszła do mnie kręcąc tą dupą, że prawie wyleciała z okna. Ja pierdole. Ona na prawdę myśli, że po tym mogę ją od tak przelecieć?

- Marie! Miałaś powiedzieć sprzątaczce, żeby wyniosła śmieci z mojego gabinetu. - Krzyknąłem.

- Oj no nie bądź taki. - Uwiesiła się na mnie tak jak robiła to Cam, ale Camilla robiła to słodko a ona tylko mnie obrzydzała i nie złapałem jej w talii. Na Cam mi zależało. Nie chciałem żeby chociażby upadła i zadrapała sobie kolano, ale Beth? Niech najlepiej skoczy z dachu. - Słuchaj, to jest korzyść dla nas obu. Ja zostaję twoją dziewczyną a ty masz darmową laleczkę do pieprzenia.

- Kijem bym Cię nie tknął.

- Przestań już. - Ledwie wykrzyczała wreszcie sama utrzymując równowagę. - Conny na Ciebie nie zasługiwała. To córka Blaise'a do cholery!

- Nie obchodzi mnie to jak ma na nazwisko i lepiej żebyś zwracała się do niej z szacunkiem, bo gdybyś nadal tu pracowała, byłaby twoją przyszłą szefową.

- Co ona niby ma czego ja nie? Wygląd? Nieprawda, bo jestem tysiąc razy ładniejsza. Pienią...

- Chyba masz za duże ego. - Przerwałem ten okropnie zapowiadający się monolog. - Nie dorastasz jej do pięt. Więcej makijażu nie dało się nałożyć? Ona nawet go nie używa a jest piękniejsza. - Nie chciało mi się już nawet komentować tego, że chciała porównać ich majątek. - A teraz wypierdalaj z mojego gabinetu.

SunriseWhere stories live. Discover now