Rozdział 14 - Zakład

2.3K 134 75
                                    

Nie widziałam tego, ale słyszałam, jak jego pięści zaciskają się na kierownicy auta.

- Harry wie? - Spytał tak łagodnie, jak tylko umiał.

- Nie. Nikomu tego nigdy nie powiedziałam.

Hotel nie był daleko od Plazy. Autem to mogło być jakieś pięć minut, ale resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Bardzo dziwnej i niekomfortowej ciszy.

Po co ja mu to mówiłam?

Nick zaparkował auto na parkingu pod hotelem, ale żadne z nas nie wysiadało. Widocznie zamyślony oparł się o oparcie a ja nie miałam odwagi wysiąść pierwsza.

- Czym ja się niby różnie od niego? - Spytał nagle. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Przecież nie był jakkolwiek do niego podobny. - Ja też próbowałem.

- Jesteś dla mnie milszy. On chciał to zrobić na dziecku. Nie jesteśmy spokrewnieni. Nie robiłeś tego specjalnie. - wyliczyłam na palcach zdenerwowana, że w ogóle porównał się do niego w taki sposób. - I kiedy zaczęłam płakać, przestałeś.

Olałam strach i otworzyłam drzwi wysiadając. Przestał z własnej woli. siedemnaście lat temu miałam szczęście, że akurat ktoś do niego przyjechał i przestał. Nick zrobił to, bo widział, że płakałam. Nikt nie musiał go powstrzymywać.

Po chwili usłyszałam dźwięk zamykanego auta i poczułam, że otacza mnie swoim ramieniem, gdy wchodziliśmy do holu.

Nadal w ciszy wjechaliśmy windą na górę i weszliśmy do pokoju. Kiedy mężczyzna zamykał drzwi, ja uciekłam z jego uścisku i rzuciłam sobą na kanapę.

- Przez to miałbym Cię znienawidzić? - Spytał siadając obok mnie.

- Nie. Podzieliłam się z tobą moją tajemnicą. - Wyjaśniłam.

- Więc chyba teraz zostaje ja... prawda?

- Poczekam. 

Nick westchnął z ulgą. Mi też ulżyło, bo teraz już ktoś o tym wie. Może Blaise nie skończył tego co zaczął (na szczęście), ale wtedy byłam przewrażliwiona i wyznaczyłam sobie ten cel a ja zawsze dotrzymuje słowa.

Reszta dnia przeminęła nam strasznie leniwie. Właściwie to ja cały czas przeleżałam a Nick chodził po lokum. 

Następnym dniem była niedziela, więc przeleciała podobnie. Cały dzień opalałam się na balkonie i myślałam o uczuciach jakie żywiłam do Nicka. Definitywnie się w nim zakochałam. Może nie znienawidzi mnie po sądzie, ale może być odtrącony. W końcu trochę przyczyniłam się do interesów ojca.

Albo może będzie wyrozumiały i jednak czeka nas szczęśliwa przyszłość?

Wszystko byłoby prostsze, gdybym nie miała na nazwisko Conny.

***

  - Tato, nie jestem pewna, czy to się uda.
  - Bierz to i mnie nie denerwuj! Wiesz za ile i gdzie.

- Słonko - Wyszeptał łagodny głos - Wszystko gra?

- Mhm. - Wymamrotałam szukając wzrokiem zegara. - Która godzina?

Nick stał nade mną wyraźnie zmartwiony. Był w piżamie, co mnie cieszyło, ponieważ to znaczyło, że chociaż próbował spać. Na pewno nie spał, bo był za bardzo rozbudzony, ale próbował.

- To nie jest ważne. Miałaś koszmar? - Nadal szeptał, ale bardzo łagodnym tonem. Lekko tym zdezorientowana pokiwałam głową. - Chcesz, żebym poszedł spać z tobą?

- Nie, dziękuję. - Odpowiedziałam tak samo jak poprzednim razem przekręcając się plecami do niego.

- Wydaje mi się, że chcesz. - Słusznie. - Ale nie zrobię tego, jeżeli nie powiesz mi tego wprost.

SunriseWhere stories live. Discover now