Rozdział 22 - Powrót

2.5K 136 46
                                    

Opowiedziałam mu wszystko. Począwszy od tego, że Madison wydała jakieś piętnaście tysięcy dolarów i zapełniła samochód ciuchami, więc ja musiałam wracać pieszo a kończąc na zaśnięciu obok niego.

- Wkurwiłaś się na mnie o zakład a po weekendzie wylądowaliśmy razem w łóżku. Ciekawie.

- Powiedziałeś, że nie potrafisz zasnąć beze mnie. To był fakt, o którym oboje wiedzieliśmy.

- Racja. To wszystko? - Upewnił się a ja kiwnęłam głową. - Więc co chcesz wiedzieć o Lucy?

- Wszystko. Począwszy od tego jak się poznaliście.

- W szkole. Wyrzucili mnie z poprzedniej, więc tak wyszło, że przeniosłem się do jej klasy. - Prawie zakrztusiłam się śliną, kiedy usłyszałam, że wielkiego Nicholasa Feala wyrzucili z jakiejś szkoły. - Dawała mi korepetycję z matematyki.

- Jesteś właścicielem połowy Miami a nie umiałeś w matematykę?

- Nadal umiem tylko podstawy. - Wzruszył ramionami a ja parsknęłam.

- Opowiesz mi w czym i jak dokładnie się zakochałeś?

Nick przez chwilę zastanawiał się nad moim pytaniem. Chyba myślał o tym, który to mógł być moment.

- Właściwie to pierwszym razem było to, kiedy widziałem ją świeżo po treningu. - Wspomniał a na jego twarzy pojawił się uśmiech. - W luźno związanych włosach, sportowym staniku i krótkich spodenkach.

- Trenowała dla figury czy jakiś sport? - Spytałam zaciekawiona. Nick akurat skręcał, więc spojrzał na mnie przelotnie kątem oka.

- To i to. Lubiła boks. W szkole była dowodem na to, że można wszystko osiągnąć, ale czasami trzeba więcej czasu. - Spytałam go dlaczego, na co on uśmiechnął się szerzej. - Trenowała jakieś pięć lat. Aż dostała się na zawody i zdobyła złoty medal. Jej rodzice nie mogli się nią nachwalić przez kilka miesięcy.

W sumie kiedyś miałam podobnie. Nie trenowałam nigdy boksu ani nie pojechałam na żadne zawody, ale kiedyś przyjaciele mówili na mnie "Chodzący dowód na to, że wszystko się kiedyś ułoży". Robili tak, bo byłam po prostu chodzącą depresją a raz, nagle stałam się najbardziej radosną osobą w Miami. Z dnia na dzień podniosła mi się samoocena, trochę ego, stałam się optymistką i każdy myślał, że życie mi się ułożyło.

Prawda była taka, że po prostu zrozumiałam, że muszę się nauczyć ukrywać to, jak bardzo jest źle. I tak nikt mi nie umiał pomóc. Udawanie szczęśliwej było jedynym, co mogłam zrobić.

- Jakie miałeś relacje z jej rodzicami?

- Cudowni ludzie. Co roku zapraszali nas na święto dziękczynienia. Byli dla mnie jak drudzy rodzice. Właściwie to od nich wiem większość rzeczy o Lucy. - Zrobił przerwę i ponownie spojrzał na mnie kątem oka. - Możliwe, że Ci się to nie spodoba, ale czasami was do siebie porównuje.

- Na przykład?

- Na przykład nie macie tych samych ulubionych pór roku. Lucy kochała klimaty zimy a ty gustujesz w jesieni.

Nie wiem skąd, ale Nick wiedział o mnie wszystko. Nawet takie drobne sprawy jak ulubiona książka lub co bym wybrała w "co wolisz". Na 90% byłam pewna, że wie to od Madi, ale ona udawała, że nie ma z tym nic wspólnego.

- Jak zginęła? - Spytałam niepewnie kładąc dłoń na jego udzie. Wiedziałam, że uśmiech zniknie, ale musiałam wiedzieć. Złapał mnie za rękę i zaczął ją głaskać.

- Przeze mnie. Pokłóciliśmy się. Wiesz, że lubię mieć Cię na oku. Tak samo było z nią. Lucy miała większe pretensje o to niż ty. Chciała więcej swobody. - Też tego nie lubiłam, ale Harry mnie ostrzegał o niebezpieczeństwach związanych z byciem dziewczyną Nicka, więc nie zwracałam mu uwagi. Zjechał na stację benzynową. Inną niż ta do której zjechaliśmy ostatnio. - W złości wszedłem na ulicę nie rozglądając się. Akurat nadjeżdżało auto z dużą prędkością i gdyby Lucy mnie nie zepchnęła z drogi, to mój pogrzeb odbywałby się tamtego dnia

SunriseWhere stories live. Discover now