Mam nadzieje, że kiedyś się jeszcze spotkamy

764 16 11
                                    

Siedziałam w domu, nic nowego. Jedyne moje zajęcie w Krakowie to mogłoby być uczenie się. A to było ostatnie na co miałam ochotę. Nie rozumiałam za bardzo pomysłu zabrania mnie tutaj. Będę robić dokładnie to samo co w Warszawie tylko, że tutaj. Pomijając spotykanie się z Michałem, Natalia i chłopakami. Czyli po prostu siedzieć w telefonie lub słuchać muzyki. Okazjonalnie jak mi się zachce to sprzątać. Ale tutaj nie było za bardzo co. Wszystko jest w takim stanie jakim go zostawiłam. Schludnie pościelone łóżko, wytarte kurze, umyta podłoga i wiele innych. Można się zastanawiać czemu to zrobiłam, nie nie zachciało mi się. Rodzice po prostu stwierdzili, że jak nie posprzątam to nigdzie nie pojadę. Co dla perspektywy innych osób mogło śmieszyć dla mnie nie było. Wiedziałam, że jak to mówili to byki śmiertelnie poważni i nawet takiego czegoś by mi nie odpuścili.

Leżałam w łóżko zakryta kołdrą i wpatrywałam się w sufit. Robiłam tak już conajmniej pół godziny i wsłuchiwałam się w to co się dzieje na dole w domu. Nie widziałam co mam robić, może szukać nowego zatrudnienia? W końcu się dowiedzieli i nie byli z tego powodu zadowoleni. Pewnie odemnie tego oczekują. Nie wiedziałam co mam zrobić by wrócić z powrotem do Warszawy, a może nic?

Mówiłam, że ucieczka nie wypali. Nie miałam żadnego planu co do tego. Nie chcialam się bawić w kotka i myszkę tylko to rozwiązać normalnie. To jest w końcu moje życie w końcu moje życie. Zdałam sobie sprawę, że po prostu się ich bałam. Matki mniej, ale ojciec? To chodzący wulkan z którego wypłynie zawsze lawa gdy mu się coś nie spodoba. Pewnie mi już nawet nie ufają i nie pozwolą wrócić. Nie wiem jak to ma wyglądać, nie chce się tu męczyć ale nie umiem się sprzeciwić. Gdyby był tu Michał było by owiele łatwiej. On jest specem od łamania reguł i zasad w przeciwieństwie do mnie.

Westchnęłam ciężko przypominając sobie o chłopaku. Tęskniłam za nim już. Nie minęły dwa dni nawet. To jest strasznie dziwne uczucie. Nie zdawałam sobie sprawy ile można poczuć do drugiego człowieka dopiero gdy zdałam sobie z tego sprawę na własnej skórze. Wypadało by napisać do Natalii i ją poinformować o tym, gdzie się znajduje i dlaczego. Chociaż znając Michała już to powiedział jej jak i chłopakom. Może właśnie obmyślają plan jak mnie uratować?

Zaśmiałam się cicho z własnej głupoty. Opisuje pobyt tu jak najgorsza rzecz na świecie, a przecież mam prąd, wodę, ogrzewanie i tym podobne. Ale te wszystkie rzeczy nie przysłonią tego, że rodzina Mazurskich jest po prostu popsuta. Matkę można było by uwolnić ze szponów ojca ale sam on? Pamiętam był taki od zawsze i nic się w nim nie zmieniło. Adam Mazur jest taki sam i będzie taki cały czas. Zimny, chłodny i nie czuły. Nie dałabym się nabrać na tłumaczenie, że robi to wszystko dla mojego dobra. Gówno prawda. Tylko po to by poczuć władze nad innym człowiekiem, że jest od innego stworzenia lepszy. Nic się w nim nie zmieniło i od dawna już go nie traktuje jak ojca.

A matka? Jest zmanipulowana ojcem. Zawsze mu przytakuje bo nie chce go stracić, stara się udawać dobrą żonę i matkę, a nigdy nie potrafiła stanąć w mojej obronie. Nawet gdyby się dowiedziała, że ojciec ją zdradza pewnie by po prostu zacisnęła usta w cienką linie i to zaakceptowała. Byle by nie stracić tego gnoja. Nie wiedziałam jak jej pomóc, wszystkie moje chęci by pewnie zgłosiła do ojca, a ten by wziął sprawy w swoje ręce. Nigdy nie użył wobec mnie przemocy fizycznej, ale za to psychicznej która jest na tym samym poziomie co fizyczna. A może nawet bardziej bolesna, bo siniaki przynajmiej się zagoją. Nie wiem, nie chce wybrać co gorsze, a co lepsze. Obie są tak samo krzywdzące.

Westchnęłam głośno. Czemu ta rodzina musi być tak popierdolona? Czemu nie mogłam się urodzić w normalnej, zdrowej?  Zawsze byłam jedynaczką żałuję, że nie mam rodzieństwa. Z taką siostrą czy bratem czas by leciał szybciej i byśmy mogli się wspierać w trudnych sytuacjach. Bo od rodziców nie mogę tego oczekiwać.

Poleżałam jeszcze chwilę bo spokój zakłuciła mi matka krzycząca z dołu moje imię. Zdziwłam się. Jednak nie zapomnieli, że żyje?

Wstałam leniwie z łóżka. Rzadko czegoś odemnie chcieli więc to była jakaś dodatkowa atrakcja. Wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach na dół schodząc do kuchnii w której wiedziała matka. Podeszłam cicho do niej czekajac na to co ma mi do powiedzenia. Spojrzała się na mnie i zaczęła.

- Melanio, pójdziesz mi do sklepu kupić parę rzeczy. Masz tutaj kartkę z tymi artykułami i pieniądze. - powiedziała wracając wzorkiem do przepisów z książki kucharskiej.

Wzięłam bez słowa kartkę oraz banknot kierując się na górę by ubrać bluzę. W końcu był luty. Wzięłam szybko bluzę, popsikałam się jeszcze jakimiś perfumami, pomalowałam moje usta błyszczykiem i wyszłam z pokoju. Nie szłam przecież na rewię mody tylko do zwykłego sklepu. Poza tym nie mialam żadnych znajomych, a tymbardziej wrogów by mieli się śmiać z mojego wyglądu, wyglądałam normalnie. Założyłam buty oraz kurtkę i wyszłam z domu. Odrazu trafiło do mnie lutowe powietrze i przede wszystkim zimne. Najblizszy sklep miałam dwiedzieścia minut drogi. Po przejściu kilku metrów zaczęłam siebie przeklinać w głowię, że nie ubrałam się cieplej. Chciałam mieć to po prostu z głowy.

Bieganie nie wchodziło w grę, cały chodnik był oblodzony i prędzej bym liczyła odszkodowanie niż to czy mi starczy pieniędzy na produkty. Szłam powoli obserwując dzieci, ludzi oraz zwierzęta. Uroczo się oglądało małe maluchy bawiące się na śniegu lub lepiące bałwana. Uśmiechnęłam się na to. Mieli jeszcze całe życie przed sobą, nie zdążyli popełnić jeszcze żadnego błędu. Nie zdają sobie sprawy jak życie jest ciężkie i może zaboleć. Z tego rozmyślania szybko dotarłam do sklepu. Rozpiełam kurtkę czujac jak ciepłe powierzę do mnie trafia.

Spojrzałam się na kartkę i zaczęłam szukać artykułów do jakiegoś ciasta. Idąc patrzyłam się na nią i nawet nie zdążyłam się zorientwać, aż na kogoś wpadłam.

Super Melania.

Spojrzałam w górę spotykając się z błękitnymi tęczówkami które się we mnie wpatrywały. Wpadłam na wyższego od siebie blondyna który patrzył na mnie zmartwiony, nawet nie zirytowany.

- Wszystko w porządku? - spytał swoim niskim, ładnym głosem zanim zdążyłam się odezwać.

- Em tak, dziękuję, że pytasz. To ja powinam raczej ciebie spytać bo na ciebie wpadłam. Przepraszam. - powiedziałam lekko zakłoptana.

Idiotka co nie widziała jednego człowieka na swojej drodze.

- Nic się nie stało - zaśmiał się cicho.

Uśmiechnęłam się lekko starając się go wyminąć ale był szybszy.

- Jak masz na imię? - spytał szerząc się.

Boże.

- Melania - odpowiedziałam cicho.

- Ładne imię - stwierdził wpatrując się we mnie.

- Dziękuję - odpowiedziałam uśmiechając się nieśmiało.

- Podasz insta? - spytał wpatrując się we mnie.

Wytrzeszczyłam oczy. Człowiek co mnie zna minutę. Chociaż dobrze by było mieć kogoś znajomego w tym mieście.

- Jasne.

Podałam chłopakowi instagrama. A on mnie zaobserwował

kacpiezz zaczął/zaczęła Cię obserwować.

- Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy Melanio - chłopak powiedział lekko prześmiewczo i po chwili już go nie było.

Co tu się stało?

Witam!
Nowy chłopak w życiu Melanii? Może wyjdzie z tego więcej niż przyjaźń?.. enjoy!

Jula<3

TEN CZAS | MATAWhere stories live. Discover now