Bip Bip Richie

27 2 0
                                    

- Bill to jest szaleństwo! - krzyknęła Bev zsiadając z roweru. Zsiadłam z roweru jak pozostali i przeszłam przez zniszczoną bramę.

- Billy może powinniśmy działać trzeźwo, a nie pod wpływem presji? - zapytałam

- Słuchajcie, nie pozwolę na to, żeby zginął kolejny Corcora, albo Betty, albo któreś z nas. Codziennie przychodzę do domu, gdzie nadal znajdują się zabawki Georgego, ja się bardziej boję wejść do mojego domu niż do tego pieprzonego nawiedzonego domu - powiedział, nawet się nie zająknął. Byłam z niego bardzo dumna.

- Wow- zdumiał się Richie

- Co? - spytała Bev I spojrzała na niego

- nie zająknął się- odpowiedzial wchodząc na schody

- zaczekajcie - wtrącił się Stanley, a każdy na niego popatrzył- powinien ktoś stanąć przed domem, na wszelki wypadek

- kto chce zostać? - zapytał jąkała. Każdy oprócz mnie i Bev uniósł rękę.

- Kurwa - zaklął Richie I upuścił bezradnie rękę. Bill zażądził, żeby wyciągać słomki. Najkrótszą wyciągnęłam ją, potem Eddie I Richie.

- uważaj na siebie - powiedziala Bev I mnie przytuliła. Podszedł do mnie Stanley i również przytulił. Weszliśmy do środka, pełno było pajęczyn i miało się wrażenie, że zaraz ten dom się zawali.

- czuję to - sapnął Eds, a ja złapałam go za rękę. Mocno ją ścisnęłam.

- nie oddychaj ustami - ostrzegł go Richard

- czemu?

- bo to zjadasz - zaśmiał się, a Eds musiał wyciągnąć swój inhalator

- Japa Richie - zawołałam I obdarzyłam go wzrokiem, żeby się zamknął, co poskutkowało. Podszedł do innego pokoju, wyrwał jakąś kartkę i niespodziewanie zaczął się trząść. - Ej Rich, co jest?

Nie odpowiedział, podeszliśmy do niego I zobaczyliśmy kartkę, która informowała o zaginięciu. Na kartce znajdowało się zdjęcie Tozier'a, a nad fotografią widniał napis ZAGINIONY

- Piszę, że zaginąłem - rzekł zrozpaczony

- Nie Richie, nie zaginąłeś - zaprotestował Bill próbując wyrwać kartkę z jego rąk.

- Nie widzisz? To moja podobizna, mój wiek, moje włosy, moje imię. Co się tutaj do chuja dzieje - zapłakał i zaczął trząść kartką. Bill wyrwał mu papier i złapał go za ramiona.

- Nie zaginąłeś, jesteś tu z nami. To się tobą bawi - rzekł Bill - Richie spójrz na mnie

Dalej ich nie słuchałam, puściłam rękę Eddiego I podeszłam do małej lalki, która leżała na podłodze. Podniosłam ją i wytrzeszczyłam oczy. To byłam ja. Ta lalka wyglądała tak samo jak ja i jeszcze na dodatek miała wbity mały nóż w klatkę piersiową. Obok znalazłam taki sam komunikat, że zginęłam, tylko, że pobrudzony krwią. Momentalnie pobladłam i wydałam zduszony okrzyk.

- C-c-chlopaki t-to ja, s-s-serio jestem n-n-nastepna - zajaknelam się I poczułam, że nogi mam jak z waty. Z szeregu wystąpił Bill łapiąc mnie za ramiona I potrząsnął mną lekko.

- Lils, nie jesteś następna. Słyszysz? - powiedział stanowczo Bill I mnie przytulił, odwzajemniłam uścisk. Nagle usłyszeliśmy cieniutki głos.

- Pomocy

Spojrzeliśmy po sobie i weszliśmy na zardzewiałe schody, złapałam rękę Eddiego. Po wejściu na piętro zobaczyliśmy Betty Rimpsom, która leżała na podłodze na końcu korytarza.

- Betty? - szepnęłam

- Rimpsom - Richie poprawił okulary na nosie.

- Lils uciakaj, on chce cie dopaść - wychrypiała i nagle coś ja wciągnęło do pokoju, przerażająco wrzasnęła. Przełknęłam ślinę.

- M-mówiłam - zajknelam się I pomału zaczęliśmy podchodzić do tego pokoju. Nawet nie wiem, kiedy Eddie mnie puścił. Weszliśmy do pomieszczenia, a drzwi się zamknęły z trzaskiem.

- Lil, chłopaki! - krzyknął Eddie I zaczął walić w drzwi, ale z drugiej strony.

- Eddie! - waliłam pięściami w drzwi tak mocno, aż mi całe poczerwieniały. Eddie wrzasnął i usłyszeliśmy jedynie huk - Eddie, odezwij się! - nie otrzymałam odpowiedzi. Znowu huk, zatrzasnęły się drugie drzwi, za którymi zniknął Richie.

- R-r-richie, otwórz drzwi - powiedział Bill I zaczął mocno szarpać za klamkę.

- Nie mogę! - wrzasnął z drugiej strony. Podeszłam do drugich drzwi i zobaczyłam w pokoju Eddiego, natychmiast tam weszłam, a drzwi się zamknęły. Wzdrygnęłam się.

- Eddie co ty tu robisz? Nie bawimy się w chowanego- oburzyłam się I podeszłam bliżej niego, ale momentalnie się cofnęłam, kiedy zobaczyłam jego oczy. Nie było w nich tego błysku tylko były bielsze niż zazwyczaj.

- Lilija, nikt cie tu niechce. Zrywam z tobą! - krzyknął I się zaśmiał histerycznie. Bardziej się wystraszyłam jego śmiechu niż tego co powiedział. Ale pamiętam, kiedy stracił siły, gdy się nie bałam, więc otrząsnęłam się I podeszłam bliżej niego, lekko się zatoczył do tyłu.

- HA i co już nie jesteś taki odważny, co? Doładowujesz się naszym strachem, ale ja się ciebie nie boję- zaśmiałam się, a on znowu się lekko zatoczył. Uśmiechnęłam się, bo miałam nad nim władzę. Nagle zrobił szybki ruch i chwycił mnie za szyje. Przymknęłam oczy, agdy otworzyłam już zamienił się w klauna. Muszę być odważna, nie bać się go.

- I co mi zrobisz? - wysyczałam, wiem, że igrałam z ogniem, ale już mnie pomału wkurwiał. Puścił mnie, a ja spadłam na posadzkę z wielkim hukiem. Cudem było to, że ta podłoga się nie rozwaliła. TO zaśmiało się przerażająco i gdzieś zniknął, a drzwi się otworzyły. Wyszłam stamtąd z uśmiechem na twarzy. Najpierw zobaczył mnie Bill I popatrzył na mnie jak na jakąś idiotke. Podbiegł do mnie i się przytulił. Zaraz potem z pokoju obok wypadł Richie bardziej przerazony ode mnie. Przytuliłam go z całej siły.

- chłopaki musicie przezwyciężyć ten strach. Ja się go nie bałam, ale za to on bał się mnie - zachichotałam - on się karmi waszym strachem. Jest bardziej potężniejszy, kiedy się boicie

- O-okej - powiedział Bill, usłyszeliśmy dźwięk i odwróciliśmy się do materaca, który stał przy ścianie, wylazł z niego Eddie.

- poplujemy? - spytał, a z ust zaczęła mu wypływać jakąś maź, która zaczęła wypalać podłogę, podbiegliśmy do trzech drzwi. Na pierwszym pisało NIE STRASZNE, na drugim STRASZNE, a na trzecim BARDZO STRASZNE. Podbiegliśmy do tych pierwszych, a Bill je otworzył.

- gdzie są moje buty? - usłyszeliśmy cichy szept, który dochodził z pokoju. Okularnik zapalił światło, a tam zastaliśmy Betty Rimpsom, która nie miała nóg. Tozier wrzasnął I zamknął drzwi.

- to nie jest prawdziwe - oznajmiłam

- Tak jak ten plakat nie był prawdziwy, więc i to nie jest, rozumiesz? - Bill potrząsnął lekko ramionami Toziera, kiwnął głową - gotowy?

- Nie - rzekł, a Bill nas wepchnął do pokoju. Nie było już tam Betty, tylko pusty korytarz.

- Gdzie Eddie? - spytałam, a wtedy rozległo się wołanie o pomoc. Pobiegliśmy w tamtym kierunku, a dochodzil on z dołu.

Nadzieja umiera ostatnia // Eddie Kaspbrak Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin