Kurwikleszcz

51 2 1
                                    

Obudziłam się o 6:30, wcześnie jak na mnie. Poczułam ciepło, odwróciłam się i zauważyłam Stanley’a . Zachichotałam.

- Stan, obudź się, dzisiaj ostatni dzień szkołyyyy – szepnęłam przedłużając „y”. Nagle otworzył szeroko oczy i wyszczerzył się jak głupi do sera. Wyskoczył z mojego łóżka i zaczął tańczyć po moim pokoju.

- Dzisiaj jest koniec tej pieprzonej budy!- ryknął i obkręcił się wokół własnej osi jak jakaś balerina. W jednej sekundzie wylądował na podłodze, bo potknął się o własne nogi. – Ale faza

- Wstawaj – wyciągnęłam rękę w jego kierunku i się zaśmiałam, gdy nie potrafił złapać mojej ręki – Idź się szykuj, a nie tańczysz jak tancerka na scenie. Zachichotał i poszedł do swojego pokoju się ogarnąć, a sama poszłam z rzeczami do łazienki. Przed ubraniem się, przejechałam sobie żyletką po brzuchu, nałożyłam opatrunek i założyłam bluzkę, po czym wyszłam z pokoju po plecak i zeszłam do kuchni. Tam już był Stanny.

- Zrobić ci coś do jedzenia? – zapytał się mnie mój brat nakładając sobie jajecznice

- Nie, dziękuje wezmę sobie jabłko – jak powiedziałam tak też zrobiłam – Braciszku, ja już idę. Widzimy się w szkole – oznajmiłam i wyszłam z domu. Szłam już tak chwile, stwierdziłam, że nie pojadę do szkoły rowerem, tylko się przejdę.

- Witam witam, a któż to taki? – podszedł do mnie nie kto inny jak Bowers, ale tym razem miał normalne oczy, więc uspokoiłam się choć trochę. – Poznałaś Patrick’a, prawda?

- Tak – skinęłam niepewnie głową

- No, więc ślicznotko. Pozostawiam cię z nim na parę minut, nie wyrywaj się, a nie będzie bolało – uśmiechnął się i sobie poszedł, a przyszedł Hockstteter i uśmiechnął się obrzydliwie. Zaczął do mnie pomału podchodzić, a ja odwróciłam się i zaczęłam biec. Najbliżej miałam do Tozier’a, więc mimo, że wszystko mnie już bolało to dalej biegłam. Za mną biegł przydupas Henry’ego i mnie doganiał. Gdy już byłam pod drzwiami okularnika, zaczęłam napieprzać w drzwi. Wiedziałam, że Richie jest w domu, więc zaczęłam jeszcze mocniej uderzać w drzwi frontowe. Usłyszałam szczęk otwieranego zamka i już po chwili ujrzałam w drzwiach okularnika, lecz również Patrick mnie złapał. Złapał mnie mocno za talię, jęknęłam z bólu.

- Puszczaj mnie kurwikleszczu – ryknęłam i zaczęłam się wyrywać. Na szczęście w domu była mama Tozier’a, więc gdy usłyszała hałas podeszła do drzwi.

- Co się do licha tu dzieje? – warknęła pani Tozier z kubkiem w ręku. Hockstteter chyba bał się konsekwencji, bo puścił mnie, jeszcze na dodatek z taką siłą, że upadłam mocno na wycieraczkę, zaklnęłam pod nosem.

- Lilija nic ci nie jest? – podszedł do mnie okularnik i pomógł mi wstać.

- Nie, nic mi nie jest – odpowiedziałam i spojrzałam na panią Tozier – dziękuje pani, że pani przyszła – wyszczerzyłam się

- Nie ma za co, zawsze służę z pomocą – kąciki jej ust wygięły się w uśmiechu, mrugnęła w moją stronę i śmiejąc się z nie wiadomo czego poszła w głąb domu.

- Chodź, bo zaraz się spóźnimy – powiedziałam i pociągnęłam Richie’go za rękaw. Po 6 minutach byliśmy już pod szkołą i rozdzieliliśmy się do klas.

Nadzieja umiera ostatnia // Eddie Kaspbrak Where stories live. Discover now