Wyznanie

44 2 3
                                    

Obudził mnie dzwoniący telefon, zwlekłam się z łóżka i pobiegłam odebrać.

- Halo? - mruknęłam sennie i przetarłam oczy

- Lili, weź chłopaków i przyjedźcie, proszę. To coś ważnego, pospieszcie się- powiedziała w szybkim tempie przerażonym głosem

- już dzwonie do chłopaków i przyjeżdżamy. Uspokój się troszeczkę, wdech i wydech - powiedziałam I się rozłączyłam, pobiegłam do pokoju Stanleya. Otworzyłam z impetem drzwi i wskoczyłam mu na łóżko.

- wstawaj, szybko Bev dzwoniła. Musimy do nie pojechać. No wstawaj! - krzyknęłam. Mój brat zerwał się jak poparzony.

- Co się stało?? - zapytał i obejrzał się po pokoju

- musimy szybko jechać do Bev - rzekłam i pobiegłam zadzwonić do chłopaków. Ubrałam się I razem ze Stanleyem pojechaliśmy po chłopaków, a potem do Bev. Dziewczyna zeszła ze schodów pożarowych.

- łaska, co się stało? - spytałam i przytuliłam ją na przywitanie

- musicie to zobaczyć

- więcej niż ostatnio? - wtrącił się Richard, a ja podeszłam do niego i uderzyłam go mocno w ramię. Oburzony okularnik syknął i coś burknął pod nosem. Skierowalismy się w kierunku jej mieszkania, ale Marsh nagle się zatrzymała.

- mój tata nie lubi gdy przyprowadzam chłopaków do domu- ostrzegła i spojrzała w naszym kierunku.

- Richie zostajesz - zaządzil Will i poszliśmy na schody

- A jak jej stary wróci? - zawołał za nami

- rób to co zawsze - odpowiedzial Stanley - zacznij gadać

Po chwili byliśmy w mieszkaniu dziewczyny i skierowaliśmy się do łazienki.

- kierujemy się do łazienki, a tam jest 89% zarazków i innych badziewi- szepnął spanikowanym głosem Eds. Złapałam go za rękę I lekko ścisnęłam. Beverly otworzyła drzwi, a cała łazienka była we krwi.

- A nie mówiłem? - znowu szepnął Eddie I wydał dźwięk jakby mu się cofnęło. Wyciągnęłam inhalator i zaciągnęłam się powietrzem, po tym znowu złapałam Kaspbraka za rękę. Weszliśmy głębiej do pomieszczenia.

- tata tego nie widzi, więc myślałam, że oszalałam - zapowiedziała rudowłosa

- Więc wszyscy oszaleliśmy- powiedział przyciszonym głosem Ben. Zabraliśmy się do pracy. Po godzinie łazienka była cała czysta. Wypchnęłam chłopaków za drzwi w kierunku wyjścia, a Bev I Bill jeszcze zostali w łazience. Specjalnie tak zrobiłam, żeby normalnie pogadali. Oczywiście, gdy już szliśmy przed siebie Richard musiał marudzić.

- Dłużej się nie dało? - zapytał jeżdżąc wokół nas

- zamknij się już- burknęłam prowadząc rower

- Tak, zamknij się- powtórzył Stanny przewracając oczami

- Rozumiem, leżącego się nie kopie. To nie ja ubzdurałem sobie, że jej łazienka wyglądała jak cipa z okresem - przystanął i przytrzymał się jedną nogą

- Richard, wstydź się- oburzyłam się

- ja tez coś widziałem - zaczął Bill, a wszyscy na niego spojrzalismy - widziałem Georga, była jak prawdziwy, ale później zamienił się w...

- klauna - przerwał Billemu Eddie, a każdy po kolei zaczął się sobie przyglądać, okazało się, że każdy widział to gówno. Oprócz Toziera.

- czy tylko dziewice mają te wizję? Dlatego nie widziałem tego gówna? - dodał swoje trzy grosze i oparł się na rowerze.

- Ja widziałam te wszystkie dziwne rzeczy przez dwa miesiące - rzekłam I spuściłam głowę

- Ej, a to nie auto Huginsa? - spytał się nas Eddie, a ja spojrzałam w tamtą stronę, gdzie patrzała reszta. Zamarłam, obok leżał rower mojego przyjaciela - Mike.

- Mike- szepnęłam i popędziłam w tamtą stronę. Przedarłam się przez liście i zobaczyłam jak Henry chciał uderzyć czarnoskórego chłopaka. Wzięłam kamień, rzuciłam go i trafiłam chłopaka w głowę.

- nieźle oko, Siostrzyczko- pochwalił Stanley, który przed chwilą przyszedł z frajerami.

- Dzięki- zaśmiałam się. Zaczekalismy na Hanlona, gdy będzie już bezpieczny i po przejściu na naszą stronę mocno go przytuliłam, odwzajemnił uścisk.

- spokojnie, obie wam dadzą. Trzeba tylko poprosić jak ja - powiedział Henry i złapał się za swojego przyjaciela - A zresztą Patrick już jedną prawie przeleciał- zarechotał, a gang Bowersa spojrzała w moim kierunku. Patrick obleśnie się oblizał. Eddie i Ben wydarli się I zaczęli rzucać kamykami w gang. Przyłączyliśmy się do nich.

- Wojna na kamienie! - ryknął okularnik, po czym dostał kamieniem w głowę. Zaczęła się rzucanka kamieniami i po chwili przydupasy Henryego uciekli w głąb lasu. Bowers leżał na ziemii. Pomału zaczęliśmy wracać, ale Richie się zawrócił.

- obciągnij tatusiowi dupku - krzyknął i pokazał mu środkowe palce. Zaśmiałam się.

- nie musieliście tego robić, teraz będzie was nękać- powiedział ze skruchą Mike

- I tak nas nęka- machnął ręką Tozier

- Tak, Witaj w klubie frajerów - oznajmił Eddie

*******

Umówiliśmy się, że spotkamy się na festynie jutro z rana. Zaprosiłam do siebie Eddiego. Stanley poszedł do Bill'a na noc. Weszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy na łóżku. Stwierdziliśmy, że obejrzymy jakiś film.

- Li, a to była prawda co wczoraj powiedziałaś? - spytał się Eddie wychodząc z łazienki. Spuściłam na dół głowę z rumieńcami.

- Tak- szepnęłam I zachichotałam. Podszedł do mojego łóżka I podał mi rękę. Chętnie ją przyjęłam i wstałam.

- ja też cie kocham - wyznał i pocałował mnie w usta. Od razu odwzajemniłam pieszczotę. - zostaniesz moją dziewczyną?

- Tak- zgodziłam się I go przytuliłam. Przebrałam się I zaczęliśmy oglądać film. Pod koniec filmu, zasnęłam.

Nadzieja umiera ostatnia // Eddie Kaspbrak Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon