32.

249 22 2
                                    

Kiedy tylko dostałem telefon do ręki poczułem straszna ekscytację jednak zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Musiałem podać hasło.

- Em... Toya! - krzyknąłem ale nie dostałem żadnej odpowiedzi więc jedyne co mogłem teraz zrobić to gapić się na ekran blokady.

Nie chciałem przeszkadzać mojemu właścicielowi więc postanowiłem uciąć sobie krótką drzemkę.

Oczywiście pomimo sporych chęci nie mogłem zmrużyć oka a na dodatek  dołu zaczęły dochodzić jakieś dziwne dźwięki. Postanowiłem zejść wreszcie na dół po hasło. Przecież co się może stać, ktoś tam tylko sprząta.

Powoi zwlokłem się z łóżka i spokojnie otworzyłem drzwi. Usłyszałem na dole jakiś dziwny hałas i to definitywnie nie był odkurzacz. Zaciekawiony wszedłem na schody i usiadłem na nich. Te odgłosy brzmiały trochę jak jęki ale nie te zwykłe typowe tylko takie... inne. Każdemu kwiczącemu dźwiękowi towarzyszyło dziwne mlaśnięcie a ja z każdą chwilą martwiłem się coraz bardziej. Wreszcie zebrałem się na odwagę i zszedłem w dół schodów. Kiedy dotarłem do połowy byłem w stanie zobaczyć salon. Zobaczyłem że meble były poodsuwane pod ścianę a cały środek wyłożono folią jednak nie to było najgorsze. Na środku pomieszczenia stało krzesło do którego było przywiązane to... coś, chociaż teraz wyglądał bardziej ludzko. wyglądał młodo, maksymalnie 25 lat, był dosyć chudy ale w miarę porządnie zbudowany. Teraz jego skóra przybrała blady, prawie biały kolor a ciemne włosy opadały mu na ostrą twarz. Jedyne po czym byłem w stanie go poznać to były jego oczy. Ten przeszywający wzrok poczułem kiedy tylko złapałem z nim kontakt wzrokowy. W tym samym momencie zarówno opierający się o ścianę Toya jak i Pan Sako który właśnie miał zamiar wymierzyć chłopakowi kolejny cios spojrzeli w moją stronę.

- O kurwa Hawks, mówiłem żebyś został w pokoju - powiedział zdenerwowany Dabi i jak najszybciej chciał przysłonić mi widok tak żebym nie mógł zobaczyć tej dosyć brutalnej sceny.
- Nie dałeś mi kodu do telefonu... ale to nie jest ważne, co tu się dzieje? - zapytałem.
- Em ja... to znaczy - zaczął białowłosy jednak brunet z tyłu mu przerwał.
- Kurwa Toya to nie pięciolatek, do jasnej cholery chociaż miej jaja mu powiedzieć w co go władowałeś - powiedział Pan Sako znowu uderzając siedzącego na krześle szatyna.
- Stop! - krzyknąłem wymijając mojego właściciela i stanąłem pomiędzy mężczyznami.

Zupełnie nie wiedziałem co we mnie wstąpiło. Może to z przyzwyczajenia, przecież odkąd pamiętam broniłem innych i często przez to dostawałem nadgodziny albo może to te jego oczy zaglądające wprost w moją duszę i umysł ale, coś kazało mi go bronić.

- Toya! Zabierz go - wycedził zimnym tonem zdyszany mężczyzna a mój wzrok natychmiastowo skierował się na mojego właściciela. Wystarczył mi ułamek sekundy i już wiedziałem że Toya nie zamierza wykonać polecenia.

Poczułem jak adrenalina zaczęła wypełniać całe moje ciało a jedyne na czym teraz skupiałem swoją uwagę to oczy mężczyzny w cylindrze.

- Jeśli pan powie czego pan od niego chce to to zdobędę tylko proszę go już nie bić, - powiedziałem pewnym i pełnym determinacji głosem.
- Pff - parsknął i odwrócił ode mnie wzrok - Słuchaj, nie mam kurwa pojęcia jaki masz interes w chronieniu jego dupska ale spoko, spróbuj, jak coś z niego wyciągniesz to możesz go sobie zatrzymać nawet jako psa - powiedział zdenerwowany i się wycofał - zapytaj go na początek z kąt zna adres i kto konkretnie to zlecił.
- Ale Atsuhiro ja... - zaczął Dabi ale znowu nie mógł dokończyć bo pan Sako subtelnie położył palec na jego ustach i oboje zaczęli przyglądać się moim poczynaniom.

Wtedy dotarło do mnie że właśnie znalazłem się sam na środku salonu z kimś kto jeszcze kilka godzin temu chciał... chyba mnie zabić a mój właściciel i jego kolega czekają aż wyciągnę z niego informację. Z braku pomysłu po prostu zwróciłem się twarzą do związanego chłopaka i pochyliłem się tak żeby patrzeć mu w oczy.

- Z kąt znasz ten adres kto ci kazał mnie zabić - zapytałem bez emocji ani w głosie ani na twarzy.
- Wal się - wycedził przez zęby i spuścił wzrok.

Kiedy tylko to zrobił zacząłem przyglądać się bardziej jego ciału. Chłopak miał na sobie tylko poszarpane spodnie więc miałem czysty wgląd na to jak wygląda jego ciało. Dokładnie przyjrzałem się jego bladej skórze i już po chwili wiedziałem wszystko co musiałem.

- Jesteś dziwką - stwierdziłem obojętnie i wyprostowałem się do pionu.

Chłopak nie zareagował i nadal siedział wpatrując się w zakrytą folią podłogę.

- Nie miałeś wyjścia prawda? Nadal nie masz - powiedziałem i poklepałem go delikatnie po policzku a on syknął z bólu i znowu spojrzał mi w oczy.
- Nie nazywaj mnie tak - wycedził łamiącym się głosem.
- Dobra, ale ty masz współpracować - powiedziałem stanowczo i na nowo się pochyliłem - powiedz co wiesz.
- ... zabiją mnie za to wiesz? - zapytał coraz bardziej rozdygotanym głosem.
- Czy tak czy tak byś umarł - powiedziałem nieco mniej stanowczo - nie znam tego faceta który cię właśnie okładał ani zupełnie nie wiem o co w tym wszystkim chodzi ale nie sądzę że wypuszczą cię w jednym kawałku jeżeli będziesz milczał. Z drugiej strony jeśli udało by ci się wrócić to czy na serio myślisz że jeśli powiesz że niestety nie dałeś rady wykonać polecenia to poklepią cię po pleckach i powiedzą "nic się nie stało"? - zapytałem a chłopak na nowo wbił wzrok w podłogę.

---

O cholibka, no powiem wam tak. To coś narodziło się przypadkiem i nie spodziewałam się że sprawy zajdą tak daleko ale będzie się działo. Dostałam zupełnie nowej weny i mam kompletnie inną wizję tej książki i myślę że może się wam spodobać. 

Spuszczony Z Łańcucha |mha| Dabi x Hawks +13Where stories live. Discover now