31.

242 28 8
                                    

|Hawks|

Toya i Pan Sako wyszli a ja nadal leżałem sparaliżowany strachem. Mimo to byłem ciekawy o czym chcą porozmawiać. Wyłoniłem się z pościeli i podszedłem do drzwi. Przyłożyłem do nich ucho i wtedy byłem w stanie usłyszeć ich rozmowę.

ja go kupiłem...
- Żartujesz sobie?
- Nie! Kupiłem go i w dupie mam co o tym myślisz. Tak wiem że "mogliśmy uratować ich wielu jeśli tylko to zaplanujemy" bla bla bla... wiem że to wbrew zasadom ale ja... musiałem go uratować... musiałem.
- Dobra... muszę tylko wiedzieć... czy kupiłeś go tylko ze względu na Kazu?
- Kupiłem go tak jak ona kiedyś kupiła mnie... nie rozumiem czemu wszyscy myślicie że chcę go wykorzystać...

Kiedy to usłyszałem doznałem szoku. "Kiedyś odkupiła mnie?" czy to znaczy że...

Wtedy do pomieszczenia wszedł Toya i stanął centralnie przede mną. Nie miałem pojęcia co robić. Czułem wtedy eksplozje emocji a w mojej głowie nagle zaczęły się kłębić tysiące pytań. Na szczęście w porę udało mi się opanować, nie wiedziałem czy mogę zaczynać taką dyskusje przy innej osobie, wolałem zostawić to na później i jedynie wypuścić z siebie emocje.

- Ja tak strasznie się bałem! A ty mnie zostawiłeś! - krzyknąłem rozdygotany i wtuliłem się w mojego... opiekuna. Faktycznie chciałem to zrobić ale to nie był mój priorytet. Przede wszystkim nie chciałem dopuścić żeby obca osoba widziała moje łzy. Nigdy nie chciałem ich nikomu pokazywać ale Kiedy Toya mnie kupił... miałem to kompletnie gdzieś bo... nie wiem. Chyba czułem się przy nim bezpiecznie.

- j-ja ja mogłem cię stracić - wyszeptał Dabi i mocno mnie przytulił - Tak strasznie cię przepraszam Hawks... - dodał a mnie przez to zalała kolejna fala emocji.

Wtulałem się w Toyę kilka minut aż wreszcie znudzony Pan Sako postanowił się wtrącić.

- To na prawdę piękny obrazek chłopcy ale nadal z tobą nie skończyłem Toya - wyburczał niezadowolony mężczyzna.
- Sako - stęknął Toya i wymownie spojrzał się na swojego kolegę.
- Dobra, niech ci będzie, pogadamy później. Przysłać ci kogoś żeby to ogarnął - zapytał kapelusznik i wyciągnął z kieszeni swój telefon.

Toya kiwnął lekko głową a potem znowu zastygł ze mną w objęciach.

...

Kiedy już skończyliśmy nasze czułości Toya wysłał mnie do mojego pokoju. Powiedział że nie muszę oglądać jak ci ludzie wszystko sprzątają i stwierdził że musze być bardzo zmęczony tym dniem.

Bardzo nie chciałem wracać do pokoju. To było oczywiste że chciałem teraz pędzić z moim... opiekunem jak najwięcej czasu. Miałem tyle pytań które krążyły moim umyśle.

Usiadłem lekko wkurzony na łóżku i oczywiście, jak to ja, uraziłem swoje skrzydło po raz setny. To było strasznie wkurzające. Nie mogłem latać ani nawet rozprostować skrzydła. W dodatku od pewnego czasu strasznie swędzi mnie to skrzydło ale nie mam jak go podrapać. Normalnie po prostu wyginałem je sobie do przodu i po sprawie ale teraz nie ma nawet na to opcji.

Mimo tej świadomości podjąłem kilka prób które znowu skończyły się bólem skrzydła. Ostatecznie się poddałem i przewróciłem się na łóżku na bok i tak leżałem dobre 5 minut. Na początku byłem bardzo wdzięczny za ten pokój, ale teraz to pomieszczenie wydało mi się być najnudniejszym miejscem świata. Nie miałem nic do roboty poza leżeniem i nudzeniem się.

- Pfffffff tragedia - westchnąłem cicho i przekręciłem się na brzuch. 

Zupełnie bez powodu wciągnąłem tyle powietrza ile tylko mogłem a potem krzyknąłem w materac ze znudzenia. Niestety nie zajęło mnie to na za długo bo powietrze szybko wypłynęło z moich płuc a ja musiałem na nowo wziąć oddech więc gwałtownie podniosłem głowę i wtedy do pokoju wparował Toya. 

- Co? Co się dzieje? - zapytał przerażony a mi zrobiło się głupio.
- Przepraszam... - powiedziałem ze skruchą w głosie i na nowo zatopiłem twarz w materacu.
- uff.. to dobrze że nic ci nie jest... musi ci się tu nudzić co? - Zapytał Toja patrząc na mnie z lekko szyderczym uśmiechem.
- No trochę - powiedziałem nie podnosząc twarzy z materaca.
- Eh no ekipa powinna wyjść za pół godziny. Dobra poczekaj tu chwile - powiedział i zniknął. Chłopak wrócił do mnie po kilku minutach i usiadł obok mnie - powiedz korzystałeś kiedyś z telefonu prawda? - zapytał patrząc na mnie jak na obłąkane dziecko.

Żeby uzmysłowić mojemu właścicielowi że aż tyle czasu w burdelu nie spędziłem podniosłem z wyższością jedną brew.

Wtedy Toya lekko się zmieszał i podał mi jego telefon - Masz, baw się, tylko postaraj się niczego nie zepsuć i będzie dobrze - Powiedział Toya i wyszedł z pokoju powoli przymykając do niego drzwi.

---


Spuszczony Z Łańcucha |mha| Dabi x Hawks +13Where stories live. Discover now