10.

710 58 5
                                    

Poszliśmy w ciszy do garażu, otworzyłem samochód i pokazałem Hawksowi że ma wsiąść. Chłopak stał przez chwilę nie ruchomo, wziął głęboki wdech... i wrócił do domu zostawiając mnie samego w garażu. Chwile mi zajęło przepracowanie tego co się właśnie stało ale po tym poszedłem za skrzydlatym.

Hawks nie poszedł daleko. Znalazłem go pod ścianą przy kanapie w salonie. Siedział przykurczając nogi tak że opierał brodę na swoich kolanach. Siedział i patrzył w podłogę. Doskonale wiedziałem że coś się działo w jego głowie jednak nie byłem w stanie poznać co. Postanowiłem przysiąść się do chłopaka i to właśnie zrobiłem. Hawks lekko się ode minie odsunął. 

Siedzieliśmy tak w ciszy we dwoje. Nie wiem czemu ale miałem wrażenie że to jest właśnie teraz potrzebne. 

|Hawks|

Nie wsiądę, nie ma kurwa opcji. Co jak mnie zawiezie z powrotem. to nie moja wina że zemdlałem a może moja? Nie nie nie, pierdole - pomyślałem i odwróciłem się na pięcie w stronę salonu a potem usiadłem skulony przy ścianie - niby zapewnia że chce mi dać "życie" ale co jeśli to gra. Nie znam go nawet trochę, to że udało mu się jakoś mnie przekonać do siebie to... właśnie, jestem tu dopiero jakiś 3/4 dzień a ja już mu ufam, jestem głupi. Nadzieja to szmata, wodzi człowieka za nos. Teraz jeśli mnie odwiezie to... nawet nie chcę sobie tego wyobrażać, ja nie chcę, ja nie chcę znowu tak żyć.

Wtedy zobaczyłem że Dabi dosiada się do mnie na co od razu zwiększyłem lekko nasz dystans. Mój właściciel na mnie nie napierał ani się nie odzywał, po prostu siedział. Wydawało mi się że czeka na mój ruch. Po dłuższym zastanowieniu zacząłem.

- Ja- ja nie chcę - zacząłem bez ładu.
- Że jechać samochodem czy jechać gdzieś gdzie są ludzie? - zapytał zdezorientowany.
- ... nie chcę tam wracać, wiesz? - zerknąłem na niego ze łzami w oczach.

Dabi zamilkł. Wydawało mi się że chce coś powiedzieć ale nie jest pewien swoich słów.

- Wiesz? Prędzej sam tam wrócę i spalę ten pierdolnik niż cię tam odwiozę - wyszeptał nieobecnie.

Wróci tam? Dziwnie to zabrzmiało, jednak zrzuciłem to na mój głupi mózg. Spojrzałem znów na Dabiego. Chłopak podniósł palec i wytworzył z niego mały niebieski płomyczek. 

Nie wiem co mnie tknęło ale rozwinąłem delikatnie skrzydło tak że moje najdłuższe piórko musnęło mojego właściciela po twarzy. Dabi natychmiast się odwrócił i przez to że zrobił to gwałtownie moje pióro wleciało mu do oka.

- Kurwa mać! - Krzyknął a ja się na nowo skuliłem - oj nie nie nie, przepraszam cię - zaczął i położył swoje gorące dłonie na moich ramionach.

Najpierw się mocno wystraszyłem ale potem zobaczyłem strach w jego oczach, nie był on duży ale jednak tam był, czemu on się bał? Wtedy przypomniały mi się twarze dziewczyn które się sprzeciwiały, ten niepokój, on miał podobny wyraz. Nie pewny tego co się może stać. Rozwinąłem swoje skrzydła i otworzyłem ciało po czym przytuliłem Dabiego do swojej piersi i owinąłem nas skrzydłami. Zrobiłem to tak instynktownie... co to jest. Poczułem że mięśnie chłopaka się rozluźniają. Zadziwiło mnie to co robię jednak Dabi też mnie zaskoczył. Do tej pory sprawiał wrażenie troskliwego ale surowego dziada a teraz? Rozlał mi się w rękach. Po chwili poczułem że chłopak obejmuje mnie rękoma i złączył je w koszyczek pod nasadą moich skrzydeł. Serce podskoczyło mi w piersi. Moje mięśnie zaczęły się spinać a nogi chciały się natychmiast zacisnąć, blokował je jednak Dabi. Wpadłem w lekką panikę a mój oddech mocno przyspieszył. Mój właściciel chyba to zauważył i dźwignął się na rękach. Kiedy to się stało złapaliśmy kontakt wzrokowy, miał lekko przymknięte, obojętne oczy i delikatnie rozchylone usta wydawało mi się że na fragmentach bladej, nie naruszonej skóry dostrzegałem lekki rumieniec. Przyznaję że większość facetów jakich widziałem w swoim życiu to były tłuste, świńskie przegrywy, czasami zdarzali się też tacy porządniejsi jednak żaden z nich nie dorównywał tej specyficznej urodzie którą właśnie miałem przyjemność oglądać. 

- Wybacz... - powiedział szybko podnosząc się na równe nogi - nie powinienem naruszać twojej przestrzeni... ja wiem że nie zmieni to twojego strachu do mnie ale chcę żebyś wiedział że niczego ci nie zrobię bez twojego zezwolenia. Nie po to tu jesteś.

Kiedy Dabi wstał zasłoniłem usta dłonią tak że chłopak przede mną widział spód mojej dłoni. Kiedy chłopak skończył mówić wyglądał jakby coś dostrzegł a potem podał mi rękę żebym wstał. Nie ufnie zdjąłem rękę z ust i przyjąłem pomoc od mojego pana. Ten natychmiast poderwał mnie na równe nogi i przybliżył chwytając mnie w talii po czym pokazał spód mojego nadgarstka.

- Dorzucę jeszcze do obietnicy o tym że cię nie odwiozę to że zrobię wszystko abyś nie musiał się tak traktować - powiedział delikatnie przejeżdżając kciukiem po licznych bliznach od wbijanych paznokci po czym mnie puścił.

Dabi zostawił mnie samego a sam skierował się do garażu.

- P-poczekaj na mnie! - krzyknąłem i podbiegłem do chłopaka - jadę - powiedziałem z wyraźną pewnością w głosie.
- Co?
- No jeśli to ci nie przeszkadza to mogę jechać - powiedziałem kurczowo łapiąc się za materiał na moim ramieniu.

Dabi jedynie uśmiechnął się i zabrzęczał kluczykami po czym ruszył do garażu. Kiedy oboje tam weszliśmy mój właściciel otworzył drzwi pasażera i z lekkim ukłonem zaprosił mnie gestem ręki do środka. Szybko i nie zbyt zgrabnie wszedłem do środka i usiadłem na lekko chłodnej tapicerce. Biało-włosy obszedł szybko samochód i wziął na miejsce kierowcy. Wtedy maszyna lekko zaszumiała po czym silnik zaczął mruczeć jak marzenie a drzwi garażowe powoli zaczęły się podnosić. Już po chwili jechaliśmy ulicami miasta. Gdyby nie ryk silnika w samochodzie była by zupełna cisza.

---


Spuszczony Z Łańcucha |mha| Dabi x Hawks +13Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang