4. Czarna róża

39 3 5
                                    

Hejka misie, przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale w ostatnim czasie miałam dużo na głowie i bardzo dużo też wyjeżdżałam. Mam nadzieję, że wynagrodzę wam to trochę najnowszym rozdziałem naszych aniołków. Chciałabym tez trochę wprowadzić jakiejś systematyczności, co wy na to? Na przykład rozdział raz w tygodniu we czwartek. Wydaję mi się, że to dobry pomysł, a teraz nie zabieram wam więcej czasu i lećcie czytać. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

Minęły dwa dni od mojej "rozmowy" z Tanią. Razem z Seliną wymyśliłyśmy, że musimy odpocząć i pojedziemy do Calabasas, gdzie rodzice mojego ojca mieli domek letni. Nigdy tam nie byłam, bo tata mówił, że ma za dużo złych wspomnień z tym domem. Dziadkowie zmarli zanim jeszcze się urodziłam, a moi rodzice nie utrzymywali z nimi kontaktu, ale jako, że mój ojciec był ich jedynym dzieckiem, więc chcąc nie chcąc domek przepisali na niego. Dwa lata temu rodzice dali klucze do domku mojemu bratu, które ma do tej pory.

- Asti, możemy już wychodzić? - zapytała Selina leżąc na moim łóżku z nogami w górze.

- Daj mi piętnaście minut - odpowiedziałam jej szybko i wybiegłam z pokoju.

Na moje słowa przyjaciółka tylko westchnęła i wróciła do przeglądania telefonu. Wbiegłam do łazienki i szybko zgarnęłam do kosmetyczki najpotrzebniejsze kosmetyki i płyny. Wychodząc z łazienki wpadłam na mojego brata.

- Zabrałaś wszystkie płyny z łazienki - powiedział z lekkim wyrzutem.

- Kup sobie jakieś bardziej męskie płyny, a nie myjesz głowę truskawkowym szamponem z księżniczką, a cały pachniesz płynem brzoskwiniowym - zaśmiałam się. - Z resztą ty i tak myjesz się raz na tydzień, nawet nie zauważyłbyś, że czegoś brakuje.

- Przez ciebie będę płacił cztery razy większe rachunki - powiedział i trącił mnie ramieniem. Już chciałam kopnąć go w dupę, ale złapał mnie za nogę i to ja z całym impetem upadłam na podłogę.

Spojrzałam na brata spod byka, a on tylko głośno się roześmiał. Poszłam do pokoju, wrzuciłam kosmetyczkę do torby i wzięłam się za pakowanie plecaka. Szybko wrzuciłam do niego ładowarkę, jakąś książkę, słuchawki, portfel oraz klucze, których się w końcu dorobiłam i mam własne.

Po tysiąc pięćset sto dziewięćsetnym sprawdzeniu czy wszystko mam i pożegnaniu się z moim bratem, wyszłyśmy z domu. Wrzuciłam swoją torbę do bagażnika czerwonej Toyoty Yaris mojej przyjaciółki i ruszyłam w stronę drzwi pasażera. Na lusterku wisiał zaczepiony jagodowy zapach do samochodu w kształcie Sticha. Kocham tą bajkę. Wzięłam sobie ze schowka gumę do żucia, a Selina pozwoliła mi połączyć telefon z autem, żebym mogła puścić jakąś muzykę. Zdecydowanie byłam typową passenger princess.

Do Calabasas z Santa Monica miałyśmy lekko ponad pół godziny jazdy. Mniej więcej w połowie drogi Selina zatrzymała się na stacji benzynowej, więc postanowiłam zadzwonić do mamy. Odebrała już po drugim sygnale.

- Cześć, córeczko! - wykrzyknęła, a na ekranie mogłam zobaczyć jej uśmiechniętą twarz.

- Cześć, mamo - również się uśmiechnęłam. - Widzę, że pogoda ci dopisuje - powiedziałam mając na myśli jej mocno opalone ramiona.

- O Boże! Żebyś tu była, na pewno by ci się spodobało, a jeszcze bardziej spodobałby ci się syn naszego sąsiada. Nazywa się Edoardo, jest taki uroczy i jest tylko dwa lata starszy od ciebie. Niedawno skończył dziewiętnaście lat i jest na studiach prawniczych, to taki inteligentny chłopiec - rozgadała się mama. Niedługo będę wiedziała o tym chłopaku więcej niż on sam.

- Mam nadzieję, że kiedyś go poznam - powiedziałam szczerze.

- Oh, tak z pewnością, Edoardo tak wspaniale mówi po angielsku. Może nauczyłby cię włoskiego, to taki piękny język! - rozmarzyła się.

Fallen angelsWhere stories live. Discover now