-Kurwa, Rose... - mocniej ją do siebie przytuliłem. Pragnąłem jej bliskości - tak cię przepraszam. Wiem, że pewnie to nic nie da, ale tak bardzo cię przepraszam. Przepraszam, że zrujnowalem ci życie. Za to, że jestem debilem.

Szliśmy do domu w ciszy. Każdy był w swoich myślach. Nie przeszkadzało mi to. Musiałem ułożyć sobie w głowie, jak mam powiedzieć jej prawdę. Nagą prawdę...

...

Doszliśmy do domu. Kazałem usiąść jej na krześle w łazience. Musiałem opatrzyć jej rany. Czułem się źle, że to przeze mnie powstały. Obwinialem się o to. Jak mogłem dopuścić do takiej sytuacji? Dlaczego straciłem kontrolę i jej o tym powiedziałem?

-Zostań tu - wskazałem palcem na łazienkę, w której się znajdowaliśmy - idę po apteczkę.

Wracając, Rosaline siedziała tam gdzie ją zostawiłem. Była przygnębiona. Uświadomiłem sobię, że ani razu nie widziałem jej uśmiechniętej. Pewnie ma tak piękny uśmiech...

Usiadłem najpierw za nią i podciągiem jej koszulkę. Wzdrygnęła się na mój dotyk. Najpierw odkaziłem ranę, po czym przykleiłem specjalny plaster. Rana na szczęście nie była głęboka. Gorzej było z ręką. Parę razy pisneła, ale dała radę. Na nogach tkwiły tylko siniaki, żadnych poważniejszych ran. Po wszystkim spojrzałem w jej oczy.

Dasz radę Connor. Musisz jej to wszystko powiedzieć.

-Chodź ma łóżko wszystko ci wytłumaczę.  - pomogłem jej wstać i razem udaliśmy się w stronę łóżka. Gdy usiedliśmy zacząłem:

-Na samym początku chciałem cię bardzo przeprosić za moje bezczelnie zachowanie. Wiem, że pewnie w twojej głowie moje przeprosiny niczego nie znaczą, ale chce żebyś wiedziała, że to dla mnie też trudna sytuacja. Może nie aż tak trudna jak dla ciebie, ale chce żebyś mnie wysłuchała - słuchała, mrużąc przy tym oczy - jestem wilkołakiem jak już wiesz. Wiem, że to jest absurdalne, ale w tym świecie żyje mnóstwo takich stworzeń. Spotykasz ich codziennie. W szkole, w sklepie. Żyjemy jak normalni ludzie. No może trochę inaczej. Są też czarownice i wampiry.

Siedziała, patrząc na mnie jak na idiotę, ale mimo wszystko w jej oczach czaił się strach. Rozumiałem ją. Masz normalne życie i nagle porywa cię wilkołak, mówiący, że na świecie istnieją jeszcze wampiry i czarownice. Jest mi jej tak cholernie szkoda, ale nie dam rady bez niej.

-Wracajac. Pewnie zadajesz sobie pytanie: dlaczego cię porwalem? Otóż dlatego, że jesteś moją mate. W świcie wilkołaków istnieje więź mate. Wilkołak znajdzie ją wtedy, kiedy spojrzy dziewczynie w oczy. Od razu wie, że to ona. Tak samo było z nami. Pod tym sklepem, gdy spojrzałem w twoje brązowe oczy, chciałem cię zabrać już wtedy. Wilkołaki nie umieją żyć bez partnerki. Więc cholernie cię potrzebuję. Nie mogę bez ciebie żyć.

Rosaline była w szoku. Nie spodziewała się takich słów ode mnie. Czekałem jak coś powie, lecz siedziała cicho. Pewnie nie wiedziała co. Siedziała wpatrując sie we mnie, czekając na moją dalszą wypowiedź.

-Rose, to wszystko jest tak trudne... Jestem alfą. Najważniejszym alfą. Poźniej są bety, omegi. A ty jesteś luną całego stada. Czyli taką ich matką.

-O boże - odezwała się w końcu Rosaline, zasłaniając usta dłonią - nie to jest żart. Naprawdę? Nie to przecież niemo..

-Kurwa Rose. Przecież na własne oczy widziałaś jak zmieniam się w wilka!

Skuliła się bardziej w koncie łóżka. Cholera. Nie chciałem jej wystraszyć. Czemu nie umiem panować nad emocjami?

-Cholera, przepraszam - zacząłem - poniosło mnie. Przepraszam.

Siedziała chwilę cicho analizując moje słowa.

-Na czym polega więź mate? - po chwili się odezwała.

-Yy to jest trochę skomplikowane - podrapałem się po głowie, próbując poukładać sobie w głowie, jak ja jej to wszystko powiem. Przecież się mnie wystraszy jak powiem, że najbliższa pełnia jest za dwa tygodnie! - więź mate to tak jakby normalny związek u normalnych ludzi. Tu jednak jest troche inaczej. Nie ma czegoś takiego jak oświadczyn czy ślubu. Tutaj po prostu jesteśmy razem. Połączyła nas po prostu więź mate - zacząłem nerwowo bawić się rękoma, ponieważ nie widziałem co dalej powiedzieć - przejdźmy do trochę gorszych rzeczy. Po pierwsze istnieje coś takiego jak oznaczenie. Wilkołak gryzie swoją mate w obojczyk. Zaznacza się tym swoją partnerkę, przez co inny wilkołak wie, że jesteś moja. Po drugie w kazdą pełnię wilkołaki uprawiają seks ze swoimi partnerkami. A w tym problem, że jest ona za dwa tygodnie.

Spojrzała się na mnie z przerażeniem.

-My prze-przecież nie możemy ze sobą s-spać - jej głos był przerywany a w jej oczach zebrały się łzy.

-Cholera, Rose - wziąłem ją w ramiona nie mogąc na to patrzeć. Płakała w moją klatkę piersiową. Przytuliłem ją do siebie mocniej, tak jakbym chciał pokazać całemu światu, że ta oto dziewczyna jest tylko moja.

-Connor ja my ym nie możemy prze...

-Tak wiem, cicho - ucieszyłem ją.

-Connor... - powiedziawszy to, rozpłakała sie jeszcze bardziej.

-Spokojnie Rose, będzie dobrze

-Ja, ja nie mogę tak żyć.

-Będzie dobrze, damy radę.

-Boje się - powiedziała odrywając się ode mnie.

-Czego Rose?

-Ciebie - powiedzila patrząc prosto w moje oczy. Bolało. Cholernie bolało, ale nie mogłem mieć jej tego za złe. Dawałem jej dużo powodów, żeby się mnie bała.

-Rosaline, proszę daj mi szansę - tak bardzo mi na niej zależało, że mógłbym teraz przed nią klęknąć i wykonywać każdy jej rozkaz. Tylko po to, żeby dała mi tę cholerną szansę. Chciałem pokazać jej, że nie jestem aż taki zły, na jaki się wydaje.

-To trudne. Mam rodzinę, szkołę.

-Nie zakaże cię chodzenia do szkoły. Możesz także odwiedzać rodziców każdego dnia. Możesz wychodzić ze znajomymi na imprezy czy gdziekolwiek. Tylko proszę daj mi szansę. Nie dam rady bez ciebie żyć.

Widziałem jak się waha. Ta jedna decyzja, miże wpłynąć na jej całe życie.

-Dobrze, Connor. Dam ci szansę - najchętniej teraz bym wykonał jakiś taniec radości, ale nie wiem jak by to odebrała Rosaline. Więc po prostu wziąłem ją w ramiona ciesząc się jak głupi do sera.

-Tylko proszę, nie dotykaj mnie bez zgody - od razu ją puściłem.

-Okej. Lecz nie obiecuję.

-Jeśli mam tu być, opowiesz mi bardziej na czym to wszystko polega?

Zacząłem opowiadać jej bardziej o więzi mate, o tym kim jestem i czym się zajmuje, bardziej o wilkołakach, o rozmawianiu w myślach czy o tym jaką będzie pełniła funkcję. Siedziała cicho, przetrawiając każde moje wypowiedziane słowo. Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Ale damy radę. Wiem, że damy.

Werewolf #1 [Korekta Pierwszych Rozdziałów]Where stories live. Discover now