Atak Astmy

106 3 3
                                    

- Nie umiem jej uspokoić! – krzyknął Uris do słuchawki. Nabrałam gwałtownego oddechu, mój brat zerknął w moim kierunku – Czekamy! – odłożył z hukiem telefon i podbiegł do mnie.

- S-S-Stanny  m-m-mam już mroczki p-przed oczami, b-b-boje się – wyszeptałam jąkając się, Stanley złapał mnie za rękę.

- Wiem Lills, za 5 minut będą frajerzy – oznajmił drżącym głosem i usiadł obok mnie. Po 2 minutach rozległ się huk i już po paru sekundach do pokoju wpadli chłopcy.

- Co się dzieje, Lilija? – podszedł do mnie Richie i Eddie, a Bill próbował ocenić sytuację.

- Nie mogę o-o-o-oddychać, z-z-zgubiłam i-inhalator – powiedziałam nabierając powietrza.

- Byłem w pokoju i zobaczyłem jak Lills wbiega do swojego pokoju. Jak tu wszedłem już była w takim stanie – rzekł Stanny i zaczął głaskać mnie po ramieniu. Eds zaczął grzebać w swoich kieszeniach i wyciągnął z jednej z nich nowiuteńki inhalator, rzucił się w moją stronę i podał mi go. Zaciągnęłam się powietrzem z inhalatora i odetchnęłam rozluźniając się.

- Dzięki Ed – uśmiechnęłam się lekko do niego, wstałam lekko się chwiejąc i go przytuliłam.

- Nie ma za co Lil – odwzajemnił uścisk i zachichotał

- Oddam ci pieniądze, czekaj – ruszyłam w kierunku mojego biurka, ale Eddie złapał mnie za nadgarstek

- Nie trzeba, mam pełno zapasów w domu – powiedział, po czym mnie puścił. Posmutniałam lekko w duchu, już od trzech miesięcy jestem w nim zakochana. A tak właściwie mam na imię Lilianna Uris i mam 15 lat.

- Więc.. c-co s-s-się stało? – zająknął się Billy. Odwróciłam od nich wzrok.

- Lilija spójrz na nas – powiedział spokojnie Richie. Nie wiem skąd wzięło się to przezwisko, ale już tak zostało. Powędrowałam wzrokiem na nich. – Co się stało?

- B-b-byłam na s-spacerze i zaczepił mnie H-Henry – zaczęłam i każdy z chłopaków zacisnął pięści – Zaczepił mnie i odwarknęłam mu, żeby się odpierdolił, ale wtedy zaczął gadać dziwne rzeczy, ale nie chce ich gadać, więc wypad z mojego pokoju – wypchnęłam chłopaków za moje drzwi i odetchnęłam. Podeszłam do szafki i wyciągnęłam żyletkę, poszłam w kierunku łazienki. Weszłam do toalety, a tam stał przed lustrem Richie. Schowałam przedmiot za plecami.

- Co do chuja, Richard! Co ty tutaj do cholery robisz? – krzyknęłam, przecież był razem z chłopakami jak wypchnęłam ich za drzwi.

- Złość piękności szkodzi, kochaniutka. Ja też mam pytanie, co chowasz? -zapytał. O nie! To jestem w czarnej dupie, dobra gram głupią.

- Nic – odpowiedziałam. Okularnik wzruszył ramionami i poszedł w kierunku drzwi wyjściowych z mojego pokoju. Nagle zrobił szybki i nieprzewidywalny manewr, że stałam do niego odwrócona tyłem z wygiętą ręką. Zacisnął ucisk na moim nadgarstku.

- Ała – pisnęłam na tyle głośno, że frajerzy wpadli do mojego pokoju.

- Puść ją Rich, do cholery. Boli ją to – powiedział wnerwiony Stanley

- Nie puszczę ją, żeby później patrzeć jak moja najlepsza przyjaciółka się tnie – krzyknął. Zapadła głucha cisza.

- C-c-co? – zapytali jednocześnie, jakby ustalali to sobie w myślach. Na przód wysunął się Eddie, a za nim Stanny.

- Richie, puść ją – szepnął Stanley, a okularnik mnie puścił i wziął ode mnie moją żyletkę – Lil, rozbierz się – rozkazał

- S-słucham? – zapytałam zbita z tropu, ale wykonałam polecenie.Zostałam w samej bieliźnie, na moim ciele było kilka blizn.
- Co to jest do cholery! – ryknął Rich

- Japa Richie – zawołałam, uciekłam do łazienki i zamknęłam drzwi. Osunęłam się po ścianie na ziemie. Teraz muszę powiedzieć wszystko chłopakom, podskoczyłam, bo ktoś walną dłonią w drzwi. Richard.

- Kurwa Lil, otwórz te jebane drzwi – oho Richard Tozier się wkurwił. Nigdy nie korzystał z tego skrótu, jak już to tylko wtedy, kiedy jego gniew wyjebało poza skalę i tak było i w tym wypadku.

- Lilija, otwórz na chwilę te drzwi. Wejdę tam do ciebie – szepnął Eddie, wstałam i otworzyłam drzwi, a Eddie wszedł i zatrzasnął za sobą drzwi. Rozłożył ręce, a ja rzuciłam się na jego szyje i go mocno przytuliłam. Kaspbrak był ode mnie wyższy o głowę, więc oparł swoją głowę na mojej. – Czemu? – zapytał, wybuchłam płaczem i zaczęłam krztusić się łzami.

- M-muszę w-w-wam c-c-coś powiedzieć – wychlipiałam i schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi.

- No dobrze, tylko się uspokój. Wdech i wydech – powiedział kojąco i zaczął głaskać mnie po włosach. Zdecydowanie jako jedyna dziewczyna w klubie byłam dosłownie oczkiem w głowie u chłopaków, a dodatkowo jestem od wszystkich młodsza o rok.

- Dobra możemy iść – oznajmiłam i odkleiłam się od astmatyka. Weszliśmy do mojego pokoju, ubrałam się i usiadłam na moim łóżku.

-  Co do miało do cholery znaczyć?! – wrzasnął nie kto inny jak Tozier

- Tozier uspokój się do cholery! – ryknął Eds i usiadł koło mnie. Dobrze, że rodziców nie będzie jeszcze tydzień. – Li chciałaby coś nam powiedzieć. – wciągnęłam gwałtownie powietrza przez nos

- Od jakiegoś czasu widzę bardzo dziwne rzeczy, na przykład dzisiaj widziałam Bowers’a i zaczął gadać, że nikt mnie nie chce i nie potrzebuję i, że – zamilkłam i popatrzyłam na Eddie’go – że Eddie mnie n-n-nie k-k-kocha i najchętniej by mnie zostawił, gdyby nie chłopcy, później zamienił się w przerażającego klauna, a on powiedział, że też się uniosę i tych typu rzeczy było naprawdę dużo, a zaczęły się dwa miesiące temu– spojrzałam na Bill’a

- W-w-wtedy k-k-kiedy z-z-zaginął G-g-georgie – powiedział, kiwnęłam tylko głową.

- Ja się boję, że ja jestem następna – westchnęłam.

- Nie nie nie nie będziesz następna – rzekł Stanley i podszedł do mnie – Lills rozumiesz mnie? Nie będziesz następna – złapał mnie za ramiona i potrząsnął lekko. Chłopcy jeszcze trochę zostali, a potem poszli do swoich domów. Mój brat skierował się do swojego pokoju.

- Stanny?

- Tak?

- Mógłbyś posiedzieć ze mną do póki nie zasnę? – zapytałam nieśmiało, Stanley się tylko uśmiechnął i pokiwał głową. Położył się koło mnie, a ja się w niego wtuliłam. Nie wiem, kiedy zasnęłam

Nadzieja umiera ostatnia // Eddie Kaspbrak Where stories live. Discover now