-Zrozum że musimy się upewnić. To bardzo ważne.-

-Wiem o tym. Dlatego nic im nie wygadałam.- Dla potwierdzenia moich słów dodałam jeszcze na końcu: -Z całą pewnością.-

-Emi, ja wiem że to wszystko było dla ciebie cholernie trudne.-

Nie no co ty kurwa, chętnie znów dam się porwać dla jeszcze większej frajdy.

-I jestem wkurwiony na siebie, na swoje zachowanie i na to, że cię w to wszystko wplątałem.- Mówił dalej, jednak najchętniej wyszłabym teraz chamsko z pomieszczenia i nigdy nie wracała.

-Emi patrz na mnie jak do ciebie mówię.- Syknął Will i rzeczywiście, tak bardzo zaczęłam się zastanawiać nad wszelkimi drogami ucieczki, że przez dobre parę minut kompletnie oderwałam od nich wzrok wpatrzony w białe drzwi po mojej lewej stronie.

Powoli się odwróciłam, lecz nie byłam w stanie spojrzeć chłopakowi prosto w oczy, więc jedynie lekko zestresowana bawiłam się swoimi palcami u dłoni i co jakiś czas patrzyłam jedynie na posturę umięśnionego Evansa, który siedział zaledwie dwa metry ode mnie.

-Eh...Jednak nie mam dla ciebie dobrych wiadomości dziewczynko.- Odparł.

Mimowolnie przestałam wykonywać plątaninę z moich palców i pomimo iż nie spojrzałam na chłopaka śni na moment, słuchałam uważnie tego, co za chwilę miał mi powiedzieć.

-Przez tę całą akcję z Tomem, wiele grup, naszych znajomych oraz wrogów dowiedziało się o twojej osobie. Przykro mi ale najwyraźniej zostałaś wplątana w nasz świat już na długo.-

...

Że co do kurwy jędzy!??

-Przecież Tom nie żyje, tak?! Zatem dlaczego...czemu kurwa znowu chcesz żebym to przechodziła.- Nie wytrzymałam, wściekła podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam Willowi prosto w oczy co jakiś czas patrząc również na siedzącego obok zdezorientowanego Ricka.

-Po pierwsze, Tom zginął to prawda, gdy poobijaliśmy go, to na dobre pogrążył się w śnie. Kazałem moim ludziom wrzucić go gdzieś do krzaków, by zgnił razem z jego czynami za życia.- Warknął Will I widziałam jak zacisnąć pięści.

-Po drugie, nie powiedziałem nic kurwa o tym, że chcę byś przechodziła to samo lub że zrobiłem cokolwiek w tym kierunku, aby się tak stało.- Krzyknął tym razem, jednak ręka jego przyjaciela, która po chwili wylądowała na jego ramieniu sprawiła, że nieco się opanował.

-A po trzecie...gdy każdy już o tobie wie, będziesz musiała bacznie uważać na to komu ufasz, bo jeśli tego nie zrobisz, możesz być w o wiele gorszym niebezpieczeństwie niż dotychczas.- Dodał po chwili i chyba...posmutniał?

-Ja chcę tylko spokojnego życia, chcę wrócić do swojego starego domu i spróbować zapomnieć o tym wszystkim co mnie tu spotkało.- Łza spłynęła mi po policzku kiedy doszło do mnie że to jeszcze nie koniec tych zjebanych atrakcji Filadelfii. -Kiedyś nie znałam nikogo, byłam spokojną, taką jak każda dziewczyną w moim wieku, która nigdy nie uganiała się za jakąkolwiek relacją, a teraz chcesz mi powiedzieć że mogę być na celowniku nie jednego gangu czy mafii w Filadelfii?-

Rick niemalże nie zalsztusił się że śmiechu. Nie mam pojęcia co go tak rozbawiło, jednak mi do śmiechu nie było ani trochę.

-W Filadelfii? Chciałaś chyba powiedzieć, że na całym świecie.- Prychnął Rick, na co Will skarcił go surowym wzrokiem jakby nie miał tego mówić.

-No to jeszcze lepiej, może z Marsa też przylecą po mnie jacyś mafiozi?- Zapłakana zakryłam twarz dłońmi.

Rick szturchnął przyjaciela w ramię, a ten już po chwili zrozumiał co jego kumpel ma na myśli. Blondyn wstał ze swojego miejsca i już po chwili objął mnie w swoim ciepłym uścisku.

Miłość na widokuWhere stories live. Discover now