Rozdział 11

435 11 11
                                    

-Widzisz co narobiłeś!?- Wrzasnęłam a Will włożył ręce do kieszeni.
-Boże Emi nie drzyj tak tego swojego głupiego ryja.-
-Ryja to kolego drogi ma świnia.- Powiedziałam i założyłam ręce na piersi.

-Wiem, to właśnie dlatego tak powiedziałem świnio.- Zaśmiał się.

Czy on właśnie nazwał mnie świnią? A może sugeruje że jestem gruba, albo brzydka. Jedno wiem na pewno, to zabolało.

-Wypieprzaj.- Syknęłam i pokazałam mu palcem w stronę okna.

-No co ty, to tylko żart był.- Prychnął.
-A ja natomiast nie żartowałam.- Pchnęłam go delikatnie, co bardzo zdziwiło i zakłopotało chłopaka.

-Emi nooo.- Przeciągnął, ale ja nie chciałam go słuchać. Teraz marzyłam tylko o tym żeby jak najszybciej opuścił mój pokój.

-Idź.-

Will westchnął. Chyba zrozumiał że musi odpuścić i co prawda chwilę mu to zajęło, ale w końcu zeskoczył z okna na trawnik.

-A, i jeśli jeszcze raz wejdziesz do mojego domu przez okno, albo chuj mnie obchodzi jak, wzywam gliny.- Krzyknęłam i zatrzasnęłam okno.

To nie tak że nie znam się na żartach, wręcz przeciwnie, jestem ich zwolenniczką. Jednakże są pewne granice, których nie pozwolę przekraczać.

Może i ma trochę racji. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam się w nim przeglądać. Mam grube uda, brzuch. Może nie jestem w cale taka ładna.

I pomyśleć że od patrzenia w głupie szkło, może się nam zrobić tak przykro.
Wystarczy zaledwie parę słów.

~~~~~

Zeszłam na dół. Niedość że straciłam humor i apetyt, to jeszcze będę musiała się tłumaczyć mamie z tego, co w moim pokoju robił nasz sąsiad.

Kobieta siedziała na kanapie. Najwidoczniej była bardzo głodna, albo bardzo niecierpliwa, bo zaczęła jeść beze mnie. Wzięłam swój talerz z kuchni i usiadłam koło niej.

Udawała że nie jest ciekawa, że nic ją to nie interesuje, ale nie wytrzymała i w końcu zadała mi to pytanie na które czekałam z otwartymi ramionami:

-Co syn naszego sąsiada robił u ciebie w pokoju i dlaczego ja o niczym nie wiem?-

-Chodzę z nim do szkoły i przyszedł tylko pożyczyć jakieś tam notatki i książki.- Odparłam i wzięłam pierwszy kęs do buzi.

Znowu kłamię, dlaczego? Cóż, chyba zbyt często ratuje mi to dupę. Ale skoro na razie nikt mnie jeszcze na tym nie nakrył, to nie powinno być aż tak źle.

-Ale jak on do nas wszedł skoro nikogo nie widziałam.- Spytała.

Myśl Emma, myśl.

-Wszedł tylnimi drzwiami.- Palnęłam.

-Tylnimi drzwiami? Po co?- Mama dążyła dalej.

-Nie wiem noo, chłopacy są.. dziwni.-
-No dobrze, ale czemu mi o tym nie powiedziałaś?-

Nienawidzę takich przesłuchań. Czy te pytania kiedykolwiek się skończą.

-Nie mówiłam ci, ponieważ to zajęło dosłownie chwilę, a ty teraz i tak masz ważniejsze sprawy na głowie.- Odparłam i założyłam włosy za uszy.

-Kochanie, nie chcę żeby moja nowa praca źle wpływała na naszą relację.- Złapała mnie za ramię, a ja westchnęłam. -Ale chyba właśnie tak się dzieje.- Dodałam.

Mama posmutniała i przez chwilę zastanawiała się co powiedzieć. -Posłuchaj Emma, ja wiem, że na razie może to wszystko nie wygląda za najlepiej, ale uwierz mi. Ta praca rozkłada przed nami wachlarz nowych, wspaniałych możliwości, o których kiedyś mogłyśmy jedynie pomarzyć. Ta praca to nie tylko gwarancja dużych pieniędzy, to również szansa na nowe, lepsze życie.-

Miłość na widokuWhere stories live. Discover now