Rozdział 3

552 11 4
                                    

Obudził mnie dzwonek telefonu. Przez chwilę przeszła mnie myśl, by zostać w domu, ale chyba nie zrobiłabym dobrego wrażenia w szkole nie pojawiając się w niej już pierwszego dnia. Głośno westchnęłam. Boże jak mi się nie chce. Kto wymyślił lekcje na 8.00 rano do cholery?

Wstałam i pierwsze co to obmyłam twarz zimną wodą. Co za ulga. Lekko się uśmiechnęłam. Ubrałam się, a włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone. Nie miałam już czasu by je prostować. Wymalowałam się i zarzuciłam plecak na plecy, po czym zeszłam na dół by szybko coś zjeść.

Mamy nigdzie nie było, już gdy postanowiła się przeprowadzić od razu zaczęła szukać nowej pracy. Nie potrzebowała na to dużo czasu. Również w tym pomogła jej ciocia Marnie. To nieco dziwne że wcześniej siostry nie utrzymywały dobrego kontaktu a teraz ich relacja zupełnie się zmieniła. Mama pracuje teraz w firmie, która należy do znajomych wujka i ciotki. Pracują tam wspólnie, lecz moja rodzicielka od razu mnie uprzedziła że nie będzie jej od samego rana, czasem nawet do późnego wieczora.

Obiecała mi to wszystko kiedyś wynagrodzić. Stwierdziła że będzie teraz zarabiać o wiele lepiej i że wkrótce wszyscy pojedziemy na długi urlop nad morze. Cóż, jakoś specjalnie jej w to nie wierzę, ale przecież jej tego nie powiem, co nie?

Jednak dziś, poczułam się strasznie nieswojo i dziwnie gdy nie było jej rano ze mną. Na stole nie stało już tak, jak kiedyś przygotowane śniadanie z miłą karteczką ,,miłego dnia", ,,powodzenia w szkole". Nie wypiję z nią również rano kawy, no chyba że magicznie zacznę wstawać o piątej. Na co lepiej niech nikt nie liczy.

~~~~~

Wyszłam z domu i zakluczyłam drzwi. Przystanek autobusowy powinien być parę metrów stąd więc na spokojnie szłam w jego stronę. Muszę przyznać że jak na ciepłe klimaty Filadefii i panującą wiosnę, jest dziś dosyć zimno. Do szkoły trochę do przejścia mam, więc dopóki nie ogarnę sobie innego transportu, muszę zadowolić się autobusem.

Nie lubię tym jeździć, ponieważ z moim szczęściem, zawsze napotykam tam dziwnych, nieprzyjaznych ludzi, od których wolałabym trzymać się z daleka.

Widzę przystanek. Jednak to co również zauważyłam i usłyszałam to jadący autobus, którym właśnie miałam jechać. Cholera.

Zaczęłam biec. Biec, tak szybko, na ile Bóg obdarzył mnie sprawnością fizyczną.

Oczywiście gdy ludzie stali w kolejce po sprawność, ja stałam w kolejce po głupotę i autobus mi zwiał.

Przeklnęłam go parę razy i przyspieszyłam kroku. A już chciałam mówić, że zapowiada się dobry dzień.

Gdy weszłam do szkoły, ledwo co przecisnęłam się przez tłum uczniów. Wszędzie ktoś był, naprawdę. Jedni nawet pili, ale gdy zauważyła to nauczycielka, szybko uciekli.

Liceum okazało się o wiele większe niż przypuszczałam. Co było akurat na moją niekorzyść, ponieważ nie znam jeszcze całego układu budynku i nie zapamiętam tak szybko, gdzie i z kim mam jakie lekcje.

Miałam szczęście, bo teraz czekała mnie lekcja historii, a sala mieściła się na pierwszym piętrze, niedaleko wyjścia.

Szłam, starając się wyglądać jak jedna z wszystkich, ale gdy zobaczyłam te wszystkie dziewczyny z bardzo mocnym makijażem i spódniczkami krótkimi jak gacie, już wiedziałam by trzymać się od nich z daleka.

No i stało się. Zadzwonił mój pierwszy dzwonek. Wszyscy weszli i zajęli swoje miejsca. Weszłam tak niepostrzeżenie, że chyba nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Szybko zauważyłam wolną ławkę w rogu, na dodatek zupełnie z tyłu i usiadłam tam.

Miłość na widokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz