Rozdział 7

39 2 0
                                    

Nowy początek

Z dedykacją dla Czytelniczki.

Dziękuję za każde, małe słowo.


To już pięć dni.

Oboje byli wycieńczeni bardzo długą podróżą. Sasuke nawet na chwilę nie pozwolił złapać tchu, nie mówiąc już o odpoczynku chociażby w nocy. Był tak przejęty, że pomimo spadku adrenaliny, jego organizm funkcjonował jak po pięciu dziennych kawach. Nie chciał się zatrzymywać, bo wiedział, że Anbu nie śpi i depcze im po piętach. Nie mógł pozwolić, by tak marne coś jak ludzkie zmęczenie, sprowadziło go przed stołek egzekucyjny. Pobudzony, ale nadal opanowany Uchiha, nagle zmienił zdanie – postanowił żyć. Chociaż pomimo utraty wspomnień, pamiętał, dlaczego pragnął śmierci – bo został z niczym.

— Wytrzymaj jeszcze dzień — odparł swoim ponurym barytonem. W ciemności mogła dostrzec tylko jego krwiste oczy; od wielu dni nie dezaktywował sharingana, co bardzo ją martwiło. Bała się tego dnia, kiedy w końcu opadnie z sił.

Oparta o jedno z drzew próbowała zasnąć chociaż na kilka minut. Sasuke wyraźnie zaznaczył, że przystają dosłownie na chwilę, by nie wzbudzać podejrzeń tutejszych mieszkańców bardzo małej osady. W trakcie tej ucieczki zdążyli jeszcze zahaczyć o targ, gdzie kupili wodę i coś do jedzenia. Niestety jeden ze sprzedawców był bardzo podejrzliwy i pomimo ich zamaskowanego przebrania – w tym celu użyli chust, kapturów, szali i opasek – prawdopodobnie ich rozpoznał. Swoją drogą, Uchiha znali już chyba wszyscy. W końcu był największym złoczyńcą.

Robiło się coraz chłodniej. Sakura zadrżała, gdy wiatr musnął jej delikatną skórę. Spojrzała więc na Sasuke, który ze spokojem spoglądał na nikłe światła osady. Siedząc na tym małym wzgórzu byli pozornie bezpieczni.

— Dokąd w ogóle idziemy? — spytała bardziej siebie niż jego, ale mimo to jej cichutkie pytanie doczekało się równie cichej odpowiedzi.

— Gdzieś, gdzie już byliśmy. — Ich spojrzenia ponownie się spotkały, ale tym razem Sakura mogłaby wręcz przysiąc, że kąciki ust mężczyzny uniosły się w uśmiechu. Przez chwilę znowu nawiązali więź. — W naszych snach.



Naturo nie mógł usiedzieć na miejscu. Bardzo trudno było mu pogodzić się z decyzją swoich przyjaciół, nawet jeśli tylko ona była jedyną, słuszną opcją. Bał się również o Sakurę, która została w rękach Sasuke. Nie chciał nawet myśleć, co może się wydarzyć – po prostu się bał. Uchiha był w końcu bardzo rozdarty, długo dochodził do siebie, utrata pamięci irytowała go czasem do takiego stopnia, że nie potrafił nie uderzyć pobliskiej ściany. Oczywiście Sakura przyznała, że był agresywny, ale nie wobec niej. Co więcej, traktował ją zupełnie inaczej, lepiej niż za starych, dobrych czasów, kiedy to nie ukrywał swojej niechęci do jej osoby. Niemniej ryzyko było bardzo duże, zbyt duże.

— Mógłbyś usiąść? Proszę – Hinata odezwała się nieśmiało, wpatrując uporczywie w podłogę. Uzumaki przystanął nieco zmartwiony. Spojrzał na dziewczynę z wielką troską i szeptem ją przeprosił. Zaraz potem usiadł obok niej i objął jej drobne ciało ramieniem. Hinata oblała się delikatnym rumieńcem. — Jeszcze ktoś nas zobaczy...

— I co z tego? — Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. — W końcu jesteśmy parą.



W nocy, w czas napaści na posiadłość Uchiha, Naruto miał bardzo złe przeczucia. Nie mogąc zasnąć, postanowił się z kimś podzielić swoimi koszmarami, więc nogi poprowadziły go tuż pod dom młodej Hyugi.

Szept szaleństwaWhere stories live. Discover now