🥀Just go, okay?🥀

39 6 21
                                    

-Boże dziecko, coś ty ze sobą zrobiła?! Spytał.
-Uhm... noo... ja? ym... nic? Odpowiedziałam.
-Przecież widzę, co zrobiłaś z rękami?! Krzyknął i złapał mnie za nadgarstki. Wyrwałam ręce z jego ucisku, łzy zaczęły lecieć mi po policzkach.
-Czemu to zrobiłaś? Powiedział bardziej ochłonięty.
-Nie ważne, nie chce mówić.
-Czy chcesz czy nie, masz mi o tym powiedzieć, zraniłaś się! Natychmiast masz mi powiedzieć! Wykrzyczał.
-Nic mi się nie stało! Pobiegłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Stanęłam przy umywalce i puściłam zimną wodę. Krew przestała już lecieć więc zakręciłam wodę i wytarłam ręce. Po wyjściu z łazienki udałam się do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i otworzyłam okno. Na szczęście, nie było wysoko i na spokojnie mogłabym wyskoczyć i uciec, ale bałam się. Pomyślałam że źli ludzie dalej mnie poszukują, wyjrzałam przez okno i popatrzyłam na las, było słonecznie, a piękna zieleń dodawała klimatu. Zostawiłam już temat Max daleko za sobą, jednak gdzieś z tylu głowy dalej słyszałam słowa które powiedziała. Siadłam na łóżku i rozmyślałam co mam tutaj od Max.
-Hmmm, jako w prezencie? Dostałam.... To! Oh...Powiedziałam sama do siebie. Wzięłam w ręce zwykłą białą kartkę na której wyraźnie pięknym pismem było napisane „Kocham cię El"
To.... To była już przeszłość, rozerwałam kartkę na pół i wrzuciłam gdzieś do szafki. Kątem oka zobaczyłam że ktoś idzie po lesie. Wyjrzałam przez okno. Ujrzałam rudowłosą dziewczynę. Max...Nie chciałam z nią rozmawiać, stanęła obok drzewa i popatrzyła na mnie. Zmierzyłam ją wzrokiem, popatrzyłam obojętną miną i patrząc się w jej oczy zamknęłam okno i odeszłam od niego. Miałam gdzieś, czy ją to uraziło czy nie, ona zrobiła to gorzej. Dziwie się, że chciała tu w ogóle przyjść. Wyszłam z pokoju i podbiegłam w stronę drzwi wyjściowych, złapałam za klamkę i wyszłam przed dom, i podeszłam do drewnianej barierki i wyjrzałam, przy drzewie nikogo nie było. *Pewnie odeszła, bo po co miałaby tu być* pomyślałam. Odwróciłam się i zobaczyłam że w moją stronę znowu idzie rudowłosa postać. Zrobiłam obojętną minę i kiedy odwróciłam się żeby wejść spowrotem do chaty, Max złapała mnie za rękę i odwróciła w swoją stronę. Popatrzyłam na nią a ona na mnie. To było niezręczne patrzeć w oczy osobie, którą 2 dni temu się kochało, uwielbiało, a teraz ma się do niej uraz.
-Po co tu przyszłaś? Burknęłam.
-Ja?... chciałam cię-
-Przeprosić? Dokończyłam za nią.
-No... tak?... powiedziała.
-Super! I co to da? Powiedziałam oburzona.
-No... chyba nic... niestety.... Ale posłuchaj mnie proszę! Krzyknęła.
-Nie! Poprostu odejdź, ok? Powiedziałam teraz bardziej smutnawo.
-Daj mi to wytłumaczyć błagam! Powiedziała z łzami w oczach.
-Po.... Co? Powiedziałam trochę chamsko.
-Może... jakoś to zrozumiesz...Powiedziała
-Nie, nie chcę słuchać żadnych wytłumaczeń. Odwróciłam się i weszłam do środka. Spojrzałam jeszcze raz na Max i zamknęłam drzwi, trzasnęłam nimi nawet. „Biedna" Max. Weszłam do pokoju. Zasłoniłam okno i zamknęłam drzwi, położyłam się pod kocem i zasnęłam. Gdzieś po 3 godzinach obudziłam się, ale w innym miejscu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
485 słów, Oesu.... Tragedia jest ten rozdział... ale mam nadzieje że wam się spodoba.
🥸Pozdro XOXO🥸

You love me, right? [ELMAX]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang