Nie wiem o co poszło, ale jest fajnie

252 30 17
                                    

Czwartek dość szybko minął. Rodzice woleli spędzić go rodzinnie, patrząc na to, że znów miałem bezpośrednie spotkanie ze zmorą. Jednak i tak niczego sam się nie dowiedziałem o tym czy to była czyjaś sprawka, czy zwykły wypadek, ale na razie nadal wersja oficjalna to, że to drugie. Oczywiście zataiłem przed nimi fakt, że wtedy słyszałem, co te potwory mówiły. Nie wiedziałem, czy to było właściwe, ale... nie chciałem ich bardziej niepokoić, dodatkowo narażając na nieprzyjemności prawne, a przede wszystkim wierzyłem, że to jednak nie była prawda. To musiał być jakiś szok lub inna rzecz, tymczasowa. Wolałem o tym zapomnieć.

Bardziej zaniepokoiło mnie zachowanie ojca. Trochę jakby... był spięty? Nie wiem jak to wyjaśnić. Zachowywał się lekko inaczej. Chyba że to też mi się wydawało, bo to mogło być spowodowane ostatnią pracą. Zaczynałem mieć wrażenie, że za bardzo myślałem i dramatyzowałem nad tym wszystkim.

Tak też nastał piątek! Mój cel - RESET. Czy to oznacza, że się sponiewieram? Nie wykluczam. Będę pijany? To na pewno! Ale nie sam. Już o to zadbam. Dziś zamierzałem się dobrze bawić w dobrym towarzystwie!

Tradycyjnie jechaliśmy całą czwórką. Oczywiście, że to Michael prowadził, co znaczyło, że nie będzie pić. Myśląc nad tym... Nigdy nie widziałem, aby kiedykolwiek pił alkohol. Może to przez leki? Albo to wymówka na słabą głowę, bo wiem, że podobno leki odstawił. Chyba.

W sumie nie moja sprawa. Fakt faktem, że ciekawie byłoby zobaczyć go wstawionego, ale każdy w tym towarzystwie szanował jego zdanie.

Leo siedział obok kierowcy i ku memu zaskoczeniu nie narzekał całą drogę. Oczywiście musiał rzucić do mnie i Asthera, że jeśli znowu się zaczniemy bić, to dzwoni na policję, albo sam nam przyłoży, ale poza tym nic. Aż w szoku byłem, że tak krótko mówił. Pewnie dlatego, że sam musiał zostawać w szkole, współpracując w sprawie tamtego incydentu i też chciał się rozluźnić. A to dla mnie na plus!

Nie było jakoś specjalnie późno, może koło dziewiętnastej. Nie zmieniało to faktu, że słońce już zaszło i było widać ostatnie promienie. Ludzie się już schodzili, więc gdy wysiedliśmy, to od razu poszliśmy w stronę drzwi. Byłem ciekawy ile osób tym razem będzie, bo poprzednio organizatorka zaprosiła przecież ponad sto osób, ale tym razem Caro powiedziała, że woli ograniczyć liczbę. Zobaczymy, czy jej się udało.

— Tylko proszę, nie upijcie się zbyt mocno, abyście później nie zgonowali, dobrze? — poprosił troskliwie Michael, zanim przekroczyliśmy próg.

— Doobrze — odezwaliśmy się na raz z Asem i weszliśmy do środka.

No faktycznie, ludzi było mniej. Wnioskuję po tym, że tym razem widać podłogę. A przynajmniej część. Albo jeszcze niektórzy nie przyszli. Caro od razu wyłapała, że przyszli kolejni goście, więc podeszła do nas z szerokim uśmiechem, który jej zawsze towarzyszył.

Na tyle ile ją zdążyłem poznać, to była dość towarzyską i radosną osobą. Miała brązowe, falowane włosy, piegi na twarzy i mogłaby uchodzić za uroczą dziewczynę. Nawet na imprezę preferowała luźny strój, jakby ubierała się normalnie do szkoły. Przez to wszystko bardzo dobrze dogadywała się z osobami na naszym roku. Na początku miało się wrażenie, że jest dość nieśmiała, ale w rzeczywistości była miła dla wszystkich i niepewna bywała tylko na początku znajomości. Teraz raczej uchodziła za osobę, która każdemu służyła pomocą i w jakiś sposób przyciągała do siebie ludzi. No i miała duży dom oraz organizowała tego typu spotkania. Tak naprawę, to trudno było jej nie lubić.

Caro uniosła wesoło ręce, idąc do nas i mówiąc w pełnym szczęściu:

— Przybyli Anonimowi Alkoholicy!

A&A |BL|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz