Rozdział 16 - Daj sobie czas

2K 48 20
                                    

Po jakimś czasie wybudziłam się ze snu. Kiedy przekręciłam się na drugi bok, ujrzałam rozchodzącą się ciemność za oknem.

Kilka razy przebudzałam się, słysząc skrzypiące drzwi pokoju. Byłam niemalże pewna, że to bracia po moim wcześniejszym ataku chcieli kontrolować mój stan i czy nic złego się nie działo.

Leżałam tak, gdy po raz kolejny usłyszałam otwieranie się drzwi za moimi plecami. Odwróciłam się powolnie w ich stronę i zobaczyłam stojącego w progu Shane'a.

Uśmiechnął się do mnie współczująco. Domyśliłam się, że musiałam nie najlepiej wyglądać.

Podszedł do mnie wolnym krokiem i położył sie na łożku obok mnie. Podparł swoje ciało łokciem, a głowę podparł ręką.

- Hej, lepiej już ? - spytał patrząc prosto w moje oczy.

- Mhm - mruknęłam obojętnie.

- Właśnie słyszę, jak tryskasz entuzjazmem.

- Nie mam nastroju, to wszystko.

- Hailie, nie okłamuj mnie. Will nam powiedział, że mieliście jechać dziś do lekarza, ale nie chciał cię budzić, po tym, co się dziś wydarzyło.

- Czyli powiedzieliście mu tak? Vincentowi też? - upewniłam się.

- oczywiście że tak, mała Hailie. Nie mogliśmy tego przemilczeć. I tak zauważyliby twój bandaż na ręce. - potwierdził moją teorie Shane.

Przymknęłam powieki, bo wiedziałam już, co to dla mnie oznaczało.

Kolejna rozmowa z moim opiekunem.

Zajebiście.

- Hailie? - odezwał się po chwili ciszy mój brat.

- Co? - zapytałam niezbyt uprzejmie.

- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego rozbiłaś to lustro i miałaś taką reakcje na typowe w sumie zaczepki i prowokacje Dylana? - ciagle lustrował mnie swoim bystrym spojrzeniem.

- Nie chce o tym rozmawiać Shane, proszę cię. - powiedziałam niechętna do rozmowy z nim na ten temat.

- Nie możesz tak wiecznie uciekać od niewygodnych dla ciebie tematów. Jak my mamy ci wtedy pomóc, skoro nie chcesz z nami rozmawiać?

- A kto powiedział, że ja chce tej całej Waszej pomocy?! - byłam coraz bardziej zirytowana tą pogadanką.

- Hailie, proszę cię. Nie utrudniaj. Sama widzisz jak to się kończy. Znowu przestałaś jeść a to odbiło się na twoim zdrowiu. Nie możesz być taka uparta i izolować się od wszystkiego myśląc, że w ten sposób wszystkie twoje problemy magicznie znikną. Pogódź się z tym w końcu. - rzucił równie co ja zirytowany Shane, jednak on potrafił wyrazić swoje zdanie w dużo bardziej łagodny sposób ode mnie.

- A co jeśli się nie pogodzę, hm? Jeśli nie dam rady zmuszać się do jedzenia, nie zniosę tej całej presji i zakazów na mnie nakładanych? Co jeśli kolejny raz się poddam. - na koniec mojego wywodu głos mi się załamał.

- Ej nie mów tak. Udźwigniesz to, słyszysz? Kto jak mie ty? Nie myśl nawet w ten sposób. - przytulił mnie, gdy skończył to mówić.

Oddałam uścisk bez zastanowienia. Poruszyły mnie jego słowa, jednak ja sama nie wiedziałam co myśleć. Nie wiedziałam, czy naprawdę będę w stanie unieść na swoich plecach fak ogromny ciężar, jakim było dla mnie życie.

A życie z Monetami to podwójna jazda bez trzymanki, co wiedział każdy przebywający w ich otoczeniu przez dłuższy czas.

Moja pojedyncza łza spadła na ramię Shane'a. Byłam zagubiona w tym wielkim świecie, zatem chwila wytchnienia od codzienności, choćby w formie zwykłej bliskości była dla mnie czymś szczególnie docenianym.

Hailie Monet - zaburzenia odżywiania Where stories live. Discover now