Rozdział 10 - To nie tak...

2.5K 47 50
                                    

Promienie słoneczne zaczęły przebijać się przez szerokie okna mojego pokoju, budząc mnie tym samym.

Otworzyłam powoli oczy i dostrzegłam, że Tony'ego już nie było w pobliżu. Na zegarze widniała godzina 9: 26.

Zastanawiało mnie jedno. Dlaczego nikt mnie nie obudził do szkoły? Przecież dziś był poniedziałek, zatem powinnam już wrócić do szkoły, zgodnie z umową moją i Will'a.

Odczuwałam dziwny i niewyjaśniony niepokój. Bałam się, że po tym, co Tony zobaczył nad ranem, moi bracia wdrożą bardziej efektywne - ich zdaniem - metody.

Szybko dotarło do mnie, że to zapewne dlatego nikt nie kazał mi iść dzisiaj do szkoły. Z resztą - trudno im się dziwić. Ich siostra po raz kolejny się pocięła. Logiczne, że raczej nie wysyłaliby jej w takim stanie do szkoły.

Po jakimś czasie stwierdziłam, że nie ma sensu zaprzątać sobie tym głowy, co będzie to będzie i tak już nic nie zmienię. Poszłam więc się ogarnąć, zanim naprawdę zacznę swój dzień.

Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic, umyłam zęby i przebrałam się w szeroką, zieloną bluzę i czarne jeansy. Uczesałam włosy w dwa warkocze, a przednie pasemka wypuściłam.

Zanim jednak wyszłam z łazienki, postanowiłam się zważyć. Na wadze zobaczyłam 52kg, jednak tym razem nie byłam z siebie zadowolona. Chciałam schudnąć jeszcze około 10kg, tak, abym wreszcie wyglądała jak człowiek.

Po wszystkim, wagę schowałam i sama postanowiłam ostrożnie zejść na dół, starając się być cicho, by w razie czego móc się jeszcze wycofać.

I o tym, że to była dobra decyzja, mogłam się dość szybko przekonać.

Już na schodach usłyszałam wzburzone głosy praktycznie wszystkich moich braci. Ewidentnie rozmawiali o czymś, a raczej o kimś i nie byli z jakiegoś powodu zbytnio zadowoleni.

Może i było to ryzykowne zagranie z mojej strony, ale zdecydowałam przystanąć w bezpiecznej od nich odległości na schodach i podsłuchać, co jest tematem ich rozmowy. Z pewnością musiało to być ważne, skoro chłopcy nie poszli do szkoły.

- I jak wy sobie to, kurwa dalej wyobrażacie, co?!- wydarł się z całą pewnością Dylan.

- Ciszej, chyba nie chcesz jej obudzić. - uciszał go Shane.

- Dobra, spokój, zamiast tak krzyczeć musimy wymyśleć, jak możemy jej pomóc. - teraz, gdy Will przemówił, miałam już pewność, że rozmowa, którą prowadzili, była o mnie.

Zostałam jednak na miejscu i słuchałam dalej.

- Powiedz mi Tony, czy Hailie mówiła ci wczoraj coś niepokojącego i coś, o czym powinienem wiedzieć? - spytał z powagą w głosie Vince.

- Vince, ja nie wiem, czy powinienem ci to powiedzieć... - powiedział lekko zakłopotany Tony i gdy wychyliła się zza ściany, by ich podejrzeć, zobaczyłam, jak drapie się ręką po tyle swojego karku. Czuł się niekomfortowo, co rozpoznałam po jego geście.

- Tony, niezależnie od tego, co wiesz, powinieneś nam powiedzieć, dla dobra Hailie. - teraz to Shane ponaglił swojego bliźniaka, gdy ten stał obok niego, swoją postawą wykazując niemały dyskomfort.

- Niech Wam będzie, ale macie jej nie mówić, że Wam powiedziałem. - powiedział Tony, ulegając namową braci.

Tylko niech to nie będzie to, o czym myślę, błagam. Przecież to było pod wpływem emocji. Prawda? - to właśnie pomyślałam, gdy usłyszałam, że zaraz naprawdę miał zamiar im wyznać to, co wczoraj wypłynęło z moich ust.

Hailie Monet - zaburzenia odżywiania Where stories live. Discover now