5

414 48 17
                                    

Przed kolejne trzy dni codziennie odwiedzałem Izuku w szpitalu. Nie wyobrażałem sobie nawet nie przychodzić do niego teraz, kiedy jest w takim stanie. Nie do końca chodzi tylko o to.. Po prostu, ta głupia i naiwna strona mnie bardzo się o niego martwiła, a ja musiałem się upewniać, że wszystko z nim w porządku.

Właśnie wszedłem do jego sali, już miałem się odezwać, kiedy usłyszałem jego szloch. Podniósł wzrok gdy usłyszał drzwi, a widząc mnie, szybko starł łzy. Nie wiedziałem za bardzo jak mam zareagować.. tym bardziej nie wiedziałem dlaczego płacze i czy powinienem się martwić..

- Co ci jest?- zapytałem podchodząc do alfy siedzącego na łóżku. Spuścił głowę, chwilę się nie odzywając, jednak gdy stałem nad nim wyczekując, wreszcie pękł.

- J-ja.. - zaczął mówić, patrząc na swoje dłonie. A raczej jedną z nich, bo druga wciąż była w gipsie - Ja znów zawiodłem.. - wykrztusił wreszcie.

- Że co? O czym ty mówisz?- spytałem, bardziej w głębi martwiąc się o niego. Nie miałem pojęcia o co mu teraz chodzi, przecież nie zrobił nic złego..

Usiadłem obok niego na łóżku, a po chwili zawahania, objąłem go. Zielonowłosy nie czekał i wtulił się w moją klatkę piersiową, zaczynając chlipać.

- No już.. - powiedziałem by go jakoś uspokoić. Położyłem dłoń na jego wielkich, umięśnionych plecach. Muszę przyznać, to jego cielsko robi na mnie wrażenie.. zacząłem go po nich głaskać. - Powiedz mi o co chodzi..- poprosiłem, postanawiając znów spróbować się tego od niego dowiedzieć.

- Znów.. przegrałem z ligą..- wyznał cicho, zaciskając ręce na mojej koszulce. Nie zastanawiając się, przytuliłem go do siebie mocniej.

- To bez znaczenia. Walczyłeś, nie poddałeś się, a to się liczy - stwierdziłem, chcąc go jakoś uspokoić. Poza tym, nie ważne dla mnie było czy przegrał. Ważne, że żył, w miarę w jednym kawałku, bo trochę jest poturbowany.

- T-tak myślisz?- zapytał, przecierając mokre policzki dłonią. Spojrzał na mnie z dołu takim wzrokiem, jak mały, bezbronny szczeniaczek, proszący o więcej pieszczot.

-Ta.. ważne, że się starałeś. Następnym razem na pewno dasz radę- powiedziałem, wsuwając palce w jego zielone loki. Oparł głowę na mojej piersi, a ja już bez słowa głaskałem go.

Teraz.. zacząłem rozmyślać nad tym wszystkim. Bo chociaż miałem zaledwie szesnaście lat, to miałem już swojego alfę.. w dodatku starszego, bohatera. Jeszcze nie do końca się z tym wszystkim pogodziłem, ale.. jakoś w środku, tak w sercu, czułem się dobrze z tym, że mam się do kogo przytulić.. znaczy, nie żebym tego potrzebował czy coś. Po prostu.. ugh, po prostu cieszę się, że on jest moim alfą, nie ktoś inny.

Jeszcze tego dnia Izuku dostał wypis ze szpitala. Dzięki zaawansowanej opiece medycznej, wliczając w to dary, został szybko poskładany do kupy.

- Katsuki.. skoro.. skoro jesteś moją omegą, to chciałbym przedstawić Cię mojej mamie - powiedział gdy wyszliśmy ze szpitala. Spojrzałem na niego w niemałym szoku, nie wiedząc jak zareagować. Bo w końcu.. Samo to, że z nim się zadaję jest dla mnie czymś.. czymś ciężkim. A teraz miałbym też poznać jego matkę? Przecież to się wiąże z tym, że będę musiał poznać także resztę watahy.. a po tym pewnie będzie chciał mnie oznaczyć, a później..

Na samą myśl, że te wszystkie rzeczy miałyby się stać, poczułem się źle. Niekomfortowo, niedobrze, nieswojo, po prostu źle.

- Nie. - powiedziałem oschle i stanowczo. Ten patrzył na mnie w lekkim szoku, nie wierząc, że się nie zgodziłem. Jednak ja miałem to w dupie.

☆ Bohater ☆ A//B//O ☆ Dekubaku ☆ Porzucone Where stories live. Discover now