Rozdział 19.

29 5 45
                                    

Jak zwykle praca nad tym tytułem sprawia mi problemy. Nie oszukujmy się, niełatwo pisze się o tym wszystkim, choć mozolnie prę do zakończenia. Zamierzam jednak dociągnąć to do końca bez żadnych już przerw, a że mam wciąż jeszcze jeden rozdział do przodu, jest szansa, że mi się uda.

Corrie poparła pomysł, gdy oznajmił jej, że pojedzie zobaczyć się z Mashiro. Zdawał sobie sprawę, że ta wizyta może pójść naprawdę źle, jednak był to winien dziewczynie, której jego tchórzostwo odebrało brata. Może nie dogadywali się zbyt dobrze, jednak byli dla siebie wszystkim i Shuuhei czuł się winny, że to wszystko zniszczył z własnej głupoty. Chciał więc postąpić jak mężczyzna i przyjąć wszystko, co Mashiro miała mu do zaoferowania.

Okazało się jednak, że to nie było takie proste. Mashiro nie mieszkała już w miejscu, które Shuuhei pamiętał. Mieszkanie dziewczyny wynajmowało teraz małżeństwo z małym dzieckiem. Nie mieli oni pojęcia o losach poprzedniej lokatorki, więc Shuuhei mógł jedynie wrócić do domu nieco przygaszony tym niepowodzeniem. Starał się przy tym nie wyciągać wniosków, bo też świat nie kręcił się wokół niego. Mashiro mogła mieć tysiąc powodów, żeby się przeprowadzić i nie mógł jej z tego powodu robić wyrzutów.

– Zamierzasz odpuścić? – zapytała następnego dnia Corrie, gdy siedzieli w ogródku jednej z ulubionych kawiarni dziewczyny.

– Nie mam pojęcia, gdzie jej szukać – przyznał. – A nie chcę tego załatwiać przez telefon. To by było nie fair wobec Mashiro.

– Ktoś na pewno ma takie informacje – zauważyła.

Shuuhei skrzywił się mimowolnie. Z pewnością reszta ekipy doskonale wiedziała, gdzie znaleźć Mashiro, ale musiałby się najpierw do nich odezwać, żeby uzyskać odpowiedź. A na to zupełnie nie był gotowy. Może nie było to zbyt sprawiedliwe wobec dawnych przyjaciół, jednak postanowił zacząć od Kuny. Czuł, że jej jest to bardziej winien niż pozostałym.

– Możliwe, że w bazie wiedzą – mruknął.

Tam też nie chciał się pojawiać zbyt często. Co jakiś czas musiał, jednak taka wyprawa z własnej woli mu się nie widziała. Zaraz jednak skarcił się mentalnie. Znowu próbował uciekać zamiast rozwiązywać problemy. W ten sposób nie ruszy do przodu, a przecież właśnie to sobie obiecał, chcąc zacząć od przeproszenia Mashiro.

– Pojechać z tobą? – zapytała Corrie.

Shuuhei czuł się z tym źle. Corrie zawsze udzielała mu tyle wsparcia, a on, kiedy doszło do tej całej scysji z Hirako, nie za wiele potrafił dla niej zrobić. Z drugiej strony była to kusząca propozycja. Dużo łatwiej było się na kimś oprzeć, za kimś schować.

– Nie mogę cię tak wykorzystywać – odparł.

– Chcę cię po prostu wesprzeć. Nie ma w tym nic złego. – Uśmiechnęła się lekko.

Gdyby się uparł, znalazłby tysiąc powodów, dla których nie powinna się z nim zabierać. Jednak nie potrafił odrzucić jej obecności, gdy czuł, że na każdym kroku może stchórzyć. Nie chciał w jej oczach wypaść na kompletnego nieudacznika, zresztą robił to też dla siebie. Musiał o tym pamiętać.

– To może nie być miła wycieczka – zaoponował jeszcze, jednak nie widział u Corrie zawahania. Westchnął ciężko. – Jakoś nie potrafię ci odmówić. Jesteś dla mnie za dobra.

Roześmiała się wdzięcznie.

– Najwyraźniej oboje wciąż potrzebujemy siebie – stwierdziła.

Chciał powiedzieć, że mu to nie przeszkadza, ale coś go powstrzymało. Może jakiś smutek, który dostrzegł w tych słowach, choć nie miał pojęcia, co złego mogłoby być w tej relacji. Wolał się w to jednak nie zagłębiać, gdy czekało go niełatwe przecież zadanie.

Jej promienny uśmiech [Bleach]Kde žijí příběhy. Začni objevovat