Rozdział 14.

29 3 14
                                    


Corrie upiła łyk herbaty i skrzywiła się, kiedy odkryła, że napój wystygł, choć nawet nie zdążyła go napocząć. Wciąż myślała o tym, co zdarzyło się w nocy. A przecież oprócz guza na potylicy i rozszarpanej nogawki nie przydarzyło się nikomu nic złego. Więc dlaczego aż tak przywiązywała do tego wagę? Zresztą Shuuhei widział ją już kilka razy w piżamie, co za różnica?

Warknęła pod nosem na własną głupotę i machinalnie sięgnęła po telefon, żeby zadzwonić do Rangiku, która zawsze potrafiła jej doradzić, gdy coś się psuło pomiędzy nią a Izuru. Powstrzymała się jednak. Wciąż była zła na przyjaciółkę za akcję z Hirako i późniejszy brak jakiejkolwiek skruchy, do tego doskonale wiedziała, co by się stało, gdyby tylko wspomniała o sytuacji, w jakiej się znaleźli z Shuuheiem.

To nie tak, że Corrie zapomniała, że Shuuhei jest facetem, a co za tym idzie ma nad nią przewagę siły fizycznej. Nawet w tamtym momencie czuła się bezpieczna w jego towarzystwie, choć umysł podsuwał kolejne wyobrażenia tego, co mogłoby się stać. To nawet nie był strach, choć Shuuhei z pewnością tak to odczytał, sądząc po jego zachowaniu później. Raczej zawstydzenie, że znaleźli się w takiej sytuacji, zażenowanie własnym wyglądem w tamtej chwili, choć racjonalna część jej umysłu doskonale zdawała sobie sprawę, że w tamtym momencie Shuuhei miał całkiem inne rzeczy w głowie. Na pewno nie wyobrażał sobie tego, co mógłby z nią zrobić.

– Głupia – warknęła na samą siebie, ciesząc się, że jest w mieszkaniu sama.

Nie chciała, żeby Shuuhei widział ją w tym stanie. Znowu źle by to zinterpretował i czułby się winny, a ona nie potrafiłaby mu wyjaśnić, w czym problem. Przyznanie się do tego, co wyprawiała jej wyobraźnia w tej jednej chwili, było zbyt krępujące.

Zamierzała zrobić sobie świeżej herbaty, kiedy odezwał się jej telefon. Z zaskoczeniem przyjęła, że to Renji postanowił się do niej odezwać, choć ostatnio unikał jej jak ognia.

– Co tam, ananasie?

– Od razu od ananasów – mruknął lekko zirytowany przytykiem do fryzury, którą nosił przez lata. – Ja tu z gałązką oliwną dzwonię, a ty mnie tak.

Corrie zaśmiała się. Zrobiła to z premedytacją, by przyjaciel nie zauważył, że coś ją męczy. Nie chciała go okłamywać, a prawdy też nie mogła mu powiedzieć, gdyby zapytał.

– Wybacz. Cóż to za gałązka?

– Wybieramy się do kina, a potem na planszówki i zapraszam ciebie z Hisagim.

– Renji, to nie jest dobry pomysł – odparła, poważniejąc. – Pamiętasz, jak to się skończyło ostatnio.

– Matsu nie będzie, ma randkę z Ichimaru. Hirako z Hiyori też nie przyjdą. Będziemy tylko my i Toshiro z Momo. Zgódź się, nie chcę być piątym kołem u wozu – poprosił.

Corrie westchnęła. Wciąż nie do końca wiedziała, czy może zaufać Toshiro i Momo, którzy może nie mieli udziału w sprawie, a nawet zachowywali się przyjaźnie w stosunku do Shuuheia, ale też nie opowiedzieli się jasno po żadnej ze stron. Nie miała okazji z nimi o tym na spokojnie porozmawiać.

– Nawet jeśli nie przyjdą, to nadal nie wiem, czy to dobry pomysł – zauważyła. – Co to w ogóle za film?

– Jakaś zachodnia kreskówka, na którą Momo się uparła. Nie powinno się nic stać, a będę miał was na oku.

– Zapytam Shuuheia, ale nie nastawiaj się nie wiadomo na co – ostrzegła.

– Powinniście częściej wychodzić do ludzi, wiesz? To wam obojgu dobrze zrobi, zamiast kisić się we własnym sosie. Chyba że jest jednak coś na rzeczy? – zasugerował.

Jej promienny uśmiech [Bleach]Where stories live. Discover now