Rozdział 18.

21 5 22
                                    

Śmieszna sprawa z tym rozdziałem. Miałam z nim wrócić do tej opowieści już w poprzednim miesiącu, po czym mój zmęczony umysł zobaczył początek następnego i stwierdził, że nie mam nic gotowego. Ogarnęłam się za późno^^ Ale ruszyłam powoli z pisaniem reszty rozdziałów, więc może się uda dokończyć tę opowieść już bez przerw.


Corrie wyszła z klimatyzowanego biurowca na rozgrzaną słońcem ulicę i westchnęła ciężko. Nie to, żeby nie lubiła doktor Unohany, ale po każdym spotkaniu miała wrażenie, że ta kobieta nie wierzy w ani jedno jej słowo. Naprawdę żałowała, że dała się przekonać do tej wizyty. Z drugiej strony może dzięki temu Rangiku i Renji przestaną ją aż tak kontrolować. Wiedziała, że nadal się martwią po wyskoku Shinjiego, ale przecież się podniosła. Nie jest małą dziewczynką, którą muszą pilnować na każdym kroku.

Nie chciała już o tym wszystkim myśleć, najchętniej zapomniałaby w ogóle, jakim dupkiem potrafi być Shinji. Choć przez wiele lat był jej najbliższym przyjacielem, teraz ta więź wydawała się jedynie pięknym snem o przeszłości. Nie umiała z niej tak po prostu zrezygnować, choć wiedziała, że po ostatnim nie będą już dla siebie przyjaciółmi.

– Corrie!

Odwróciła się i zaraz tego pożałowała. Hiyori nie należała do osób, które Corrie chciała w tej chwili widzieć, ale nie mogła też tak po prostu odejść, udając, że nie słyszała wołania.

Hiyori podeszła do przyjaciółki, po czym zerknęła na budynek za nią. Doskonale wiedziała, co znajduje się w tym przeszklonym, nowoczesnym wieżowcu. Mina jej nieco zrzedła.

– Zabiję tego łysola – powiedziała rozzłoszczonym tonem.

– Nie przejmuj się. – Corrie uśmiechnęła się do przyjaciółki, choć wiedziała, że cokolwiek powie, awantura pomiędzy tą dwójką była nieunikniona. – To tylko kontrola. Wszystko jest w porządku.

Hiyori złapała Corrie za przód bluzki i przyciągnęła do siebie z gniewnym wyrazem twarzy.

– Zamierzasz mu to tak łatwo puścić płazem? – warknęła. – Ten durny łysol nawet przez chwilę nie pomyślał, że wsadza ci nóż w plecy, a ty co? Wybaczysz mu?

Corrie rozumiała złość Hiyori. Obie doskonale znały Shinjiego i jego skłonności do bycia dupkiem wobec wszystkich dookoła, nawet własnych przyjaciół. Też byłaby wkurzona, gdyby Hirako odwalił podobny numer komuś z nich. Nie chciała tego bagatelizować, jednak robienie dodatkowej awantury niczego dobrego nie przyniesie. Corrie tego nie chciała.

– Nie, nie wybaczę mu – odpowiedziała spokojnie. – Tym razem nie zamierzam mu wybaczać, choć wciąż nie mam pojęcia, co powinnam z nim zrobić. Możesz mnie puścić, Hiyori, zanim ktoś się zainteresuje i pomyśli, że chcesz mi zrobić krzywdę.

Sarugaki odsunęła się od przyjaciółki z wciąż wściekłym wyrazem twarzy. Ręce założyła na piersi i spojrzała Corrie w oczy.

– Ten dupek nawet nie zdaje sobie sprawy, co narobił – warknęła. – Całkiem mu się w dupie poprzewracało.

Corrie westchnęła. Hiyori i Shinji wojowali ze sobą, odkąd byli dziećmi, choć jednocześnie dbali o siebie wzajemnie. To była dziwna przyjaźń. Bardzo wybuchowa, pełna obelg, drobnych złośliwości. A jednak jedno za drugie wskoczyłoby w ogień. Wciąż też łączyło ich to zaaranżowane przez ich rodziców narzeczeństwo, przed którym się bronili rękami i nogami. Corrie nie chciała dla nich źle, choć podejrzewała, że w tej chwili stała się kolejnym zapalnikiem kłótni.

– Nie chcę go na razie widzieć – oznajmiła.

– I dobrze. Nie możesz mu wiecznie wybaczać – marudziła nadal Hiyori. – Poza tym jemu się wciąż roi we łbie nie wiadomo co. To trzeba w końcu ukrócić.

Jej promienny uśmiech [Bleach]Where stories live. Discover now