- 35 -

1.8K 124 222
                                    

Dzisiaj był dwunasty kwietnia, czyli jeden z najbardziej wyczekiwanych dni przeze mnie. Dokładnie za dziewięć godzin Blanca Miller złoży przysięgę małżeńską, dołączając oficjalnie do rodziny Lefort'ów. Jestem niesamowicie podekscytowana, ponieważ pierwszy raz zmierzę się z rolą świadkowej, co jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem, bo Francuzka ma mnóstwo innych przyjaciółek, które na pewno bardziej zasługują na to miejsce niż ja.

Moja dzisiejsza noc należała do ciężkich, ponieważ do trzeciej siedziałam i poprawiałam projekty z Miami, które do mnie wpłynęły jeszcze podczas mojej pracy tam, ponieważ Rachel nie była w stanie tego ogarnąć. Nie miałam o to pretensji do nikogo, bo były to zadania, które ja miałam zrealizować, tylko trochę przeciągnęło mi się to w czasie.

Po skończeniu wszystkiego zachciało mi się słodkości, a niestety naszą szufladę kilka dni temu opróżnił Kylian, co nie było niczym zaskakującym. Drogą intensywnego myślenia o 3:14 wsiadłam w samochód i pojechałam do pobliskiego, nocnego sklepiku, w którym kupiłam dwie czekolady, ciastka i na moje nieszczęście wino. Po powrocie do domu dorwałam się w pierwszej kolejności do alkoholu, przy którym zaczęłam przeglądać jakieś stare foldery w laptopie i natknęłam się na zdjęcia w towarzystwie Mbappe z czasów nastoletnich. Przejrzałam wszystkie, które były zapisane na urządzeniu i tym oto sposobem do łóżka położyłam się kilka minut przed piątą, jak już Kylian zszedł na dół i się upominał, że nie ma do kogo przytulić się w łóżku.

Obecnie było kilka minut po siódmej, a ja nie byłam w stanie zasnąć. Nie mam pojęcia, czy było to spowodowane podekscytowaniem, czy może stresem związanym z dzisiejszym dniem. Patrzyłam na śpiącego napastnika, który wyglądał przeuroczo. Na jego twarzy był widoczny spokój, a usta miał lekko rozchylone.

Jeśli chodzi o mnie i Kyliana, to od momentu pogodzenia się jest między nami całkiem w porządku. Staram się nie wspominać o Valentinie, która mimo wszystko cały czas krąży wokół Francuza. Ostatnio napisałam do mojej terapeutki z zapytaniem, czy od maja będę mogła wrócić na sesje z nią, które według Mbappe mi pomagały. Staram się, bo wiem, że to jest ostatnia szansa, którą wzajemnie sobie daliśmy.

Moją uwagę przykuł telefon, który zaczął wibrować na szafce nocnej. Wzięłam urządzenie do dłoni, a widząc połączenie na FaceTime od razu przesunęłam zieloną ikonkę.

- Co tam? - szepnęłam, przyglądając się twarzy Miller.

- Liv, dostanę zaraz jakiegoś pierdolca - wymruczała zdruzgotana, a ja zmarszczyłam lekko nos - pół godziny temu przyjechali do nas rodzice Ericka, kompletnie nie wiem po cholerę. Jego matka zadaje mi tyle pytań, że mam ochotę rzucić w nią wszystkim, co mam pod ręką - dopowiedziała, łapiąc się jedną dłonią za głowę.

- Spokojnie, będę o dziesiątej i ze wszystkim ci pomogę - odparłam, uśmiechając się lekko.

- Nie ma chuja, że ja się tu wyszykuje do tego ślubu - mruknęła, machając telefonem.

Po tle mogłam rozpoznać, że blondynka siedzi zamknięta w łazience, opierając się plecami o wannę.

- Przyjechać po ciebie? - spytałam, ponieważ to było jedyne rozwiązanie, które obecnie wpadło mi do głowy.

- A Kylian nie będzie wkurwiony? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, a ja zerknęłam na mężczyznę, który zaczął się ruszać po materacu.

- Żeby on jeszcze miał coś do powiedzenia w tej sprawie - odpowiedziałam, powracając wzrokiem do przyjaciółki - będę za pół godziny, więc zbieraj wszystko, co ci potrzebne - dopowiedziałam, a na twarzy Miller zagościł szeroki uśmiech.

The same | Kylian MbappeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz