- 19 -

1.6K 117 286
                                    

Dziś był 21 marca, a od wszystkich ostatnich wydarzeń minęło około dwóch tygodni. Dwa dni temu Kylian grał mecz, który niestety przegrali. Nie było mnie na nim, bo właściwie od ósmego marca omijałam wszystkie większe wydarzenia. Musiałam się pozbierać po pobiciu, a potem fantastycznych wieściach matki odnośnie powrotu do ojczyma. Wczoraj pożegnałam również brata, który wrócił na zgrupowanie do Hiszpanii.

Obecnie znajdowałam się w jednym z francuskich hoteli, ponieważ Mbappe został powołany na marcowe mecze. Bardzo nie chciałam tu jechać ze względu na mojego ojca, z którym kontakt wygląda jak wygląda, ale nie wytrzymałabym w domu ze świadomością, że Kylian siedzi z reprezentantami i znowu panuje atmosfera z mundialu, za którą tak tęskniłam.

- Chodź na sesję - powiedział napastnik, który krzątał się po pokoju.

- Po co ja mam tam iść? - spytałam, ponieważ nie widziałam w tym sensu.

- Żeby mnie pilnować, a co jak spodobam się fotografce? - odpowiedział pytaniem na pytanie, schylając się po biały t-shirt.

- Mówi się trudno i żyje się dalej - wzruszyłam ramionami, przysiadając na łóżku.

- Wieczorem kolacja, twój ojciec ogłosi kto zostaje kapitanem - zmienił temat, uśmiechając się z podekscytowania.

- Z góry przepraszam, jeśli na decyzję wpłynęły relacje między mną, a nim - odparłam, ponieważ Didier był zdolny do wszystkiego.

- Przestań, trener wybierze najodpowiedniejszą osobę według niego, tyle w tym temacie - oznajmił, a ja stwierdziłam, że odpuszczę, bo nie mam ochoty się z nim kłócić.

Po pokoju rozniósł się dźwięk telefonu, a Kylian podał mi urządzenie. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę, a po chwili na ekranie pojawiła się szczęśliwa twarz Lucreci.

- Liv, nie uwierzysz! - krzyknęła z entuzjazmem.

- Valentina odpuściła? - zaśmiałam się, bo akurat w to bym nie uwierzyła.

- Lucas poprosił, abym to ja koordynowała całym projektem w Miami, lecę do Stanów Zjednoczonych! - wrzasnęła, wyrzucając w radości ręce w powietrze.

- Fantastycznie, od początku mówiłam, że ci się należy - uśmiechnęłam się do brunetki.

- Lecę za pięć dni - odparła, uspokajając się trochę.

- Cieszę się, że ci się udało. Jesteś najlepszym wyborem - powiedziałam, poprawiając poduszkę pod plecami.

- Zabieram ze sobą około dziesięciu osób, więc trochę wam uszczuplimy skład we Francji - oznajmiła, a ja przytaknęłam ruchem głowy.

- Ja i tak mam wolne narzucone od szefa, więc jakoś się tym nie przejmuje - zaśmiałam się, zakładając włosy za ucho.

- Pewnie niedługo wznowi twoją pracę, jak Vivane przestanie sobie radzić - odpowiedziała, a ja niechętnie przytaknęłam ruchem głowy.

Kątem oka dostrzegłam, jak stojący przy drzwiach wyjściowych Francuz się niecierpliwi.

- Wiesz co Lu, na razie muszę kończyć, ale potem się odezwę, jeszcze raz gratuluję - rzuciłam, po czym zakończyłam połączenie.

- Wstawaj i chodź, już jak zwykle jesteśmy spóźnieni - odezwał się Kylian, trzymający dłonie w kieszeniach szarych dresów.

Bez słowa podniosłam się z łóżka, po czym skierowałam się w stronę drzwi. Byliśmy tu od kilku godzin, a zachowanie napastnika znowu zaczynało przypominać mi to z Kataru. Piłka i wszystko co z nią związane powróciło na pierwsze miejsce.

The same | Kylian MbappeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz