|36|

334 19 49
                                    

Płynęliśmy z wiatrem. Minęły już jakieś dwa dni, odkąd wypłynęliśmy...dwa? Może więcej. Nie jestem w stanie tego tutaj stwierdzić, czas płynie jakoś inaczej.

Ale jeśli minęły dwa dni to nie tylko od wypłynięcia, również od mojego incydentu z Peterem. To było naprawdę dziwne, jednak nie mogę przestać o tym myśleć. Co by się stało, gdyby Andy nam nie przerwał? I czy Pan miał na myśli to co myślę, że miał?

Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi.

- Kapitanie, jakiś statek na horyzoncie! – krzyknął marynarz, pokazując coś Rogerowi. Nie słuchałam co dalej mówili, jednak weszłam na dziób statku, aby mieć lepszą widoczność. Faktycznie był na wodzie statek, a właściwie tylko jego cień, bo nie był na tyle blisko by można było zobaczyć.

Ni stąd ni zowąd coś zakołysało statkiem. Mogło by się wydawać, że to silny wiatr jednak po paru sekundach z wody wyłoniła się macka.

Tak, dobrze słyszeliście. Prawdziwa olbrzymia macka ośmiornicy.

- Ślepa Mgła – powiedział nasz historyk, czyli Andy. Pamiętam dokładnie tą rozmowę w norce i pamiętam też to jak Felix zapewniał, że to tylko legenda. Nie wierzę, że takie coś musi się przytrafić akurat mnie.

Czuje się jak w jakiś Piratach z Karaibów.

- To na pewno to? – zapytałam, na co chłopak pokiwał mi głową. To oczywiste, że to ten kraken jednak ciężko w to uwierzyć. Macka znajdowała się bliżej drugiej statku jednak można było ją bardzo dobrze zobaczyć.

Blado różowa tak jak większości filmach. Macka jak macka tak właściwie, ale wrażenie robiła. Bałam się tylko czy nas nie zaatakuje.

Kapitan rozkazał załodze się przygotować na obronę, gdybyśmy zostali zaatakowani. Dobrze wiedziałam, że i tak nie było by szans na obronę. Na nasze szczęście (lub nie) stworzenie miało inny plan i z zadziwiającą prędkością jak na coś tak ogromnego zjawił się przy sąsiednim statku.

Po czym zniknął.

Tak po prostu, jakby go wcale tutaj nie było. I choć mogłoby się wydawać, że to koniec to o dziwo bardzo dobrze pamiętam słowa wypowiedziane wtedy w obozie zaginionych.

,,Ślepa Mgła nie dlatego, że jest ślepy, a dlatego, że ciężko go zauważyć”.

Jak na zawołanie z wody wynurzyło się kolejne pięć macek krakena. Wszystkie usadowiły się wokół drugiego statku. Tamci zaczęli się bronić, gdy jedna z kończyć ośmiornicy prawie ich uderzyła jednak na marne. Nie dało się nic zrobić. W natychmiastowym tempie przez całą długość statku przeszła macka, przepoławiają pokład oraz niszcząc wszystko. Statek od razu zniknął nam z powierzchni oczu, prawdopodobnie zanurzając się teraz w czeluściach oceanu. Nie tylko łódź zniknęła, ale również potwór. Czy teraz zaatakuje nas?

- Nie bój się – usłyszałam niedaleko. Zerknęłam kątem oka i zauważyłam Petera Pana. Za dużo nie rozmawiałam z nim po ostatnim zdarzeniu. Posłałam mu pytające spojrzenie, jakby to wcale nie było tak, że cała się trzęsę ze strachu. Pan ujął mój nadgarstek i pokazał mi przed oczami moją rękę, która była zaciśnięcia. Natychmiastowo widząc to rozluźniłem kończynę, udając, że nic się nie stało.

- Nie moja wina, że możemy umrzeć. Czego ty oczekujesz? – odwróciłam się do niego plecami ignorując fakt, że gapi się na mnie jak idiota. Krakena nadal nie było. Być może jest szansa, że sobie nas odpuścił.

- Jak ty chcesz walczyć z Cieniem, skoro boisz się takiego potwora? Przy walce ostatecznej może być takich z dziesięć – prychnął.

- Tak ci tylko przypominam, że to ty mnie zaciągnąłeś do tego całego cyrku i jakieś walki. Gdyby nie ty pewnie byłabym teraz w kinie na taniej komedii romantycznej z moją przyjaciółką, a moim największym problemem byłby brat zabierający Internet – odparłam niby się żaląc niby nie. Jeszcze paręnaście dni wcześniej miałabym pewnie żal do Petera, ale teraz po cichu jestem mu wdzięczna. Nie poznałabym tyle wspaniałych i wartościowych ludzi oraz czekałabym tylko na start życia, które już dawno się zaczęło.

 Władca Nibylandii Where stories live. Discover now