30.

318 31 11
                                    

Poniedziałek. Początek ostatniego tygodnia mojego życia. Nikt nie ma pojęcia o tym, że to już moje ostatnie dni. Nie zamierzam też nikogo o tym uświadamiać.

Było jak zawsze. Wstałem rano, poszedłem do szkoły, wróciłem do domu.

Przy innych starałem się uśmiechać jak najwięcej, by uznali, że wszystko idzie w dobrą stronę. W szkole udawałem szczęśliwego, radosnego i miałem wrażenie, że wszyscy w to uwierzyli. Tego dnia widzieli mnie uśmiechniętego pierwszy raz od dawna.

Jednak pod tym fałszywym uśmiechem w mojej głowie krążyły już szczegółowe plany na skończenie żywotu.

Myślałem nad wszystkim. Gdzie, kiedy, jak. Chciałem zaplanować sobie wszystko co do najmniejszego szczegółu.

Długo rozmyślałem jaki sposób będzie najskuteczniejszy. Po wielu rozważaniach doszedłem do wniosku, iż najlepszy będzie skok z mostu. Z tego nikt nie zdoła mnie uratować.

Miejsce, które wybrałem to określane mianem "mostu śmierci" most Mapo nad rzeką Han. Był to najprostszy, a jednocześnie najskuteczniejszy sposób. Nic mnie już przed tym nie powstrzyma.

Należałoby jednak napisać list pożegnalny. Więc poniedziałkowego wieczoru zasiadłem z notesem i długopisem w ręku na łóżku i zacząłem pisać. Pierwszy list, który napisałem był skierowany do Minho.

Starałem się opisać w nim wszystkie swoje uczucia do niego. Zajęło mi to sześć stron notesu, a czułem jakbym nie napisał jeszcze wszystkiego. Trudno było mi w słowach na kartce ująć to, jak wielkie żywiłem do niego uczucia.

Nie chciałem go opuszczać, lecz nie widziałem innego rozwiązania.

Po wszystkich moich przeżyciach mogę śmiało stwierdzić, że miłość może zabić.

Niby jest tak pięknym uczuciem dającym szczęście, a jednak potrafimy przez nią umrzeć.

Miłość bywa ryzykowna, jeśli trafi się na niewłaściwą osobę. Zdrada, nieodwzajemnione uczucia, skrzywdzenie ze strony ukochanej osoby. To wszystko może doprowadzić niektórych do podjęcia decyzji o samobójstwie.

Wiele ludzi marzy o szczęśliwym związku, osobie, która będzie kochać. Szkoda, że te marzenia nie zawsze się spełniają. Świat nie jest taki piękny, jak się wydaje.

Pisząc list zawierający moje ostatnie słowa dla Minho, nie umiałem powstrzymać łez. Kilka z nich skapnęło na kartkę, przez co tusz długopisu delikatnie się rozmył. Nie przepisałem jednak listu raz jeszcze, gdyż przy przepisywaniu zacząłbym za dużo zastanawiać się nad tym co tam zawarłem i zaczął zmieniać i przerabiać go. Nie daj Boże przyszłoby mi do głowy usunąć całą wzmiankę o miłości do niego. Dlatego też jedynie poprawiłem rozmazane litery, by dało się je rozczytać.

Gdy uznałem, że już nic więcej nie zdołam tam umieścić, podpisałem się swoim imieniem i delikatnie wyrwałem zapisane kartki, by zaraz potem złożyć je wpół i włożyć do wcześniej przygotowanej koperty, z której rogu umieściłem małe serduszko.

Miałem zamiar włożyć kopertę w piątek do plecaka Minho. Kiedyś napewno ją zobaczy i dowie się o wszystkim co czułem, ale miałem strach przed wyznaniem mu tego za życia.

Nie bałem się śmierci tak, jak inni ludzie. Wręcz przeciwnie. Ja jej pragnąłem. Nie odstraszał mnie nawet fakt, że już nigdy nie zobaczę miłości mego życia.

Chciałem to wszystko już poprostu skończyć. Zostawić problemy na tym świecie.

Myślałem nad tym co będą czuli inni, jednak doszedłem do wniosku, że nikt mnie tu nie chce, nikt nie będzie za mną płakał.

Chciałbym wiedzieć ile osób wybrałoby się na pogrzeb. Jeśli przyszedłby ktokolwiek inny niż moja mama byłbym szczęśliwy. 

Kiedyś, gdy jeszcze jako tako sobie radziłem, nie myślałem o śmierci w taki sam sposób jak myślę teraz. Chciałem żyć tak długo, jak tylko to możliwe i czerpać z życia pełnymi garściami. Śmierć była ostatnią rzeczą, na którą czekałem. Ani przez chwilę nie pomyślałbym o dobrowolnym zakończeniu życia.

Przez innych ludzi całkowicie zmieniłem swój pogląd na śmierć i życie. Aż trudno uwierzyć w to, jak człowiek może zniszczyć drugiego, takiego samego człowieka i doprowadzić go do skończenia wszystkiego.

__________________
a/n: zbliżamy się już do końca. Ciężko pisze mi się ostatnie rozdziały ale cóż, wszystko ma swój początek i koniec. Uwu.

They're (not) only friends || minsungWhere stories live. Discover now