Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
ASTRAEA TARGARYEN nie miała żadnych specjalnych oczekiwań, czy przypuszczeń, kiedy przekazano, że Rhaenyra nakazała jej zjawić się w ogrodach Czerwonej Twierdzy.
Na pewno nie myślała sobie, że sprawa mogłaby się zakończyć w ten sposób, a może podświadomie na to liczyła? A może...
Dopiero, gdy dotarła na miejsce i zauważyła tam nie tylko księżniczkę, ale również królową i jej drugiego syna, dziewczyna zaczęła czuć pewne zaniepokojenie. Była zdezorientowana.
Martwił ją nieznany kontekst tego spotkania.
Przełknęła ślinę i stanęła naprzeciwko Rhaenyry i spojrzała na nią pytająco, wcześniej odpowiednio witając się z królową.
— Rozmawiałyśmy na pewien temat razem z królową... — zaczęła Rhaenyra, zerkając na Astraeę z jakby obawą w oczach. — Chciałyśmy was o czymś wspólnie poinformować.
— Już kiedyś, księżniczka Rhaenyra złożyła mi propozycję zawarcia małżeństwa między moją córką, a jej synem, lecz z powodu ślepoty z gniewu tamtego dnia, odmówiłam — wyznała królowa Alicent, spoglądając najpierw na Rhaenyrę, później w stronę Astraei. — Król również wyraził swe poparcie wobec tej propozycji. To mnie przekonało, aby na nią przystać i związać cię, Astraeo w pełni z naszą rodziną.
— To znaczy, że... — wymamrotała księżniczka.
Astraea miała wrażenie, że zrobiło jej się słabo. Domyśliła się do czego, to wszystko zmierzało. Zerknęła na Aemonda, ale on tylko wpatrywał się w swoją matkę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Astraea zmarszczyła brwi.
Zastanawiała się, czy był w to zamieszany... Nie wyglądało na to, ale równie dobrze mógł udawać.
— Niegdyś łączyła was piękna przyjaźń, to wiele znaczy dla waszej przyszłości — przemówiła ponownie królowa. — Na pewno, znajdziecie porozumienie i obdarzycie się wzajemnym szacunkiem bardziej, niż mogłoby się to zdarzyć z kimś obcym, pochodzącym z innych ziem.
Piękna przyjaźń? — powtórzyła w myślach Astraea. Kiedyś królowa wyglądała na przeciwną ich relacji, a teraz używała wobec tego słowa piękna? Czyżby król postawił ją pod ścianą i wymógł jakoś zgodę na tę decyzję?
Może jednak Daemon powinien tu zostać. On zdecydowanie odmówiłby tej propozycji. Może nawet wyciągnąłby ją z tego.
Małżeństwo z Aemondem...
To nie mogło się udać, szczególnie przez tę ścianę, którą zbudowali. Ścianę, która ich rozdzielała.
W końcu spojrzeli na siebie. Skrzyżowali ze sobą wzrok.
Astraea przełknęła ślinę, a w jej głowie rozległ się głos tamtej Maegi spotkanej przed laty.