1.09. rozkwit.

505 38 8
                                    







Z KAŻDYM KOLEJNYM TYGODNIEM, Astraea przykładała się coraz bardziej.

Być może rozmowa z Aemondem tak ją zmotywowana bądź chęć pokonania go, albo przynajmniej zwiększenia swoich szans.

Ser Aillard Dustin chciał, żeby poza samą nauką posługiwania się mieczem, nauczyła się umiejętności, która by do niej pasowała.

Kusza. Łuk. Brała wszystko po trochę, tak, jak wcześniej, ale tym razem podczas każdej lekcji, miała nadzór rycerza.

Każdy jej dzień miał napięty grafik, a Astraea wcale się nie męczyła. Wręcz czuła się o wiele lepiej, mogąc coś robić. Wyściskała z siebie siódme poty na placu treningowym, wysilała umysł i kłuła palce przy wyszywaniu z Septą.
Obiady z chłopcami i Rhaenyrą, spacery w towarzystwie Aemonda, a także odwiedziny Smoczej Jamy. Coraz częściej zaczęli zabierać ich tam razem.

Łącznie z Aemondem, który nadal nie posiadał smoka, a jedynie obserwował. Astraea wiedziała, że było mu ciężko. Zdawała sobie sprawę, że tylko pogorszyłaby sytuację, gdyby posyłała mi współczujące spojrzenia, z tego też powodu starała się go po prostu wspierać.

Jednak bała się, że źle czyniła i jedynie pogłębiała jego niezdrową obsesję.

Vermax. Arrax. Starfire. Dreamfyre. Sunfyre.
A także ten należący do Daerona, Tessarion.

Pięć smoków, posiadających swoich jeźdźców z nowego pokolenia. W tym wszystkim tylko Dreamfyre była starsza od pozostałych.

— Vermax tak szybko rośnie — zachwycał się Jacaerys.

— Starfire i tak będzie większy — wystawiła żartobliwie język.

— Jest trochę starszy, to dlatego tak różni ich wzrost — stwierdził chłopiec.

— Ależ oczywiście, że Vermax jest równie świetny, co jego jeździec — uśmiechnęła się do niego. — Tylko się z tobą droczę.

Jace zaśmiał się, a Astraea parsknęła. Mieli dzisiaj nastrój na dowcipkowanie.

Śmiali się do rozpuku, dopóki pewna sprawa nie zadziałała Astraei na nerwy.

Luke i Jace nie omieszkali wypowiadać głupich żarcików względem Aemonda, często nakręcani przez Aegona lub też siebie samych. Cała trójka uważała to za niezwykle śmieszne, prócz Astraei i oczywiście Aemonda, pomijając często znajdującą się we własnym świecie Helaenę.

— Wszystko ma swoje granice, a to naprawdę nie było miłe — zwróciła uwagę Astraea.

— Nie bądź taka spięta, Astraea — odezwał się Aegon, szturchając ją ramieniem. — Nic mu nie będzie.

Astraea zgromiła go wzrokiem tak morderczym, że zabiłby go i wskrzesił po chwili, gdyby tylko działał.

— Aegon... — zaczęła. — Nawet nie chcę strzępić na ciebie języka.

Astraea znała Aemonda i wiedziała, że nawet jeśli nie pokazywał swoich emocji, bądź reagował złością, to go dotykało. Fakt upływającego czasu bez choćby szansy na zdobycie smoka pogłębiał jego frustrację. Astraea starała się zajmować go również innymi sprawami, by nie zwariował. Jednak okrutne żarciki pogrążały jego pesymizm.

— Nie przejmuj się nimi — pocieszała go Astraea. — Ludzie czasem robią złośliwe rzeczy. Niekiedy nawet nad tym nie myślą, to okrutne ich stronę, lecz nie jesteśmy tu winny.

— Nie obchodzą mnie te bękarty — wycedził z niechęcią i złością.

Zastygła na moment, a gdy tylko dotarło do niej znaczenie tych słów, wstała z murku i stanęła naprzeciwko niego. Uniósł na nią wzrok, ukazując chwilowe zdezorientowanie.

CRIMSON ASHES || house of the dragon जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें