-Nie próbuj choćby szepnąć, bo inaczej zakończę twój żywot szybciej niż sobie myślisz.- Szepnął poważnie.

-Jeśli rozumiesz, przytaknij.-

Delikatnie przytaknęłam cała drżąc. Miałam ochotę wydrzeć się na całe mieszkanie i wzywać pomoc, ale gdy czułam ten przylegający do mojej skóry nóż odebrało mi to jakiekolwiek chęci na próbę ucieczki lub buntu.

Chłopak puścił moją twarz, lecz zanim cokolwiek zrobił, upewnił się że nie zacznę robić żadnych gwałtownych ruchów lub krzyczeć. Chwilę potem zdjął z siebie maskę. Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia.

Ciemne rozczochrane włosy, kości policzkowe i te karmelowe oczy. Nie sądziłam że jeden z moich oprawców może być tak przystojny. Spodziewałam się prędzej chłodnego mężczyzny, który zjawił się tu by wyciągnąć ze mnie kolejne informacje. Może to dlatego że był dość wysoki.

Jednakże mam trochę rozumu i nie dam się zwieść. W końcu może to być jakaś forma podpuchy, pułapki.

Spojrzał mi głęboko w oczy i roztrzepał włosy. Nasze spojrzenia jednak różniły się od siebie. Mój był chłodny, pusty, obojętny, a jego.. no cóż, inny?

Trzymając dalej nóż przy mojej szyji rzekł: -Jeśli będziesz spokojna to ci pomogę.-

No chyba żart.

-Jak się nazywasz?- Spytał na co ja nic nie odpowiedziałam. Odwróciłam głowę lekko w bok, unikając tym jego spojrzenia. Widząc moją reakcję, zmarszczył brwi. Mocniej złapał broń i powiedział nieco głośniej: -Co wiesz o Tomie?-

Ponownie nic nie odpowiedziałam. Nie będę podawała mu żadnych informacji, w końcu może je gdzieś wykorzystać. Przymknęłam oczy wiedząc jaki czeka mnie zaraz los. Prędzej czy później i tak by mnie ktoś tu zabił. Czy dziś czy jutro, jaka różnica? Z dnia na dzień, coraz bardziej przyzwyczajam się do świadomości iż nikt się o mnie nie martwi. Dlaczego nikt nie próbuje mnie znaleźć? Co u Jamesa? Szuka mnie? Martwi się? A moja mama?

Gdyby nie zabrali mi telefonu, życie byłoby o wiele łatwiejsze. Co prawda nie wiem gdzie jestem, ale mogłabym podać chociaż informację kto mnie porwał i czego chcą. Może to pomogłoby w jakimś śledztwie, o ile takowe w ogóle się odbywa.

-Posłuchaj mnie, albo będziemy współpracować, albo nigdy stąd nie wyjdziesz.- Odparł poważnie.

Zerknęłam na niego obojętnie i westchnęłam.

-Myślisz że ci uwierzę?- Prychnęłam. -Przychodzisz tu, grozisz mi nożem, a do tego jesteś jednym z nich.- Powiedziałam cicho.

Złapał się za twarz i powolnym ruchem odłożył nóż na ziemię. -Zadowolona?-

Założyłam ręce na piersi. -Naprawdę uważasz że jestem taka głupia? Masz go praktycznie na wyciągnięcie dłoni.-

Przeklnął pod nosem i złapał za broń. Niespodziewanie rzucił nim daleko w drzwi. Praktycznie niesłyszalnie wbił się w drewno.

Zlękłam się i drgnęłam.

-Czy teraz możemy wreszcie porozmawiać?- Zapytał.

-To że rzuciłeś nożem nie znaczy że mogę Ci zaufać.-

-A czy masz coś do stracenia?- Dodał szybko spokojnym głosem i nie wiem czemu, ale zgadzam się z nim.

To czy przeżyję czy nie, czy wyjdę czy nie. To co się ze mną stanie. To wszystko jest takie niepewne. Może warto zaryzykować?

-Czego chcesz?- Spytałam na co chłopak uśmiechnął się zadziornie.

-Chcę Ci pomóc. Pomóc wydostać się z tego piekła.-

-Nie znam nawet twojego imienia.- Odparłam.

-A czy to ważne?- Spytał i lekko się uśmiechnął.

-Tak.- Zrobiłam poważną minę, a jego kąciki ust delikatnie opadły.

-Nate.-

-Dobrze Nate, pomimo że niby chcesz mi pomóc musisz wiedzieć że i tak ci nie ufam i nie zaufam. Masz rację, nie mam już chyba nic do stracenia, więc spróbuję, ale nie mogę mieć pewności że zaraz mi nic nie zrobisz.- Powiedziałam co myślę i zagłębiłam się w jego wzrok.

-Rozumiem nieznajomo. Zatem łączą nas jedynie wspólne interesy.- Rzekł poważnie na co przytaknęłam.

Wspólne interesy? Chyba coraz bardziej chcę wiedzieć kim jest ten chłopak.

-Jaki masz plan?- Zapytałam.

-Wiem gdzie jest drugim wyjście z bazy. Szef je zna, ale nie korzysta z niego praktycznie wcale. Jest szansa że jeśli wyjdziemy w odpowiednim czasie, uda nam się uciec. W nocy. Gdy Tom pojedzie na miasto.- Powiedział i chyba się zagubił, bo nie mógł oderwać wzroku od mojej brudnej bluzy.

-Jednakże, jest tutaj wiele ochroniarzy i kamer. Będę musiał zająć się kamerami zanim spróbujemy.- Dodał.

Słuchałam go uważnie próbując jak najwięcej zapamiętać. Szczerze, nie wierzę że to się uda, ale jak już mówiłam- co mam do stracenia?

-A i jeszcze jedno... mamy tylko jedną szansę. Więc albo zginiemy albo przeżyjemy. Musimy się postarać.- Złapał mnie za ramię i wbił we mnie swój wzrok.

Przełknęłam ślinę i delikatnie przytaknęłam.

-Użyj słów dziewczynko.-

Zdziwiły mnie jego słowa. Nikt jeszcze tak do mnie nie powiedział. Poczułam się trochę niezręcznie, więc poprawiłam kosmyk włosów.

Wyglądał na tak poważnego, że nie potrafiłam wytrwać w tej ciszy.

-Tak.- Odparłam cicho. -Rozumiem.-

Nate uśmiechnął się lekko po czym wstał. -Dobrze, zatem więcej informacji podam ci później. Zachowuj się normalnie i nie wygadaj się. I tak nikt ci nie uwierzy.- Poszedł w stronę drzwi i oderwał od nich swój nóż. Porzucał nim chwilę po czym schował do kieszeni swoich spodni.

-Nate.-

Brunet odwrócił się w moją stronę lekko zdziwiony.

-Dlaczego chcesz to zrobić?- Spytałam z zaciekawieniem.

-Nie martw się, wyciągnę cię z tego.- Odparł po czym założył na siebie maskę oraz kaptur i wyszedł.

-Ale...-

Schowałam głowę w kolana.

Czy jest jeszcze dla mnie szansa?

Czy to może się udać?

Jeśli ten dziwny chłopak nie kłamie i naprawdę mi pomoże to jest szansa że jeszcze zobaczę swoją mamę. Tak bardzo za nią tęsknię, ale czy ona za mną też?

Cholernie się boję, bo właśnie zaczyna się gra o moje życie.

==================================

No nareszcie rozdział

Sorka za tą przerwę, mam nadzieję że rozdział się wam spodoba

Jeśli to czytasz to proszę zostaw coś po sobie, chcę zobaczyć ile was jest ❤

⭐/💬

Miłość na widokuWhere stories live. Discover now