Syriusz, Dorcas i Marlena na szczęście pojawili się na zajęciach. Cała trójka przybiegła pod salę zaspana z kanapkami w rękach.
Tuż po nich zjawił się nauczyciel, który otworzył nam drzwi do sali. Zajęłam moją ulubioną, ostatnią ławkę pod oknem. Evans już zmierzała w moim kierunku, ale wyprzedził ją Potter, wręcz rzucając torbę na blat.
-Sory, Evans. Zmiana miejsc- oznajmił, wpychając się na krzesło obok mnie.
-Co za dziecinada.- Rudowłosa przewróciła oczami i usiadła razem z Remusem dwie ławki przed nami.
-Wystawiłeś Syriusza?- zapytałam, patrząc na niego niezrozumiale.
-To ten pchlarz mnie wystawił- odpowiedział oburzony, wskazując na mojego bliźniaka, który wszedł do sali i usiadł tuż przed nami, razem z Dorcas.
-Wiesz, jeśli chcesz z nim siedzieć, to pogadam z nią i się zamienimy.- Wzruszyłam ramionami, wyciągając pergamin i pióro.
-Nie, nie, nie- zaprzeczył.- Mi jest tutaj bardzo dobrze.- Uśmiechnął się zadziornie.
Przewróciłam oczami i skupiłam się na lekcji obrony przed czarną magią. A przynajmniej próbowałam się skupić, gdyż Potter ciągle utrudniał mi to zadanie.
Po zajęciach musieliśmy się rozdzielić, gdyż chodziliśmy na różne przedmioty. Każdy nauczyciel przypominał nam o zbliżających się egzaminach, a dopiero co wróciliśmy do szkoły po przerwie świątecznej.
Zajęcia mijały mi bardzo szybko. Razem z moimi współlokatorkami udałam się na obiad, a od razu po nim, poszłam porozmawiać z profesorem Slughornem.
-Panie profesorze- odezwałam się, aby zwrócić na siebie uwagę mężczyzny, który siedział przy biurku niczym zahipnotyzowany.
-O, panienka Black, jak miło cię widzieć. Wejdź proszę.- Uśmiechnął się i gestem ręki zaprosił mnie do środka.- Cóż cię do mnie sprowadza, moja droga?- zapytał, uśmiechając się.
-Chciałam poprosić o zarezerwowanie boiska na trening quidditcha. Najlepiej na środy i soboty, aż do dnia meczu- oznajmiłam, nie pokazując żadnych emocji.
-Już się za to zabieram- odpowiedział, wyjmując z szuflady pergamin.- Niezmiernie się cieszę, że postanowiła panienka zająć miejsce kapitana kolejny raz.
-Oby to nie był błąd- mruknęłam pod nosem.
Slughorn wręczył mi pergamin, który schowałam do torby. Uprzejmie pożegnałam się z mężczyzną i opuściłam salę.
-Kogo moje oczy widzą?- Usłyszałam głos, który spowodował u mnie odruchy wymiotne.- Cassiopeia Black. Najcudowniejszy widok tego pięknego popołudnia.
Przewróciłam oczami i szłam dalej korytarzem, nie mając zamiaru się odwrócić.
-No nie zgrywaj takiej niedostępnej. Gdy byliśmy razem, byłaś bardziej otwarta. Chcę ujrzeć twoje piękne oczy, skarbie- wymruczał, chwytając mnie za talię.
-Moje piękne oczy nie chcą patrzeć na twoją szpetną mordę, bo będę miała odruch wymiotny, Robinson- warknęłam, strącając jego ręce.
-Kochanie, dalej się na mnie gniewasz? Jesteś bardzo uparta, wiesz?- powiedział, niemalże rzucając mną o ścianę.
Zablokował moje ręce i nogi, żebym nie mogła się ruszyć.
-Kiedy ty się w końcu odwalisz? Gdyby nie fakt, że zaklęcia niewybaczalne są niewybaczalne, to już dawno leżałbyś martwy- warknęłam z wymalowaną na twarzy furią, która przeraziła mojego byłego chłopaka.
CZYTASZ
Forgive me [James Potter]
FanfictionPrzynależność do rodu Black to według wielu ogromny zaszczyt. Bogactwo, chwała, wyniosłość i ideologia czystości krwi to cechy charakteryzujące tą rodzinę. Od pokoleń przydzielani do domu węża i trzymający się swoich zasad. W końcu ktoś musiał si...