15

2.6K 144 29
                                    

-Wszystkiego najlepszego, stara dupo!- krzyknęły dziewczyny, oblewając mnie zimną wodą z różdżek.

No tak. Trzeci listopada nadszedł szybciej, niż się spodziewałam. Stałam przed wejściem do wielkiej sali, cała przemoczona i patrzyłam na współlokatorki z uniesioną brwią.

-Dlaczego?- zapytałam, ocierając twarz.

-A dlaczego nie?- powiedziały rozbawione.

-Tylko dlatego zwlekałyście z zejściem na śniadanie?- dopytałam, zakładając ręce na piersi.

-W sumie, to tak.- Przybiły sobie piątki i złapały mnie pod ramiona.

-Może dacie mi wyciągnąć różdżkę, żebym się chociaż wysuszyła?- mruknęłam pod nosem.

-Nie- odpowiedziała Ella i przekroczyłyśmy próg wielkiej sali.

Od razu poczułam, że coś się na nas wysypuje. Był to różowy brokat.

-No to są chyba jakieś jaja- warknęłam i odkaszlnęłam cicho, gdyż poczułam to świecące gówno w gardle.

-Może mogłyśmy cię wysuszyć.- Zaśmiała się Margaret, która strzepywała z siebie brokat.

-Jestem przemoczona, świecąca i głodna. Jeżeli dacie mi wyciągnąć różdżkę, to was nie zamorduję- mruknęłam, a one od razu zabrały ręce.

Zaklęciem usunęłam wodę i brokat z siebie i dziewczyn. Usiadłyśmy przy naszym stole i szturchnęłam je delikatnie.

-Teraz patrzcie na to- wyszeptałam, kierując zaklęcie na Pottera i mojego bliźniaka.

-Co ty wymyśliłaś?- zapytała Ella, patrząc na dwie chmurki nad głowami huncwotów.

Oboje unieśli wzrok i próbowali je odgonić. Kilka sekund później, chmurki zrobiły się wręcz czarne i wyleciał z nich obfity deszcz, a następnie uderzył ich piorun.

Krzyknęli przerażeni i spojrzeli na mnie z niedowierzaniem. Uśmiechnęłam się zadziornie i pstryknęłam palcami. Chmury zaczęły się rozpływać, aż w końcu zniknęły.

-To się nazywa zemsta- powiedziała Margaret z podziwem w głosie.

-Wiem.- Prychnęłam pod nosem i zabrałam się za jedzenie.

Po posiłku próbowałam dostać się do sali z transmutacji, ale nie było mi to dane.

-To był tylko brokat. Nie musiałaś nas od razu kopać prądem- powiedział oburzony Potter.

-Tylko się nie popłacz.- Uniosłam kącik ust, a Lily parsknęła śmiechem.

-Ja nie płaczę, tylko się skarżę- mruknął pod nosem.

-Na jedno wychodzi- odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami.

-Mniejsza z tym, łosiu- powiedział mój brat.- Wszystkiego najlepszego, Cassie. To od nas wszystkich- dodał i podał mi małą paczuszkę.

-Emm... Dziękuję?- Zdziwiona odebrałam pakunek i ostrożnie otworzyłam wieczko.

W środku znalazłam kolejne pudełeczko, a w nim złoty łańcuszek z kilkoma serduszkami. Na każdym z nich wygrawerowane były inicjały innej osoby. Na pierwszym widniały inicjały Syriusza, a na następnych Jamesa, Remusa, Lily i Dorcas.

-Jest... Naprawdę śliczny- powiedziałam, przyglądając się każdemu detalowi.

-Mówiłam, że zaniemówi- oznajmiła dumnie Evans.

-Jeśli pozwolisz- zaczął James, zabierając mi ozdobę z rąk.

Poczułam, jak odgarnia moje włosy i zapina łańcuszek na mojej szyi. Dobrze, że nasze mundurki mają długie rękawy, bo na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka, a przez ciało przeszedł delikatny dreszcz.

Forgive me [James Potter]Where stories live. Discover now