-Mam w dupie, te śmieszne mecze tych pustaków.- Syknąłem.

-Wszyscy dobrze wiemy, że po prostu nienawidzisz Jamesa.- Wtrącił się Rick.

Nic nie odpowiedziałem. Ten śmieszny chłopczyk myśli że jest niewiadomo kim. A tak naprawdę zależy mu tylko na zaliczaniu lasek i chwaleniu się tym przed kolegami. Zjebany piłkarzyk się kurwa znalazł.

Usiedliśmy na trybunach, a raczej na miejscach, które nam tylko pozostały. Przez pierwsze parę minut kleiło się do nas wiele dziewczyn, ale na szczęście wystarczyło raz syknąć, a suki się zamykały. Jedynie Chase flirtował z nimi w każdej wolnej chwili. On już taki jest.

Rick podał mi papierosa i użyczył ognia. Mocno zaciągnąłem dym do płuc, co jakiś czas puszczając różne kształty z ust. W sumie to sam nie wiem kiedy się tego nauczyłem i szczerze, chuj mnie to obchodzi.

Kiedyś obiecałem komuś że z tym skończę. Koniec końców to ona szybciej skończyła ze mną.

~~~~~

Mecz się rozpoczął, ale miałem go gdzieś, przyszedłem tu tylko dla tych dzbanów, bo nalegali. Ludzie darli się jak oparzeni, a przecież to nic takiego.

Chłopaki również śmiali się i bawili a ja dołączyłem do nich, gdy nareszcie wyciągnęli alkohol.

Zostały ostatnie dwie minuty do końca meczu, z tego co pamiętam wynik był zremisowany. Dopiero pod sam koniec jeden z naszych strzelił bramkę.

Gdy zobaczyłem jak wszyscy rzucają się na siebie i podgwizdują byłem zbyt zajęty rozmową z Rickiem, i zamiast do nich dołączyć i chociaż wstać, siedziałem i dopijałem ostatni łyk piwa.

A teraz nadszedł czas na ten moment kiedy piłkarzyki podbiegli do swoich panienek i oddali im swoje koszulki. Wszyscy już usiedli, więc miałem dobry widok na ten sektor.

Zamarłem, gdy zobaczyłem tam ją, z tym debilem. Przez chwilę myślałem że się przewidziałem, ale gdy jeden z chłopaków powiedział: -Ej Willuś, a to nie przypadkiem ta dziewczyna, która ostatnio spała u nas, a teraz całuje się ze Scootem?-

Teraz to ja wstałem jak oparzony. Co on sobie myśli do kurwy jasnej!? I dlaczego ta głupia dziewczynka się tak w niego wtula? Czy ona w ogóle wie co robi?

-A podobno to ja jestem dupkiem.- Krzyknąłem przepełniony złością, przyjaciele spojrzeli się na mnie i ewidentnie nie rozumieli o co chodzi.

Patrzyłem jak przekłada przez nią, tą swoją śmierdzącą, mokrą koszulkę. I najwidoczniej tej kretynce się to podobało.

Już miałem do niego podejść i wybić mu po kolei każdego zęba, a na końcu jego krzywą mordę.

W sumie to już do nich szedłem, ale w ostatnim momencie zatrzymał mnie Rick. -Łohoho, stary. W takim stanie na pewno nigdzie nie pójdziesz.- Posadził mnie spowrotem na siedzenie i upewnił się że przestałem się szarpać.

Nie mam mu tego za złe. Rick to mój najlepszy przyjaciel od początku liceum. Jest najrozsądniejszy z nas wszystkich i nigdy nie chce dla nikogo źle. Razem wplątaliśmy się w te całe narkotyki i obiecaliśmy sobie razem to kiedyś zakończyć. Oby...

Rick trzyma rękę na pulsie, ale zarazem potrafi się nieźle zabawić, gdy tylko nadarzy się do tego odpowiednia okazja. Nie raz pomagał mi się opanować. Potrafił chlać ze mną tak długo, aż się nie uspokoiłem.

Oczywiście staram się, żeby za każdym razem szło to w dwie strony. Nie zawsze mam na to kurwa siły, ale mówię sobie wtedy że on też na pewno, często ich nie ma.

Spojrzał na mnie stanowczo i uścisnął moje ramię. -Usiądź, bo znowu zrobisz coś głupiego.- Odparł.

Byłem teraz taki zły, że gdyby nie on, Scoot już dawno leżałby teraz martwy na murawie.

Widząc moje emocje, chłopacy zarządzili powrót do domów.
Szliśmy przez miasto lekko podpici. Jednak coś czuję że tak szybko nie zapomnę o tej sytuacji.

Dlaczego mnie to tak bardzo boli?

~~~~~

Gdy wszedłem do domu, tata siedział przy stole i wystukiwał wiadomości na laptopie. Jak zwykle kuźwa zajęty pracą.

-Cześć William.- Odezwał się po paru minutach. Ale ty masz zapłon ojcze.
-Ile razy mam ci powtarzać, że nie masz tak na mnie mówić.- Odpowiedziałem.

-To twoje imię synu i właśnie tak zamierzam się do ciebie odzywać.- Zmarszczył brwi i odstawił sprzęt na bok.
-Gdyby nie ty, nie dostałbym takiego zjebanego imienia.- Syknąłem.

-Kontroluj swoje słowa! Nie jestem twoim kolegą.- Uderzył pięścią o stół by nadać powagę sytuacji. Zawsze tak robi, więc dla mnie to żadna nowość.

-Oczywiście że nim nie jesteś. Twoje zachowanie zatrzymało się minimum na poziomie przedszkolaka.-

Ojciec wkurwił się na maxa. Wstał, podszedł do mnie i walnął mi mocnego plaskacza w ryj. Mój policzek stał się lekko czerwony, ale ani drgnąłem. Nie mogę mu pokazać że jestem słabszy.

Odparłem tylko cicho: -To przez ciebie mama zginęła.-

No i kolejne uderzenie w twarz. Ani drgnąłem.

-Myślisz że jak zabawiasz się z jakąś inną to zapomnisz?- Dodałem.

Kolejny raz dostałem w twarz. Stałem stabilnie.

-To wszystko twoja wina, tchórzu..-

Znowu oberwałem. Poczułem ból, ale dalej trzymałem się na nogach.

-Jeszcze ci mało smarkaczu!?- Wrzasnął mi prosto do ucha. Był przepełniony ogromną ilością złości, ja też. Ale ja, w porównaniu do niego, zapanowałem nad tym.

Bez słowa opuściłem pomieszczenie i udałem się do łazienki, by obmyć twarz.

Gdy leżałem już w łóżku, słyszałem tylko dźwięk zbitej porcelany i szkła. Jedna po drugiej lądowały z hukiem na ścianie i wydawały głośny hałas.

Wyciągnąłem z szuflady słuchawki i założyłem je. Włączyłem playlistę, którą dawno temu specjalnie utworzyłem na takie okazje. Podgłośniłem na fulla i gdy już chciałem się położyć, spojrzałem za okno i ujrzałem JĄ.

Właśnie przeglądała jakieś ciuchy. Usiadłem na parapecie i przez resztę dnia przyglądałem się jej, tak aby mnie nie zauważyła.

Nie wiem czemu, ale poczułem ulgę gdy zobaczyłem ją samą, bez tego skurwysyna- Jamesa.

==================================

Udało mi się opublikować dwa rozdziały w jeden dzień. To było wyzwanie😅

Jeśli doceniasz moją pracę, to proszę, zostaw ⭐ I podziel się swoją opinią na temat rozdziału w 💬








Miłość na widokuWhere stories live. Discover now