--7---

1.6K 113 41
                                    

[Deku]

-Zostaniesz ze mną gdy będę mieć ruję? Zawsze w cholerę mnie boli...

Mówiąc szczerze, ciężko mi uwierzyć w to, że mnie o to zapytał. Omegi nawet podczas związku boją się spędzać ruję za partnerem, a on mi to proponuje... Na prawdę mi ufa.

Ale ja sobie nie będę ufał. Już teraz jego zapach na mnie reaguje... Z resztą, odkąd go poznałem chciałem go poznać i być blisko niego.  Nie wiem czy się skontroluję...

-Leki powinny zmniejszyć Twoje dolegliwości. Jeżeli... Jeżeli twój zapach, nie będzie mi aż tak mącił w głowie, to zostanę z tobą. Jednak, jeśli sam sobie nie będę ufał, to wyjdę i zamknę się u siebie. Nie chcę Ci zrobić krzywdy.

-Dobrze.- Szepnął z delikatnym uśmiechem.

-No, a teraz jedz. Na pewno jesteś głodny, bo wczoraj nic nie jadłeś.

-Yhm...- Mruknął łapiąc za jedną z kanapek. Skrzywił się gdy tylko miał ją ugryźć. Wyglądał jak małe dziecko, które na przymus je.

-Nie chcesz czy ci nie smakuje?- Zapytałem prosto z mostu, a on się na mnie spojrzał.- Widać, że jesz na przymus.

-Nie mam apetytu.- Przyznał dość cicho.

-Jak często jadłeś wcześniej?

-Zależało. Raz dziennie albo raz na kilka dni.

-To teraz stopniowo zaczniesz normalnie jeść dobrze? Teraz zjedz chociaż dwie kanapki. Potem mama na pewno zrobi obiad, a kolacji nie będziesz musiał.- Zaproponowałem, a on przytaknął. Zacząłem jeść razem z nim, bo skoro na pięć przygotowanych kromek zamierza zjeść jedynie dwie, to chociaż się nie zmarnuje.

Po jakichś pięciu minutach zjadł jedną i połowę kanapki, resztę odłożył i sam się położył zwijając w kulkę.

-Nghm...- Mruknął cicho chwytając się za brzuch.

-Boli cię?

-Dziwne uczucie... 

-Może dlatego, że za niedługo ruję będziesz mieć.- Westchnąłem siadając obok blond kulki. Zacząłem go delikatnie głaskać po brzuchu. Na mój dotyk przeszły go dreszcze, więc na pewno jego dziwne odczucia są spowodowane gorączką.- Zadzwonię do mamy o te leki...

Sięgnąłem telefon i nie odchodząc od Omegi wybrałem numer mojej rodzicielki i zadzwoniłem.

-Tak Izuku, co z Katsukim?

-Też miło, że cię słyszę.- Mruknąłem.- Z Kacchanem było by dobrze, ale za kilka godzin rui dostanie. Już ją od niego czuć i brzuch mu świruje.

-Kupię mu leki. Za dwie godziny kończę, więc za dwie i pół będę w domku. Wytrzyma tyle?

-Sądzę, że tak...

Ale nie wiem, jak ze mną...

-Niech on idzie spać.  Nie będzie się męczył... A  jego mundurek powinien jutro już być, pożyczę też od przyjaciółki kulę dla niego więc pójdziecie na zakupy, bo twoich ubrań w jego rozmiarze ostało się tyle, że praktycznie nic. Dwie pary spodni i dwie koszulki? Chyba tyle, a jednak buty, kurtkę i...

-Dobrze mamo, pójdziemy jutro na zakupy.- Przerwałem jej, patrząc na blondynka.- Przypilnuję by miał wszystko co potrzebne.

-Ufam ci synku. Dobra, ja idę kończyć, to może będę szybciej.

-Okej...- Mruknąłem a ona się rozłączyła. Ona jak się rozgada to klękajcie narody...

Spojrzałem znów na chłopaka, a on już spał. Dość głośno dyszał więc raczej dostanie to szybciej niż moja mama wróci...

~Uratowany [DekuBaku] (A/B/O)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang