Już od godziny siedzimy w salonie i oglądamy telewizję. Katsuki już się zachowuje normalnie i chyba zapomniał o tamtym incydencie.
Mamy godzinę trzynastą. Moja mama przyszła na chwilę, podała kulę i mundurek, po czym pojechała do klienta.
-Kacchan?- Odezwałem się w końcu, gdy film który głównie on oglądał, się skończył.
-Tak?
-Pojedziemy na zakupy. Potrzebujesz ubrań.
-Nie. Nie mogę od was tyle brać. Zarobię i kupię no-
-Nie. Nie możesz tyle czekać. Masz dwa komplety ubrań i mundurek szkolny. Potrzebujesz czegoś nowego.
-Dostałem od was dach nad głową, jedzenie i spokój od bicia. Po za tym nawet lekarza tu przyprowadziłeś. To już samo w sobie jest za dużo
-Uwierz. Dla mnie za mało.- Powiedziałem wstając.- Powiedz telefon masz?
-Nie pozwalam byś kupił mi komórkę.
-Kontaktować się z nami jakoś będziesz musiał. Chodź, bo sam cię zaniosę do auta.
-Grozisz mi?
-Ostrzegam.
-Pierwszy raz słyszę, że ktoś mnie straszy wydaniem na mnie dużej ilości pieniędzy.- Prychnął wstając. Złapał kulę i zaczął za mną iść.
-Jak noga?
-Opuchlizna trochę zeszła... Dam radę nałożyć buta. Bez sznurowadeł.- Zaśmiał się cicho.
Drugi dzień nie ma do czynienia z ojcem a już dość często się śmieje. Co prawda cicho i bardzo krótko w dodatku zasłania dłonią twarz gdy to robi, ale wygląda na szczęśliwego.
-Dam ci moją bluzę. Jest chłodno.
-Izuku?
-Tak?- Odwróciłem się w jego stronę.
-Zachowujesz się jakbym był twoim dzieckiem.- Zaczął chichotać, znów zasłaniając dłonią uśmiech.
-Co?
-Moim zdaniem tak się powinien zachować rodzic.- Przyznał podchodząc do przedpokoju, gdy ja wstąpiłem na pierwszy schodek.- Moja mama zawsze mi marudziła. "Zapnij kurtkę", "Musisz jeść", "Musisz wziąć leki"...
-Em... Ja...
-Spokojnie, nie przeszkadza mi to. Ale trochę śmieszne.
-Ale bluzę i tak dostaniesz.- Westchnąłem.
-Dobra, nie zamierzam się wykłócać. Nie mam siły na to.
-Cieszy mnie to.- Uśmiechnąłem się biegnąc na górę.
Złapałem pierwszą lepszą, grubą bluzę i trafiło akurat na czarną. Zbiegłem na dół gdzie Kacchan siłował się z tenisówką.
-Nowe buty też ci kupię.- Powiedziałem klękając przed nim i mu pomagając.
-Ile zamierzasz wydać na mnie pieniędzy..?
-Tyle ile będzie trzeba. Nimi akurat się martwić nie muszę... Jak twoje rzebro?
-Nie boli.
-W ogóle, kiedy ci je złamał?
-Trzy tygodnie temu..?- Powiedział zastanawiając się.- Może wcześniej.
-Czyli pójście do szpitala i tak nic już nie wniesie.- Westchnąłem.- A ręka? Dalej jej podnosić nie możesz co?
-Dalej bardzo boli. Ale dam radę chyba podnieść.
CZYTASZ
~Uratowany [DekuBaku] (A/B/O)
FanfictionSzesnastoletni Omega Bakugo Katsuki odkąd pamięta mieszka jedynie z Ojcem. Jego mama zginęła gdy chłopiec miał pięć lat i został jedynie pod opieką ojca. Masaru po śmierci swojej partnerki Mitsuki się załamał i znienawidził swojego syna który okrop...