Rozdział 25.

6.1K 208 40
                                    


~James~

Dzisiejszy wieczór mógł być jednym z najlepszych, a niestety cały wieczór chodziłem spięty. Kłamałem, gdy Emma pytała mnie, czy się denerwuje. Byłem przerażony, ale dla niej musiałem być silny i dopiąć to wszystko do końca. Nigdy akcje tego typu mnie nie stresowały, wręcz dodawały adrenaliny i lubiłem tę nutkę niepewności. Tym razem wszystko wywróciło się do góry nogami, o ile tęskniłem do adrenaliny, jednak obawa o życie Emmy, przyćmiła całą resztę. Byłem szczęściarzem, a moje serce szalało na jej widok. Gdy tylko ją dzisiaj zobaczyłem, gotową do wyjścia, żałowałem, że nie będzie to jeden z milszych wieczorów w naszym życiu. Nikt, tak jak ona, nie zasługiwał na to. Zanim wyszliśmy z domu, uśmiechnąłem się do niej i powtórzyłem w myślach, mój cel na dzisiaj „ Zabrać Emmę szczęśliwą i zdrową do domu".

W klubie, jak najdłużej starałem się trzymać Emmę u swojego boku, nie tylko po to, aby wyraźnie zaznaczyć z kim przyszła i fakt, że jesteśmy parą, ale również po to, aby jak najdłużej odwlekać moment jej ewentualnego spotkania z Jamesem. Liczyłem na to, że uda mi się ograniczyć szanse na to spotkanie do minimum. Zanim udałem się na spotkanie z Lorenzo, w celu sfinalizowania nowych umów dystrybucyjnych dla Diego, upewniłem się, że wystarczająca ilość ochrony jest wewnątrz lokalu i będzie obserwować Emmę, do momentu, aż skończymy. Nim udałem się finalnie za drzwi do odrębnej sali, skradłem Emmie pocałunek i pogładziłem ją po plecach.

- Nie bój się, nie jesteś tu sama i ochrona wie, co ma robić – szepnąłem jej do ucha, dodając otuchy.

Odwzajemniła mój uśmiech, ale w jej oczach można było dostrzec lęk. Próbując go ukoić, pocałowałem ją jeszcze raz i zniknąłem za drzwiami.

W części klubu ze striptizem, przy jedenj z loży czekali już na mnie pozostali goście, którymi był między innymi Lorenzo oraz Diego, który dołączył na wydarzenie i nie spostrzegłem nawet jego wejścia do klubu, co było dla niego cechą charakterystyczną i zawsze skradał się jak zwierze, czyhające na swoją ofiarę. Dosiadłem się do stolika i zamówiłem od kelnerki whisky, tak jak reszta moich towarzyszy.

- James, gdyby nie fakt, że Twoja kobieta jest tak piękna i urocza, byłbym zły, że każesz na siebie czekać – roześmiał się pod nosem Lorenzo, popijając złocisty trunek.

- Nie narzekaj Lorenzo ani nie czekałeś długo, ani w samotności – uśmiechnąłem się do niego, jak do starego kumpla, pokazując moją sympatię do niego.

- Lorenzo, rozumiem, że James zapoznał Cię z wszystkimi szczegółami naszej nowej umowy i o ile się nie mylę, wszystkie Twoje pytania i wątpliwości zostały już rozwiane? – zapytał Diego, od razu przechodząc do interesów, co nie umknęło uwadze Lorenzo.

- Mój stary druhu Diego, a u Ciebie nastawienie, jak zawsze bez zmian – tylko biznes i pieniądze Ci w głowie – cmoknął z niesmakiem Lorenzo.

- Znasz moje priorytety nie od dzisiaj, nie będę udawał, że jest inaczej.

- Gdyby nie James, już dawno nie robilibyśmy razem interesów, za bardzo się od siebie różnimy.... No ale masz szczęście, że wysyłasz do kontaktów ze mną Jamesa. – droczył się Lorenzo z Diego, dodając nutkę humoru.

- Całe szczęście, cała naszą trójką zgadza się co do celu, jaki chcemy osiągnąć, dochodząc dzisiaj do porozumienia i mimo różnego podejścia, damy radę osiągnąć zamierzone rezultaty – wzniosłem szklankę na znak toastu, aby ukrócić przekomarzanie się pozostałych dwóch, samców alfa.

Całe szczęście nie protestowali i przystopowali z pokazywaniem swojej siły, po krótkich dalszych dyskusjach i ustaleniu szczegółów udało nam się dojść do porozumienia. Cieszyłem się, że lada moment będę mógł ponownie wrócić do Emmy. Rozmowę przerwał nam huk drzwi, które otworzyły się z rozmachem i wpadł przez nie Luck, jeden z ochroniarzy.

Odważ się byćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz