Rozdział 8

6K 185 4
                                    

PS. Jutro (15.12) pojawi się "gorący" rozdział - mam nadzieję, że nie możecie się doczekać, tak jak i ja <3


Zostawcie coś po sobie ! 

Wasza _Lululka_ <3


~Emma~

Obudziłam się rano z motylkami w brzuchu. Ekscytacja imprezą urodzinową i paintballem zaplanowanym z Jamsem dodawała mi energii od pierwszych promieni słońca wpadających pomiędzy zasłonami. Umówiliśmy się na 11, jednak tym razem już na miejscu. Podjechałam na parking pięć minut wcześniej. Wysiadłam z samochodu i oparłam się o maskę swojego mustanga. Delektowałam się zapewne ostatnimi, gorącymi promieniami słońca tego lata. Chwilę po mnie na parking podjechał James.

Ku mojemu zaskoczeniu, nie był sam. Chwilę po nim wysiadły tylnymi drzwiami dwie postacie. Na oko wyglądały na około 10 lat. Cała trójka zbliżała się w moim kierunku.

- Ulala, widzę, że ktoś tu ma dobry gust.


- Komplement nawiązując do auta ? – powiedziałam z uśmiechem. - Do Twojego się nie umywa, ale dzięki !


James podszedł bliżej i przywitał się ze mną przyjacielskim uściskiem. Czułam, jak nosem przejechał po mojej szyi, ale udałam, że nie zwracam na to uwagi.


- Cześć, jestem Mike – podszedł do mnie młodszy chłopiec i wyciągnął rękę na przywitanie.
Uścisnęłam ją i przedstawiłam się.


- A ja jestem Luca – podszedł drugi chłopiec.


- Cześć ! Miło Was poznać Panowie – dodałam ze szczerym uśmiechem.


- No to teraz już domyślasz się, czemu akurat paintball laserowy. Obiecałem tym małym smrodom, że w końcu ich zabiorę, a to jedyna opcja, za jaką moja matka by mnie nie udusiła.


- Czyli młodsi bracia? – dopytywałam z ulgą w głosie

- No nie mów, że pomyślałaś, że mam już dziesięcioletnie dzieci – roześmiał się James.


- W pierwszej chwili tak – dołączyłam, śmiejąc się razem z nim.


- Mike, Luca – gotowi na przegraną? – zaczepiał ich James, szturchając w bark starszego z nich.


Nie trzeba było się im długo przyglądać, aby domyślić się, że łączy ich jedna krew. Mieli nie tylko te same rysy twarzy, ale ciemne włosy i oczy sprawiały, że nikt by się nie pomylił.
Ruszyliśmy do sporej wielkości hali z neonowym napisem. Na wejściu przywitała nas młoda kobieta siedząca za sporej wielkości recepcją.


- Dzień Dobry – poprosimy 4 wejściówki na godzinę.


Kobieta wysunęła w stronę Jamesa 4 opaski na rękę i kluczyki do szafek w szatni. Po 15 minutach byliśmy już przy wejściu na halę. Dzięki krótkiemu szkoleniu i zapoznaniu się z mapą i zasadami gry byliśmy gotowi do zabawy. Razem z innymi osobami podzielono nas na 8-osobowe grupy. Ja zostałam przydzielona z Lucą do grupy czerwonej, James z Mikem do niebieskiej.


- Skopiemy wam tyłki – krzyknął na odchodne Luca.


- Możesz pomarzyć kurduplu – odgrażał się James.


Ubrani w kamizelki ze świecącymi diodami w kolorach naszych drużyn ruszyliśmy na miejsca startowe. Luca instruował mnie jeszcze w ostatnich minutach przed startem, na czym powinnam się skupić, a ja nie chcąc robić młodemu przykrości, słuchałam z najwyższym skupieniem. 

Odważ się byćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz