Rozdział 7.

6.8K 201 16
                                    

Kochani - wiecie co robić, jak chcecie nowy rozdział. Piszcie komentarze i dajcie znać co myślicie ! 

Wasza Lululka <3 

~James~

Przy Emmie stawałem się bezbronny. Nie mam pojęcia, czemu ta kobieta tak na mnie działa. Nigdy w przeszłości nikt nie wywierał na mnie takiego wpływu, jeszcze nigdy nie traciłem nad sobą kontroli, a co gorsza jeszcze nigdy nie myślałem o tym, aby być w poważnym związku. Dla niej nawet zacząłem to rozważać.

Z drugiej strony, pewnie po dzisiejszej sytuacji nie będzie chciała mnie znać. Zachowałem się jak typowy dupek, którym jestem.

Zapraszając Emmę na box, Bóg mi świadkiem miałem czyste intencje. Chciałem nauczyć ją podstaw samoobrony, aby już nigdy nie była tak bezbronna, jak ostatnio pod klubem. Nadzwyczajniej w świecie, chciałem zadbać o jej bezpieczeństwo. Wszystko zmieniło się w momencie, w którym ją dzisiaj zobaczyłem, to jak szczerą i pozytywną osobą była

Podśpiewując w samochodzie i fałszując na cały głos – po prostu nie mogłem myśleć o niej na chłodno. Ta nieśmiałość, gdy kazałem jej wejść i walczyć ze mną w klatce była słodka, a jednak potem pokazała pazurki – kobieta ideał.

Czułem, że gdyby nikt nam nie przeszkodził, w końcu mógłbym jej posmakować. Przy niej nie mogłem zebrać myśli. Nie pomagał na pewno wieczny wzwód, który był obecny zawsze, gdy ona pojawiała się obok. Miałem cichą nadzieję, że po jednorazowym seksie z nią wszystko mi przejdzie, ale czy potrafiłem ją skrzywdzić?

Co się ze mną działo?

Biłem się z myślami, odkąd zostawiłem ją samą pod salą bokserską. Musiałem zawrócić, przynajmniej odwieźć ją do domu. Chciałem mieć pewność, że dotrze na miejsce. Potem zastanowię się, co mam dalej robić.

Nie czekałem ani chwili dłużej i na pierwszym skrzyżowaniu zawróciłem. Emma stała na przystanku, trzymając ręce skrzyżowane na piersi i wyglądając niecierpliwie za przyjazdem autobusu, który najwyraźniej się spóźniał.
Podjechałam na przystanek i uchyliłem okno od strony pasażera.


- Wsiadaj.


- Dzięki, nie trzeba. Autobus zaraz powinien być.

Odpowiedziała, nie patrząc nawet w moim kierunku. Była zła. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że zachowałem się jak dureń.


- Wsiadaj Emma, nie dyskutuj.


- James, jestem dużą dziewczynką i dam sobie radę. Mówiłeś, że masz plany, nie musisz mnie odwozić.


- Emma... - spojrzałem na nią wymownie.

Nie reagowała, nadal udając, że mnie nie widzi.


- Emma, proszę.


- Dasz mi spokój jak wsiądę?


- Dam.

Emma otworzyła drzwi pasażera i weszła do środka. Była zła, czułem to.


- ... tylko dzisiaj.


- Słucham?


- Dam ci spokój tylko dzisiaj. Dokończyłem i spojrzałem w jej kierunku, licząc na to, że nasze spojrzenia się spotkają.

Emma patrzyła na mnie, kręcąc głową z niedowierzaniem.


- Tak szczerze, czego ode mnie oczekujesz? Od dłuższego czasu Twoje zachowanie popada z jednej skrajności w drugą – raz mnie chcesz, za kilka minut odpychasz.

Zerkałem w jej kierunku, nie odpowiadając. Po prostu nie miałem na to pytanie odpowiedzi, nie chciałem też jej okłamywać.


- James?


- Nie wiem. To najszczersza odpowiedź i jedyna, jaką mogę Ci dać. Odkąd Cię zobaczyłem, błąkasz się w mojej głowie. Pragnę Cię, ale coś w środku mnie nie pozwala mi się w tym zatracić. Nie nadaję się do związków, a nie chcę Cię tylko wykorzystać.

Odważ się byćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz