Rozdział 20.

6.1K 197 20
                                    


~Emma~

Duma z zorganizowanej niespodzianki wypełniała mnie od samego rana. Wstałam wcześniej od Jamesa i siedziałam z kubkiem kawy w salonie, wspominając czy wszystko wyglądało tak, jak zaplanowałam. Nie będę ukrywać, że jeszcze wczoraj do ostatnich chwil, nie byłam pewna czy poradzę sobie z tym, co wymyśliłam. Ubrana w bieliznę i  szpilki, czekałam na Jamesa w klatce, ćwicząc zaplanowany układ taneczny. Nogi trzęsły mi się niczym galareta, całe szczęście po kilku minutach po prostu delektowałam się tańcem. Uznanie i pożądanie w oczach Jamesa było dla mnie najlepszym komplementem. Gdy wracaliśmy do domu w nocy, nadal nie mógł utrzymać rąk przy sobie.

Popijając już lekko, wystygnięto kawę, zastanawiałam się, czy na pewno moje szczęście jest realne? Bałam się, że świat wymaga równowagi i lada moment coś może się stać. Na co dzień próbowałam o tym nie myśleć, ale nie da się wypierać tych myśli z głowy cały czas. Zazwyczaj, gdy zbyt dużo główkowałam, powtarzałam sobie „Emma, jesteś szczęśliwa tu i teraz – to jest najważniejsze".

- Mam się martwić, że znowu rano uciekasz ode mnie z łóżka? – dobiegł mnie zaspany głos Jamesa, wychodzącego z sypialni.

- Nie chciałam Cię budzić – uśmiechnęłam się – dosyć mocno spałeś, a jest sobota, więc należy Ci się odpoczynek.

James chwycił swój ulubiony kubek z szafki i nalał sobie podwójne espresso. Usadowił się obok mnie, na kanapie obejmując ramieniem.

- A ty czemu już nie śpisz? – dopytywał zaciekawiony.

- Po prostu się wybudziłam – próbowałam wybrnąć z pytania, na które nie było idealnej odpowiedzi. Nie chciałam, aby wiedział, że poczucie szczęścia miesza się z obawami.

James, nie uwierzył w moje tłumaczenie, ale nie drążył tematu dalej.

- Pamiętaj, że jeżeli coś Ciebie gryzie, możesz ze mną porozmawiać?

- Yhym – potwierdziłam, popijając dalej kawę.

- O której jedziemy po resztę Twoich rzeczy?

- Najlepiej do 15, potem powinnam oddać klucze do mieszkania.

Uległam Jamesowi i postanowiłam przeprowadzić się do niego na stałe, nie tylko pomieszkiwać. Łączyło się z tym również zaprzestanie wynajmu, dzięki temu więcej pieniędzy mogło zostać mi na inne wydatki. Poza oszczędnościami próbowałam nadal potwierdzić z Jamesem dokładną wartość, jaką chciałam mu dokładać do opłat za nasze wspólne mieszkanie, ale nie chciał nawet o tym słyszeć i od razu kończył temat. Wiedziałam, że nie poddam się i w końcu postawię na swoim, ale widać potrzebowała na to jeszcze więcej czasu.

- A co powiesz na śniadanie na mieście, a potem pojedziemy zabrać resztę Twoich rzeczy?

- Sullivan Street Bakery ?

- Czytasz mi w myślach – uśmiechnął się James.

Zerwaliśmy się z Jamesem z miejsca i ruszyliśmy do łazienki, aby się przygotować. Postanowiliśmy założyć, aby podczas przeprowadzki było nam wygodnie. Całe szczęście, widok ludzi w dresach na wspólnym śniadaniu w Nowym Yorku już nikogo nie dziwi.

Prosto z sypialni Jamesa, weszłam do wielkiej garderoby, w której James już jakiś czas temu, zwolnił całą prawą stronę na moje ubrania. Nie była jeszcze wypełniona, ale już ogromną radość sprawiało mi wybieranie ubrań, które mogą być uporządkowane kolorami, fasonami i każde z nich ma swoje miejsce. Aby nie zabrzmiało to próżno, ale wielka komoda na 3 metry przeznaczona na moje szpilki sprawiała mi również ogromną radość. Nie mogłam się doczekać jak z biegiem czasu, wypełnię ją w całości.

Odważ się byćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz