Rozdział 21.

4.3K 202 13
                                    

~Emma~

Długo tkwiłam w miejscu, próbując zrozumieć, co się stało. Minuty mijały, a ja początkowo patrzyłam się w kierunku drzwi, przez które wyszedł Peter. Błądziła mi po głowie myśl, aby wstać i zamknąć drzwi, ale tkwiłam w jednej pozycji bezsilna. Podniosłam z podłogi ponownie zdjęcia, które dostałam od niego. Skupiona przeglądałam każde z nich, jakbym liczyła na to, że to jednak nie James. Niestety na każdym zdjęciu to był on. Na niektórych wyraźnie widać było jego twarz, na niektórych tylko dłonie, które można było rozpoznać po tatuażach wyłaniających się spod rękawa. Czy przeszkadzało mi to, co James robił w przeszłości? Nie wiem. Czy bałam się go? Na pewno nie. Jedyne przerażenie, jakie wypełniało moje ciało, to strach przed Peterem i obawa, że faktycznie mógłby to wykorzystać przeciwko Jamesowi. Może powinnam mu powiedzieć? W sumie co powinnam powiedzieć? Czy James na pewno poradziłby sobie z Peterem i nic by mu się nie stało?


Pytania bez odpowiedzi kłębiły się w moje głowie. Strach narastał z każdym nowym pytaniem, na które nie znałam odpowiedzi.


Wiedziałam jedno, potrzebowałam czasu, aby to wszystko przetrawić, aby ochłonąć. Zmusiłam się do podniesienia się i pójścia do łóżka. W drodze do sypialni ponownie schowałam zdjęcia do koperty i ukryłam w walizce, którą przywiozłam do mieszkania Jamesa. Walizkę umieściłam w garderobie wraz z innymi walizkami i torbami, ale zadbałam, aby znalazła się na szarym końcu.
Wgramoliłam się do łóżka, kilkukrotnie upewniając się, że zamknęłam drzwi. Wielokrotnie poprawiając poduszkę, próbowałam znaleźć idealną pozycję do snu, niestety bezskutecznie. Średnio co 15 minut zerkałam na telefon, zastanawiając się ile jeszcze do rana. Czułam, że nie zasnę, a z drugiej strony modliłam się, aby jednak to zrobić i uniknąć spotkania z Jamesem. Rozmyślając od nim, wywołałam wilka z lasu i usłyszałam, jak drzwi do sypialni otwierają się. Nakryta kołdrą niemal po sam czubek głowy upewniłam się, że to James i kontynuowałam udawanie, że śpię. Słyszałam, jak jego kroki zbliżają się do mojej strony łóżka.


Jego ręka dotknęła mojego policzka i gładząc mnie po nim i po włosach, wyszeptał – Kocham Cię myszko. Czułam pod powiekami zbierające się łzy. Nie mogłam pozwolić, aby wypłynęły, póki James stał obok łóżka. Finalnie, gdy skierował się do łazienki, a ja usłyszałam strumień wody pod prysznicem, otworzyłam oczy, z których wypłynął niekontrolowany potok łez. Kochał mnie. Mnie, mimo że wiele lat myślałam, że nie da się mnie kochać. Czułam, że jestem niewystarczająca i na to nie zasługuję. Pokochałam go z wzajemnością i byłam pewna, że powinnam go chronić, pytanie brzmi tylko jak...


*


Ostatnie kilka nocy niemal nie zmrużyłam oka. Kładłam się do łóżka z nadzieją, że zasnę, a kończyło się jak zawsze. Zastanawiałam się, ile mi zajmie, aby paść z wyczerpania, niestety hektolitry wypitej kawy nie pomagały. Na domiar złego od niedzielnego poranka, gdy obudziliśmy się rano, unikałam Jamesa i budowałam dziwny dystans. Bałam się, że jeżeli będzie za blisko, rozkleję się i nie będę umieć go okłamywać. Dodatkowo James był mistrzem w rozszyfrowaniu ludzi i jestem pewna, że już zauważył, że coś jest nie tak. Mogłam się spodziewać lada moment pytania z jego strony, na które musiałam wymyślić dobrą wymówkę.
Nie tylko noce były dla mnie ciężkie do przetrwania, w pracy nie mogłam się na niczym skupić. Zakładając słuchawki na uszy, próbowałam przetrwać do końca każdego dnia. Zaległości rosły i, mimo że zdawałam sobie z tego sprawę, nie potrafiłam przerwać tego błędnego koła. Żyłam jak duch, obok których ludzi kocham. Zaledwie kilka dni, a ja powoli odsuwałam się od każdego, z niepokojem obserwując wręczony przez Petera telefon. Modliłam się, aby nie zadzwonił, a z drugiej strony chciałam mieć to już wszystko za sobą.

Odważ się byćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz